Długa przerwa międzysezonowa to idealny czas, by przyjrzeć się młodym i perspektywicznym zawodnikom, którzy lada moment mogą zająć miejsce w światowej czołówce. „Młodzi i gniewni” to autorski projekt redakcji speedwaynews.pl. W trzydziestym odcinku przedstawiamy Bena Ernsta.
Co zrobić, żeby w wieku 15 lat podpisać kontrakt w klubie aspirującym do startów w najlepszej lidze świata? Ben Ernst został zauważony jako mistrz świata w kategorii 250cc. Chłopak, który w ubiegłym roku na toruńskiej Motoarenie okazał się lepszy choćby od uważanych przecież za przeogromne talenty Mateusza Bartkowiaka i Philipa Hellströma-Bängsa jest w tej chwili największą nadzieją niemieckiego speedwaya. A także Orła Łódź, z którym od listopada 2018 roku nastolatek zza Odry jest związany kontraktem.
Ben Ernst urodził się 1 czerwca 2003 roku w mocno żużlowej rodzinie. Najpierw w lewo ścigał się jego dziadek Hartmut (zresztą indywidualny mistrz NRD z 1977 roku), a później jego ojciec Martin, który jednak furory na torach nie zrobił. Siłą rzeczy cała jego dotychczasowa kariera wiąże się z miniżużlem. Pierwsze sukcesy młody Niemiec odnosił już w roku 2011, gdy w swojej kategorii wiekowej został mistrzem landu Meklemburgia-Pomorze Przednie. Lista trofeów zdobytych od tego czasu jest długa i ciężko tu przytoczyć wszystkie. Dwa najważniejsze trafiły jednak do gabloty na zwieńczenie ścigania na motocyklach o mniejszej pojemności. Są to: wspomniany wcześniej tytuł mistrza świata w kategorii 250cc oraz wicemistrzostwo świata 250cc na długim torze. W tej drugiej rywalizacji lepszy okazał się tylko Francuz Steven Labouyrie.
Taki dorobek został błyskawicznie zauważony przez polskie kluby. Choć Ben Ernst będzie mógł rozpocząć oficjalne ściganie z seniorami dopiero w czerwcu, już teraz znamy jego przynależność klubową. Piętnastolatek związał się z Orłem Łódź. Szybkie przebicie się do pierwszego składu nie będzie oczywiście proste, bo w kolejce stoją jeszcze chociażby: Hans Andersen, Rohan Tungate czy Daniel Jeleniewski, Tobiasz Musielak i Rafał Okoniewski. Ogromnym sukcesem dla młodego Niemca jest jednak sam fakt, że Polacy zauważyli go już teraz. – Ernst przebija talentem dziadka i tatę. Chłopak ma bardzo mocne wsparcie i bardzo dobre zaplecze. Na pewno przyjedzie do nas na pierwsze treningi i jestem niezmiernie ciekawy, jak zaprezentuje się na naszym torze. Może być dodatkową motywacją do pracy dla naszych młodzieżowców i być może Orzeł będzie dla niego miejscem startu do wielkiej kariery – zapowiadał swego czasu Lech Kędziora w rozmowie z oficjalną stroną łódzkiego klubu.
Ben Ernst to nazwisko, które warto zapamiętać jako największą niemiecką szansę na powtórzenie osiągnięć Martina Smolinskiego. Choć mówimy o zawodniku, który już wkrótce może rozdawać karty na światowych torach, prywatnie to całkiem zwyczajny nastolatek, rzecz jasna z pasją do motocykli. – Kiedy nie jeżdżę na żużlu, to mnóstwo wolnego czasu poświęcam na odpowiednie przygotowanie fizyczne i sprzętowe do kolejnych startów. Po sezonie nadrabiam natomiast zaległości towarzyskie. Spotykam się ze znajomymi, ale motocykle i tak nie odchodzą na bok, bo lubimy wspólnie jeździć na motocrossie – przedstawia sam siebie łódzkim kibicom.
W trzydziestym pierwszym odcinku powędrujemy natomiast na Łotwę. Przyjrzymy się chłopakowi, który wprawdzie nie jest liderem formacji młodzieżowej swojego klubu, ale i tak ma już na koncie kilka dwucyfrówek wykręconych w Nice 1. Lidze Żużlowej. O kogo chodzi? Dowiecie się w piątek, punktualnie o godzinie 20:00!
Od redakcji: Cykl „Młodzi i gniewni” jest publikowany w stałych terminach – we wtorki oraz piątki. Dodatkowe odcinki prezentowaliśmy na naszym portalu w święta.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!