Po zwycięskim dwumeczu barażowym ekipie MDM Komputery TŻ Ostrovii Ostrów udało się awansować do Nice 1. Ligi Żużlowej. Zawodnicy nie ukrywają, że ten sukces im się należał, lecz największe podziękowania trzeba kierować do zarządu i trenera.
Podopieczni Mariusza Staszewskiego już przed startem sezonu byli faworytami do awansu. Walka o tytuł mistrza 2. Ligi Żużlowej miała rozstrzygnąć się między ostrowianami a rzeszowską Stalą i tak się stało. Do wyższej klasy rozgrywkowej promocję uzyskali jeźdźcy z Rzeszowa, a Ostrovię czekały baraże. Zwycięstwo na wyjeździe w Pile praktycznie rozstrzygnęło nam losy barażowej rywalizacji, lecz przed rewanżem u siebie MDM Komputery TŻ Ostrovia nie zamierzała skreślać rywala i w związku z tym postanowiono wzmocnić się jeszcze Mateuszem Cierniakiem.
Pilanie próbowali postawić się mocnym gospodarzom, ale nie udało się. W efekcie to wicemistrz najniższej ligi pojedzie na zapleczu PGE Ekstraligi w przyszłym roku. – Byliśmy po prostu lepszą drużyną. Należał nam się ten awans, a najbardziej pogratulować należy trenerowi i zarządowi. Oni stanęli na głowie, żeby to wszystko zadziałało. Co chcieliśmy to mieliśmy – silniki to dzwonili i próbowali załatwiać, więc można powiedzieć też, że oni zrobili większą robotę od nas. Trener wsiadał na traktor, polewaczkę i robił co mógł z torem – przyznaje Kamil Brzozowski.
W tym sezonie 2. Liga Żużlowa była podzielona na trzy mocne ekipy i resztę, która jechała, bo jechała. W Nice 1. Lidze Żużlowej o skuteczny wynik będzie zdecydowanie ciężej, lecz nikt nie mówi, że beniaminek jest od razu skazywany na pożarcie w konfrontacji z Grupa Azoty Unią Tarnów, Zdunek Wybrzeżem Gdańsk czy Orłem Łódź i pozostałymi ekipami. – Te drugoligowe zespoły nie są wcale gorsze od połowy zespołów z pierwszej ligi. Poziom obu lig jest bardzo wyrównany, także nie ma jakiegoś drastycznego przeskoku. Pierwsza liga jest w naszym zasięgu w przyszłym roku – mówi Zbigniew Suchecki na łamach wlkp24.info.
Zadowolenia ze swoich zawodników nie ukrywał także prezes ostrowskiej ekipy – Radosław Strzelczyk, którego teraz czeka sporo pracy w listopadowym okienku transferowym. – Cały czas czułem dumę z tych chłopaków. To co zrobili, choć początek nam uciekł to cały czas był spokój i on nas ratował. Niezależnie czy przegrywaliśmy, musieliśmy zachowywać spokój. Chwała tym chłopakom, bowiem zrobili kawał naprawdę dobrej roboty.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!