Przebieg wtorkowego "meczu" w Gorzowie z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nielogiczny. Ostatecznie sędzia zarządził obustronny walkower, argumentując decyzję brakiem chęci wyjazdu na tor. Po ogłoszeniu werdyktu porozmawialiśmy z Wadimem Tarasienko. Żużlowiec GKM-u jest oburzony faktem, iż zawodnicy cały czas mówili, że mecz na takim torze nie ma prawa się odbyć, a nikt nie brał ich zdania pod uwagę.
ebut.pl Stal Gorzów 0 (-40) – ZOOleszcz GKM Grudziądz 0 (-40). PGE Ekstraliga widziała już wiele dziwnych wyników, ale ten konkretny rezultat zapisze się na stałe w jej historii. Tak całe zamieszanie widział zawodnik drużyny przyjezdnych:
Wszyscy zgodziliśmy się, że przy krawężniku była guma, a szerzej twarde miejsca. W tych odmoczonych miejscach, gdzie po zdjęciu plandeki pojawiły się przecieki, spokojnie dało się wykopać dziurę nogą! A pięć centymetrów dalej nawierzchnia była twarda. Co tu dużo mówić: plandeka nie zdała egzaminu. Moim zdaniem ten tor kompletnie nie był regulaminowy i mecz powinien zostać przełożony na inny dzień. Jestem w szoku, że zapadła decyzja o walkowerze dla obu drużyn. Jeżdżą tu przecież zawodnicy z Grand Prix, wiele lat startujemy na żużlu. Wiedzieliśmy, jak motocykle będą się zachowywać na takiej nawierzchni i stwierdziliśmy, że tor jest nieregulaminowy. Jestem pod wielkim wrażeniem, że my to wprost mówiliśmy, a nasze zdanie nie miało znaczenia – komentował Wadim Tarasienko kilka minut po ogłoszeniu decyzji.
Postawa żużlowców krytykowana, Tarasienko odpowiada
Po meczu natychmiast pojawiło się wiele głosów krytycznie odnoszących się do postawy żużlowców ebut.pl Stali i ZOOleszcz GKM-u. Zawodnikom zarzuca się, że w zagranicznych ligach lub Grand Prix nie kręciliby nosem na taką nawierzchnię. To oczywiście opinie twierdzących, że tor jak najbardziej był regulaminowy i dało się na nim jeździć. A że przecież podobnie stan rzeczy opisał sędzia (cyt. „tor regulaminowy, ale trudny”), to takowych stwierdzeń nie brakuje.
Wiem, że ludzie mogą nasze powody interpretować w różny sposób, ale ja swojego zdania nie zmienię. Jestem zawodnikiem, jadę na motocyklu bez hamulców z prędkością ponad 100 km/h wchodząc w łuk. Gdybym miał przed sobą rywala, to przymykając gaz w jednym z tych przyczepniejszych miejsc, skasowałbym żużlowca jadącego z przodu. Oczywiście nie życzę nikomu źle, ale w takich warunkach po prostu obaj byśmy się połamali – stwierdził nasz rozmówca.
Kibice mieli dość. Na trybunach została garstka
Zmęczeni dłużącymi się oczekiwaniami na jakąkolwiek decyzję kibice opuszczali trybuny. Zjawisko przybrało na sile w okolicach 21:30-21:40. Mniej więcej piętnaście minut przed rozstrzygnięciem całego bałaganu swoje miejsca zajmowało już ledwie kilkaset najwytrwalszych fanów. Nic dziwnego, skoro nikt nie miał pojęcia, dlaczego narady trwają tak długo i ile czasu jeszcze potrzeba, by rozpocząć mecz. Czy zawodnicy znali powody przedłużania obrad w nieskończoność?
Ja w podejmowaniu decyzji nie brałem udziału, więc nie wiem. Też nie jest mi na rękę, że chodzę kilka godzin w kewlarze i czekam na werdykt. Jest godzina 22:00, a ja od szesnastej mam ubrany kewlar. Próbowali to doprowadzić do porządku, ale już w trakcie prac było wiadomo, że tor nie będzie nadawał się do jazdy. Owszem, chłopaki pojechali próbę. Z perspektywy kibica może jazda wyglądała w porządku, ale ja patrzę na to bardziej skrupulatnie i widziałem jak zawodnicy po prostu omijali niektóre miejsca albo przymykali gaz. A później ci zawodnicy, którzy byli na próbie toru, powiedzieli, że nie da się jechać w czterech. Nasze zdanie się nie liczy i tyle – skwitował Tarasienko.
Inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!