Po nieco dłuższej przerwie wróciły rozgrywki Najlepszej Ligi Świata. W ostatniej rundzie rywalizacja odbywała się na torach w Lesznie, Częstochowie, Wrocławiu i Zielonej Górze. Swój punkt widzenia na wydarzenia ostatniej rundy przedstawił reporter stacji Eleven Sports, Maciej Markowski.
PGE EKSTRALIGA
FOGO UNIA LESZNO – SPEED CAR MOTOR LUBLIN 51:39
Walki było mnóstwo, choć wynik jakoby tego nie oddaje. Jest, jak miało być. Nikt nic sensacyjnego nie zrobił. Z redaktorem Olkowiczem wieściliśmy rezultat w tych okolicach, zważywszy, że do gry mogli wejść juniorzy Fogo Unii, a niekoniecznie ci najsilniejsi u mistrzów Polski ze względu na wynik, który pewnie odjedzie. Po części tak było, bo cztery starty zaliczył Bartosz Smektała, a na swojej nawierzchni wciąż gubi się Dominik Kubera. Jednak trzynaście punktów formacji juniorskiej należy za każdym razem traktować jak wielki sukces. Trochę pecha u Janusza Kołodzieja w pierwszym starcie, sporo pecha u Piotra Pawlickiego w ostatnich dwóch, a Fogo Unia i tak rozprawia się z rywalem bez żadnych komplikacji.
Michelsen, Łaguta, Miesiąc, czy nawet Robert Lambert po ostrym „crashu” w Togliatti – zrobili swoje. Znowu zabrakło Jonssona, a tym razem również i juniorów, a przecież to nie są byle jacy młodzieżowcy! Wiktor Lampart minął co prawda na trasie Smektałę, ale potem już niczego nie wyszarpał, zaś Wiktor Trofimow to niemal domownik i po nim można było spodziewać się lepszej punktacji. Na duży minus postawa Dawida Lamparta. Oczywiście wychowawcza, bo na torze nie pojawił się ani razu. Cokolwiek trener/menadżer decyduje, to Ty się chłopie stosujesz do tego, a nie przez pół parkingu krzyczysz, że kierownik ma zrobić rezerwę, bo to bez sensu, żebyś wyjeżdżał w 13. biegu. OK, bez sensu, ale zejdź na dół, powiedz to na ucho, czy w spokoju. Do pionu go, panie Jacku!
Myślę, że nawet przed sezonem obie drużyny zgodnie „ustaliły” podział punktów w tym meczu, ale ambicji lublinianom nie można jak zwykle odmówić.
FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA – GET WELL TORUŃ 52:38
To była ostatnia szansa, ostatnia deska ratunku dla torunian. Zgodnie z przewidywaniami – nie udało się. Pisałem parę razy o trumnie, o przybijaniu gwoździ i że jeszcze ta trumna lekko uchylona. Potem, że już można brać młotek. To dzisiaj napiszę, że na sześć gwoździ, można przybić trzy, a jak za tydzień w niedzielę, Betard Sparta zdobędzie Motoarenę to kolejne trzy będzie można dobić i sprawę zakończyć definitywnie, matematycznie i ostatecznie.
Imponowali mi goście do siódmego biegu, bo po nim prowadzili 22:20, ale Jason Doyle uspokajał w rozmowie ze mną: „Daleka droga do wygranej i końca meczu”. Rzeczywiście daleka, bo „Anioły” zaczęły przegrywać i to nawet tak doskonale radzący sobie w tym roku Australijczyk musiał uznawać wyższość rywali, zdobywając bądź, co bądź, ledwie dziewięć punktów. Wyborny był Niels Kristian Iversen i pytanie podstawowe – „dlaczego dopiero teraz?!”. Duńczyk nie był jednak nadto zespołowy. Swoje pretensje mieli do niego: bracia Holderowie i wspomniany Doyle, który nawet pofatygował się do jego boksu. Dalej – Rune Holta nie zaprezentował się tragicznie, ale też nie jakoś błyskotliwie. To jego ulubiony tor, jak przyznał mi przed meczem. Średnia biegopunktowa też na to wskazywała. Sił w nadgarstkach starczyło na pięć „oczek”. Niewątpliwie kulą u nogi torunian są juniorzy i w tej kwestii niewiele się zmienia, albo zmienia, tylko że na gorsze.
Jak forBET Włókniarz wygrywa to wiedzcie, że przebudzili się Polacy. Przedpełski z Miedzińskim pobudzeni podpuszczaniem prezesa Termińskiego wyszarpali, wywalczyli, wytargali i jeszcze bym tu użył kilku heroicznych przymiotników, łącznie osiemnaście punktów. Solidnie. Tak samo jak Jakub Miśkowiak, który nie uląkł się przed Jasonem Doylem.
Czyli Częstochowa wciąż z szansami na awans do półfinałów. Mus to wygrana w Lublinie lub Gorzowie i bonus na Grudziądzu u siebie. Mission nieco impossible.
BETARD SPARTA WROCŁAW – MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ 51:38
Wynik kompletnie nie oddaje przebiegu spotkania, bo ciężko to nazwać widowiskiem. Tor był w końcu regulaminowy, a zatem do Wrocławia wrócił schemat „start-krawężnik-meta”. Było nudno, trochę deszczowo i… dreszczowo. Bieg trzeci zapamiętamy na długo, bo tam były ekwilibrystyczne upadki Milíka, Fricka i trochę mniej Buczkowskiego. Z prrrrawie 5:1 dla gości, zrobiło się 5:0 dla gospodarzy i jakby tak prześledzić całe spotkanie to przed biegami nominowanymi mielibyśmy 38:40. Nie wiem czy wtedy wrocławianie też tak swobodnie wygraliby podwójnie wyścigi czternasty i piętnasty.
Grudziądzanie któryś już raz nie wytrzymali presji w końcówce zawodów. Mieli szansę na bonus, jak nie na wygraną, a pamiętny mecz u siebie z Lesznem też uciekł w ostatnich biegach. Wniosków MRGARDEN GKM ma jednak więcej, a najprostszym z nich jest to, żeby unikać Przemysława Pawlickiego na nieco trudniejszych lub trudnych torach. W Lublinie mizernie, we Wrocławiu po opadach katastrofalnie. Podjeżdżając pod taśmę, gestykulował w stronę sędziego. „Złośliwi” powiedzą: „A w Szwecji to jadą”. Taka, niestety, prawda.
We Wrocławiu od kilku spotkań wszystko jest pod kontrolą. Miesięczna przerwa nie zrobiła wrażenia na Jamrogu, a pomogła Drabikowi, który lepiej już chyba nie pojedzie. Szesnaście punktów juniora – WOW! Kolejna dwucyfrówka Fricka, usprawiedliwione męczarnie Janowskiego z doskonałym „finałem”. To jest drużyna na finał, ale czy na złoto? Czy mistrzowska forma nie przyszła za szybko?
STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA – TRULY.WORK STAL GORZÓW 57:33
To miało być lanie i było. To miał być pojedynek Stelmet Falubazu z Bartoszem Zmarzlikiem i był. Nikt ze strony gorzowskiej poza nim nie nawiązał walki z gospodarzami. Przykro oglądało się jazdę truly.work Stali, przykro słuchało się Rafała Karczmarza, który mówił o chaosie w drużynie. Gdyby nie fatalny Toruń, to Gorzów byłby murowanym spadkowiczem, bo nie funkcjonuje tam nic poza jednym żużlowcem.
Jak w Gorzowie nie grało nic, tak w Zielonej Górze zadziałało niemal wszystko. Niemal, bo w nieswoim świecie był tego dnia Nicki Pedersen. Pięć punktów Duńczyka to poniżej jego poziomu. Strach pomyśleć co by było, gdyby trzykrotny mistrz świata również miał swój dzień.
Stelmet Falubaz praktycznie przyklepał play-offy, a z taką formą może dorównać do Fogo Unii i Betard Sparty.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!