Za nami ostatnie rozdania w rundzie zasadniczej PGE Ekstraligi. W 14. odsłonie ligowych zmagań odbyły się pojedynki w Gorzowie Wielkopolskim, Grudziądzu, Toruniu i Wrocławiu. Swoją opinię na temat tych wydarzeń po raz kolejny przedstawił dla nas Maciej Markowski, reporter stacji Eleven Sports.
TRULY.WORK STAL GORZÓW – FORBET WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA 45:45
Masę pecha w tym spotkaniu mieli gospodarze, ale popełnili jeszcze więcej głupich błędów. Peter Kildemand podsumował swoim występem w piątek, cały ten sezon. Pierwszy bieg – świetnie, ale dalej to istny koszmar. Czy to przełożenia, czy błędy zawodnika? Dowiedziałem się, że to drugie, ale od mechanika Duńczyka, więc pewnie od zawodnika dowiedziałbym się, że to błąd w ustawieniach motocykla. Drugi z gorzowskich „Dunów” – Anders Thomsen padł ofiarą pecha. Wygrana, zero z trudnego pola, defekt na starcie i… klops. Zgubił przełożenia i wypadł kompletnie z meczu. Zmarzlik z Woźniakiem znów łatali co się dało, ale starczyło tylko na remis. Gorzowianie potrzebowali trzech (!!!) punktów więcej, by uniknąć baraży. Sądzę i jestem wręcz pewien, że te „oczka” powinien zdobyć Rafał Karczmarz.
Częstochowskie „Lwy” pojechały solidnie, choć podobno na rezerwowym sprzęcie. Tak mówił Matej Žagar, a za innych wypowiadał się także prezes, Michał Świącik. Trener, Marek Cieślak, oczywiście nie chciał tego komentować. Ojjjj, nie ma chemii między Panami. Duży plus przy nazwisku „Gruchalski”, plusy przy nazwiskach: Dróżdż, Przedpełski, Miedziński, Žagar. Wielki minus dla Leona Madsena. Znów! Znów zżera go ambicja, a brak w tym pokory i empatii. Nawet nie odwrócił wzroku, by spojrzeć, co działo się z Szymonem Woźniakiem po upadku w piętnastym biegu.
MRGARDEN GKM GRUDZIĄDZ – SPEED CAR MOTOR LUBLIN 52:38
Jedni i drudzy przystępowali do tego spotkania z nastawieniem – „Zróbmy show, trochę zaróbmy i widzimy się w kwietniu”. Z tym show nie było tak źle. Wiele „show” zrobił także sędzia. Dochodziły do mnie głosy, że arbiter chciał zaistnieć i podkreślić swoją obecność, ale oglądając powtórki to wszystkie decyzje Michała Sasienia – według mnie – były prawidłowe. Szef szefów, Leszek Demski także się do nich przychylił.
Pokazał się Andreas Jonsson. Tym razem z dobrej strony, lecz jak już wiemy Szwed da sobie spokój z żużlem. I choć takie głosy docierały do mnie już od końca meczu w Grudziądzu, nie chciało mi się w to wierzyć, bo "AJ" to jeden z najbardziej lubianych przeze mnie zawodników…
Gospodarze to znów Bjerre, Łaguta i zaraz za nimi równi Pawlicki i Buczkowski. Tak to wyglądało przez cały sezon, a słowo „równi” nie zawsze oznaczało skuteczni. Podobał mi się agresywny Roman Lachbaum. To był mecz na pokazanie się i sądzę, że zrobił to, co prawdziwy Rosjanin powinien. Szarpał, walczył, gryzł tor i wjeżdżał tam, gdzie trzeba było wjeżdżać.
GET WELL TORUŃ – STELMET FALUBAZ ZIELONA GÓRA 46:44
Nie chcieli mi wierzyć, jak mówiłem, że Toruń wygra. Okoliczności tego zwycięstwa są nam wszystkim doskonale znane (Nicki trzymaj się, ta liga Cię potrzebuje i to jak najszybciej!), lecz zwycięstwo jest zwycięstwem. Ciężko pisać, że szkoda mi „Aniołów”. Za taką postawę torową, pozatorową – zasłużyli na spadek. Rozkręcił się Rune Holta, wyskok zaliczył Jack Holder. Doyle i starszy Holder pojechali na swoim poziomie, a znów mizernie zaprezentował się Niels-Kristian Iversen. Duńczyk z bardzo dużą dozą pewności zmieni barwy klubowe, ale czy to nie przypadkiem antyreklama?
Po stronie gości każdy pojechał równo – jak zwykle. Bardzo solidnie od kilku spotkań prezentuje się Michael Jepsen Jensen. On tym razem prowadził parę i znów nie zawiódł, bo dziesięć punktów, jak na niego to świetny wynik. Patryk Dudek albo zaczął kombinować z motocyklami i przełożeniami, albo te ustawienia w podstawowym sprzęcie zgubił, bo często zastanawia wynik „3,3,2,0,0”, a w takim meczu „o pietruszkę”, tym bardziej.
BETARD SPARTA WROCŁAW – FOGO UNIA LESZNO 35:55
Ile to ja się nie nagadałem, że „mecz tytanów”, „starcie kosmitów”, itp. itd. Wyszło słabo, bardzo słabo. Mecz nudnawy, nieciekawy, jednostronny od początku do końca. Niektórzy mówili „o nic”, ja mówiłem o pierwsze miejsce w tabeli. To tamci, że „przecież 51 punktów to mission impossible”. Tu się zgadzam, ale jak nie spróbujesz to… No właśnie, dostajesz bęcki. Soooolidne bęcki.
Wrocławianie nie istnieli na starcie i tu w większości kończyły się wyścigi. Były też takie, które „Spartanie” wygrywali na dojeździe do pierwszego łuku, by potem tracić pozycje na trasie.
Man of the match? Jak dla mnie Brady Kurtz. Niemiłosiernie szybki, walczący i nieodpuszczający nawet na centymetr. Oczywiście, wielkie ukłony za komplet dla Bartosza Smektały, który również wykonał tytaniczną pracę. Tak samo, jak Janusz Kołodziej, Piotr Pawlicki i reszta.
Zasłona dymna wrocławian? Być może, ale to wyglądało aż nadto podejrzanie. Sądzę, że w tych czasach nie da się już zaskoczyć torem, a takiej drużyny, jak Fogo Unia Leszno to już wcale. Na betonie – jadą, na przyczepnym – tym bardziej. Ze startu wychodzą, po trasie mijają. Na miejscu Betard Sparty przerobiłbym tor na trójkątny. Może wtedy wynik byłby korzystny. Swoją drogą właśnie kształt trójkąta przypomina jeden z torów do long tracku, zlokalizowany we francuskim Marmande.
Przed nami nowe rozdanie. Play-offy rządzą się swoimi prawami – kocham to stwierdzenie, lecz jest ono prawdziwe jak nigdy, bo każdy z zespołów ma 25% szans na mistrzostwo Polski i tak naprawdę nie liczy się to ile punktów zdobyła Fogo Unia, a ile forBET Włókniarz w rundzie zasadniczej.
Będzie się działo!
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!