Do prawdziwego skandalu doszło w Gorzowie. Kibice czekający na stadionie po 4 godzinach od planowanego rozpoczęcia spotkania dowiedzieli się o obustronnym walkowerze w meczu z GKMem Grudziądz.
Wszystko zaczęło się od opadów deszczu po godzinie 17. Następnie otrzymaliśmy informacje o tym, że mecz nie odbędzie się o swojej pierwotnej planowanej porze. Wydawałoby się, że nic nie może się stać, bo przecież na torze leżała plandeka. Nic bardziej mylnego. Gdy opady ustały i podjęto próbę zdjęcia owej plandeki, okazało się, że była ona wadliwa i przepuszczała wodę.
Od razu zaczęto suszyć tor w Gorzowie, aby doprowadzić go do dobrego stanu. Po jakimś czasie zawodnicy wyszli na obchód toru, chwilę później mieli wyjechać na próbę toru. Natomiast tu zaczynają się problemy, ponieważ na próbie owalu pojawiają się tylko przedstawiciele gospodarzy – Szymon Woźniak oraz Jakub Miśkowiak. Goście z Grudziądza stwierdzili, że tor jest zbyt niebezpieczny i odmówili jazdy na gorzowskim obiekcie.
Sędzia spotkania wciąż podtrzymywał zdanie, że tor jest zdatny do jazdy w czteroosobowej obsadzie. Po długich naradach arbiter podjął decyzję o obustronnym walkowerze.
Antyreklama żużla
Całe wydarzenia skomentował Marek Cieślak, który był obecny w studiu meczu Włókniarza Częstochowa z Apatorem Toruń. Doświadczony szkoleniowiec stanowczo powiedział, że tak to nie może wyglądać. Ekspert jako przykład podał chociażby mecz w Częstochowie, gdzie tor też nie był idealny. Dodatkowo przywołał także ostatnie derby w Grudziądzu, które odbyły się bez problemu i dostarczyły kibicom wielu emocji. Cieślak przyznał na antenie Canal+, że w Częstochowie wszyscy cieszyli się żużlem, podobnie jak we wspomnianym wcześniej Grudziądzu. Natomiast w Gorzowie została pokazana antyreklama naszego sportu.
– To jest właśnie to, że tutaj się cieszymy naszym sportem, naszym meczem. To samo było w Grudziądzu, bo tam też był piękny mecz, a tutaj taka bomba, nie fajnie – mówił na antenie Canal+ wyraźnie zszokowany informacjami z Gorzowa trener.
Żużlowcy zrobili się zbyt miękcy!
Zdaniem eksperta stacji Canal+ tak nie może to wyglądać. Marek Cieślak wspomniał, że takie sytuacje miały już miejsce, ale zostały one „zmiecione pod dywan”. Były zawodnik Włókniarza Częstochowa przywołał turniej o Złoty Kask w Pile z 2019 roku, kiedy to żużlowcy zbuntowali się skutecznie odwołując tamtejsze zawody.
Ekspert wspomniał także o finale IMP w Krośnie z zeszłego roku. Cieślak przyznał, że nie może tak być, ponieważ za chwilę zawodnikom się coś nie spodoba i stwierdzą, że nie pojadą. Były żużlowiec powiedział jasno, że nikt nie mówił, że w żużlu zawsze będzie pięknie i kolorowo. Na koniec 73-latek wyraźnie przyznał, że jest to fatalna reklama naszego ukochanego sportu żużlowego.
– To jest pokłosie właśnie pewnych zdarzeń w przeszłości. Złoty Kask w Pile, kiedy zawodnicy się zbuntowali. Mieli trochę racji, ale nie całkiem. Wtedy to się wszystko rozmyło. Finał IMP w Krośnie, gdzie część chciała jechać, część nie. To tak nie może być. Potem się okaże, że zawodnicy kiedy coś nie będzie się im podobać to powiedzą, że nie jadą. Nikt nie powiedział, że na żużlu zawsze będzie słońce świeciło i będzie pięknie. Wszyscy muszą to przemyśleć, bo to nie jest dobra reklama naszej dyscypliny – powiedział dosadnie Marek Cieślak.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!