Jeśli chodzi o PGE Ekstraligę, to wydaje się, że wszystkie najważniejsze karty zostały już rozdane. Większość klubów kończy bowiem budowę składu i nie inaczej jest u INNPRO ROW-u Rybnik.
Rybniczanie po trzech sezonach spędzonych na zapleczu wracają do elity. Utrzymać się w niej będzie zdecydowanie trudniejszym zadaniem, a przypuszczalny skład „Rekinów” także mówiąc zwięźle nie będzie powalać na kolana. Kibice mieli ogromne nadzieje, gdyż na rynku transferowym działo się naprawdę sporo, a do wzięcia byli naprawdę klasowi zawodnicy. Jason Doyle, Szymon Woźniak czy Andrzej Lebiediew – to zaledwie kilka z nich. Żaden natomiast nie trafi do ekipy z Górnego Śląska.
Od momentu wywalczenia awansu do PGE Ekstraligi z Rybnika dochodzą jedynie wiadomości, że kolejni zawodnicy żegnają się z klubem. Listę tę otworzył Norick Blödorn, a później kolejno dołączyli do niego Jakub Jamróg, Patrick Hansen i ostatnio Brady Kurtz. Tym samym jedynymi zawodnikami oprócz juniorów, którzy jeszcze pozostali w kadrze są Rohan Tungate i Grzegorz Walasek. Ciężko jednak oczekiwać, by Polak, który średnio sobie poradził w Metalkas 2. Ekstralidze został w klubie na starty w PGE Ekstralidze. Inaczej ma się sprawa Australijczyka.
Tungate i nowe twarze w ROW-ie Rybnik
Ten w ostatnich latach był liderem swoich drużyn i nie inaczej było w Rybniku. Skuteczniejszy był jedynie Brady Kurtz, lecz to właśnie „Australijska pchła” zapewniła ekipie ROW-u awans do PGE Ekstraligi w ostatnim meczu w Bydgoszczy. Podobnie jak i Jamróg, już przed sezonem miał zapewnienie o pozostaniu w klubie w przypadku wygranej w finale, lecz już wiemy, że w przypadku Polaka ta umowa nie została dotrzymana.
Tungate zdecydowaną większość swojej kariery spędził na zapleczu, a jedynymi występami z najlepszymi mógł pochwalić się podczas sezonu „covidowego”, kiedy wystąpił w trzynastu biegach Falubazu Zielona Góra. W Rybniku mają teraz nadzieję, że powtórzy się casus Rasmusa Jensena, po którym nie było widać różnicy poziomów rozgrywkowych.
Tak jak już wspominaliśmy jakiś czas temu, do Rybnika z Ostrowa przeniesie się też Gleb Czugunow. Rosjanin z polskim paszportem tym samym wróci do PGE Ekstraligi po rocznym rozbracie. Wraz z nim na Górny Śląsk powędruje Chris Holder. Australijski Indywidualny Mistrz Świata z sezonu 2012 stanie przed szansą ponownego pokazania się w Najlepszej Żużlowej Lidze Świata. Teraz jednak od niego będzie zależało niezwykle wiele, a on sam by dać nadzieję rybnickim kibicom, musi nawiązać do swoich mistrzowskich sezonów.
Czwartym pewniakiem do jazdy w zielono-czarnym kevlarze jest natomiast Maksym Drabik. Syn legendy Włókniarza Częstochowa po zawieszeniu w niczym nie przypomina zawodnika, którego znaliśmy z czasów juniora. Pobyt w Rybniku ma mu natomiast pomóc „przypomnieć” sobie, jak się jeździ na najwyższym poziomie. Potencjał ma ogromny, lecz teraz musi z powrotem „wybuchnąć”. Tym samym w składzie pozostało już tylko jedno wolne miejsce.
Z nim też jest największy problem, gdyż pozycja U24 jest bolączką wielu drużyn. W kontekście ROW-u dało się usłyszeć, że jedną z opcji jest Casper Henriksson, który dotychczas rywalizował w Krajowej Lidze Żużlowej. Ponadto w Rybniku rozglądają za Duńczykami, jak np. Mikkelem Andersenem, Bastianem Pedersenem czy Nicolaiem Heiselbergiem. Czas pokaże na jaki ruch zdecydują się działacze zielono-czarnych.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!