W minioną niedzielę przy „W69” miejscowy Falubaz rywalizował z rybnickim ROW-em. Mecz skończył się wyraźnym zwycięstwem gospodarzy, jednak widowisko, jakie zaserwowano w Zielonej Górze było naprawdę wyborne. Zobaczcie, co po spotkaniu powiedział w rozmowie z nami, Grzegorz Zengota.
Przeplatany występ
Popularny „Zengi” był drugim po Krystianie Pieszczku najlepiej punktującym zawodnikiem rybniczan w niedzielnym spotkaniu. Zainkasował łącznie siedem punktów, natomiast jego skuteczność była zmienna, jak w kalejdoskopie. W jednym wyścigu potrafił przywieźć do mety trzy „oczka”, w kolejnym zaś „zerówkę”. Co powiedział na temat swojej postawy?
– Lepsze występy były przeplatane ze słabszymi. Nie mogę być zadowolony. Owszem, dwa biegi dobre, solidne. Jechałem wtedy odpowiednio i dobrze stylowo. Niestety te biegi, z których mogę być dumny, zostały przytłumione tymi pozostałymi – gorszymi. W nich prawdopodobnie podejmowałem złe decyzje. Szkoda, ale to kubeł zimnej wody dla mnie i mojego zespołu. Ciężka przeprawa przed nami. Będziemy walczyć o to, żeby wyjść z tej strefy zagrożonej spadkiem. Liczymy nawet po cichu, że koniec końców uda nam się wjechać do play-offów. Tego byśmy chcieli, a ja głęboko w to wierzę. Biorę się teraz do pracy, żeby te błędy które pojawiają się w meczach, zostały po prostu wyeliminowane – tłumaczył Zengota w rozmowie z naszym portalem.
Mimo pogromu, świetne widowisko
Nieczęsto zdarza się, żeby mecze w polskich ligach były tak obfite w znakomite wyścigi, szczególnie jeśli chodzi o spotkania „do jednej bramki”. W niedzielne popołudnie w Zielonej Górze kibice mieli prawdziwą ucztę speedwaya. Jak widzi to „Zengi” z perspektywy toru?
– Może wynik tego nie oddaje, ale nie zawsze on jest odzwierciedleniem tego, co się dzieje na torze. Myślę, że widowisko dla kibiców było świetne. Cieszę się, że mogłem znowu tutaj się pojawić i – można powiedzieć, że przed swoją starą publicznością i obecnie rybnicką, która mi kibicuje – fajne wyścigi odjechać.
Sentymentalne powroty
Jak wiadomo, Grzegorz Zengota jest wychowankiem klubu spod znaku Myszki Miki. Większą część kariery spędził właśnie przy „W69”. Jakie odczucia towarzyszą mu w spotkaniach, których jedzie przeciwko swojemu byłemu zespołowi?
– Ja do Zielonej Góry zawsze wracam z miłą chęcią. Wiadomo, po przeciwnej stronie barykady nie jest to wtedy taki zwykły mecz, jak każdy inny. Myślę, że jednak już do tego przywykłem w pewnym sensie. To jest moja praca. Do Zielonej Góry zawsze będę miał sentyment i jej kibicował, natomiast najważniejsze jest w tej chwili dobro mojego zespołu. Jestem ponadto kapitanem drużyny, więc robię wszystko by jak najlepiej kolegom pomagać, a w kwestii spotkań z Zieloną Górą dzielić się doświadczeniem, które już na tym torze nabyłem – mówi nam żużlowiec ROW-u.
Ważna duża ilość jazdy
Zengota jest jednym z tych zawodników, który wykorzystuje jak najwięcej okazji do startów. Niedawno ścigał się w niemieckim Stralsund w turnieju o puchar burmistrza tegoż miasta. Jak ważne są dla niego takie mniejsze, niekomercyjne imprezy?
– Staram się jeździć jak najwięcej. Tylko siedząc na motocyklu mogę się dalej rozwijać i eliminować różne mankamenty i błędy, które popełniam. Siedząc w domu i patrząc, jak inni jeżdżą, tego nie osiągnę. Nie jestem zwolennikiem takiej postawy. Liczę, że takie występy pomogą w złapaniu tej optymalnej dyspozycji – spuentował Grzegorz.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!