Unia Leszno podczas 9. rundy PGE Ekstraligi rozgromiła na własnym obiekcie Apator Toruń 56:34. Gościom z Torunia nie pomógł nawet fakt, że "Byki" przystąpiły do tego spotkania bez swoich trzech podstawowych zawodników. Pomimo nieobecności Janusza Kołodzieja, Andrzeja Lebiediewa oraz Damiana Ratajczaka leszczynianie spuścili porządne lanie podopiecznym Piotra Barona. Takiego wyniku nie spodziewali się chyba nawet najbardziej zagorzali fani leszczyńskich "Byków", a nawet ci najbardziej pesymistyczni fani Apatora. Po meczu na Stadionie im. Alfreda Smoczyka na wywiad dla redakcji speedwaynews.pl zgodził się Bartosz Smektała, który między innymi opowiedział o uldze jaką poczuł po meczu z Toruniem.
Antoni Lehmann (speedwaynews.pl): Zdziesiątkowana Fogo Unia Leszno pokonuję pokaźnie Apator Toruń. Presja przed meczem była duża?
Bartosz Smektała (Fogo Unia Leszno): – Bardzo się cieszymy z tego wyniku, który udało nam się zdobyć. Obawialiśmy się tego meczu, bo jakoby nie patrząc to my jesteśmy w okrojonym składzie, a drużyna z Torunia jest w komplecie. Praktycznie w każdym biegu nazwisko, które jest solidnym zawodnikiem. To zwycięstwo było nam potrzebne.
Chyba nikt się nie spodziewał, że z Apatorem pójdzie tak łatwo.
– No my też się nie spodziewaliśmy. Patrząc na to jaka sytuacja jest u nas w drużynie, to każdy wynik na plus brali byśmy w ciemno, ale takiego to chyba naprawdę nikt się nie spodziewał.
Z Twojej strony 12 punktów. Po takim występie chyba możesz wreszcie odetchnąć z ulgą?
– Jakby było słychać huk, to ten kamień spadający z moich pleców to na pewno po ostatnim wyścigu. Ja cały czas pracowałem, cały czas się starałem. To nie jest tak, że komuś nie zależy, że ktoś chce robić w Gorzowie dwa zera. Po takim meczu źle się wraca do domu. Staram się robić to co mogę, żeby to wszystko grało i cieszę się, że dzisiaj pojechałem dobre zawody.
Takie występy jak ten przeciwko Apatorowi dodatkowo napędza?
– Dla mnie na pewno to taki kopniak, bo tyle punktów co ja dzisiaj zrobiłem to nie wiem czy jak zsumuję trzy ostatnie mecze to będzie taki wynik. Zawsze się mówi, że człowiek jest dodatkowo zmotywowany po słabym meczu, ale uważam, że lepiej jest być zmobilizowanym po dobrym spotkaniu, bo to chce się jeszcze bardziej, a po słabym ciężko się wraca do domu.
Przed meczem była plandeka, ale czy ten tor był zbliżony do tego, na którym trenowaliście?
– Tor dzisiaj przygotowany był bardzo zbliżony do tego co było na treningach. Trenowaliśmy w normalnych warunkach. Wiemy, że przed meczem była nałożona plandeka. Natomiast te ustawienia, których używałem na treningach zwyczajnie zadziałały.
Juniorzy dzisiaj wreszcie dowieźli swoje. Co jednak Twoim zdaniem było dzisiaj najważniejsze?
– Z pewnością. Jak juniorzy przywożą podwójne zwycięstwo to seniorom jest lżej. Wydaję mi się, że to cała drużyna jechała dzisiaj równo i to moim zdaniem był klucz do sukcesu w tym spotkaniu.
Kibice obecni na stadionie dodali otuchy?
– Widzą, że jest ciężko. Poza tym ten hejt na mnie się zrobił od początku sezonu, ale niektórzy mnie niezmiennie wspierają i ja to czuję i chciałbym bardzo podziękować.
Ostatni mecz w Gorzowie nie wyszedł. Dlaczego?
– Jeżeli chodzi o mecz w Gorzowie, ja nigdy tam dobrze nie punktowałem. Też nie chciałbym się tłumaczyć, ale po powrocie z Gorzowa okazało się, że jedna część z motocykla była pęknięta. Mianowicie guma pod gaźnikiem przez co motor łapał fałszywe powietrze. Ja nie mówię tego, że to przez to słabo pojechałem, bo patrząc przez wszystkie lata w Gorzowie zawsze mi ciężko szło. Także jak coś się wali to już się wszystko wali.
Ściągnięcie Bena Cook’a dodatkowo zmotywowało?
– Zadziałało to oczywiście motywująco, ale to nie jest problemem. Powiedziałem kiedyś, że nie boję się rywalizacji o skład i nasza praca jest jak każda inna. Jeżeli ktoś jest lepszy to on pracuję. W naszym przypadku jedzie ten lepszy. Ciężej mi było z tym hejtem, który gdzieś tam się wylewał i jakieś niemiłe wiadomości i to faktycznie mnie najbardziej z tego wszystkiego było najgorsze.
Dużo krytyki spadło na Ciebie w ostatnim czasie, prawda?
– Musiałem się odciąć od mediów społecznościowych. Patrząc na to, że jeżdżę ponad 10 lat na żużlu to z takim doświadczeniem nie miałem „przyjemności” się spotkać, ale dlatego dziękuję tym, którzy mnie wspierają nie zależnie od wyniku, bo wiem, że są takie osoby. Czułem, że są ze mną w tych trudnych momentach i mnie wspierali.
Tobie przecież zależy tak samo na wygrywaniu jak każdemu innemu zawodnikowi.
– Dokładnie. Czy to jestem ja, czy to jest inny zawodnik, nikt nie chce przegrywać. Każdy by chciał do domu przyjechać z maksymalną ilością punktów. Nieważne, czy ty przyjeżdżasz na trening, czy na sparing, czy jeździsz w Szwecji, czy w Polsce, czy w Anglii. Zawsze chcesz wygrywać, nieważne jakie to są zawody.
Gdy broni się barw macierzystego klubu, chyba trochę bardziej przeżywa się mecze?
– Tu jest sytuacja złożona, jestem wychowankiem tego klubu. To jest nie tylko moja praca, ale ja chcę dla tego klubu jak najlepiej. Poza tym, że jestem zawodnikiem to jestem też fanem Unii Leszno. Wiadomo, że każdy woli, żeby kibice cię wspierali niż na ciebie gwizdali. Gwizdy absolutnie nie motywują do pracy, bo przez to pojawiają się głupie myśli, czy ty nadal się nadajesz. Lepiej gdy to wparcie jest cały czas, bo przecież chcesz tak samo dobrze dla tego klubu jak kibice.
Za dwa tygodnie wyjazd do Zielonej Góry. Jakie masz wspomnienia z tym torem?
– W Zielonej Górze bywało różnie. Dawno też tam nie jeździłem. Przed meczem na pewno obejrzę sobie jakieś dwa spotkania i je przeanalizuję pod względem doboru odpowiednich i najszybszych ścieżek.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!