Podczas 3. kolejki PGE Ekstraligi, Unia Leszno zremisowała na własnym obiekcie z Falubazem Zielona Góra 45:45. Po meczu Łotysz, Andrzej Lebiediew zabrał głos. Lider "Byków" przyznał, że traktuje ten remis jak porażkę.
Żużlowe El Clasico nie zawiodło oczekiwań kibiców – tych bardzo, bardzo licznie zgromadzonych na trybunach, ale też i tych przed telewizorami. Ostatecznie obie ekipy podzieliły się punktami. Falubaz Zielona Góra jako beniaminek do tej pory spisuje się świetnie. Po trzech kolejkach mają na koncie 3 duże punkty w tabeli ligowej. Niekwestionowanym liderem gości oraz zawodnikiem meczu był fenomenalny tego dnia Jarosław Hampel 14 punktów.
Po stronie leszczyńskiej z pewnością po spotkaniu pozostał niedosyt. „Bykom” tego dnia szczęście mówiąc krótko nie sprzyjało. Dwa defekty zawodników Fogo Unii, Janusza Kołodzieja, który wówczas wiózł do mety dwa „oczka”, ale także Bartosza Smektały, któremu maszyna odmówiła posłuszeństwa w gonitwie, w której jechał na Michała Curzytka. Do tego doszedł też jak się finalnie okazało, kosztowny błąd Keynana Rew. Najlepszym zawodnikiem gospodarzy tego dnia był Andrzej Lebiediew. Łotysz na „Smoku” wywalczył 12 punktów i bonus.
Traktuje ten remis jak porażkę
Po meczu w Lesznie 30-latek nie krył rozczarowania wynikiem tego spotkania. Łotysz przyznał, że ten remis z Zieloną Górą można porównać do porażki. Lebiediew powiedział także, że szczęście nie było sprzymierzeńcem Unii Leszno podczas tego meczu. Głównie za sprawą dwóch defektów. Zawodnik „Byków” wyznał otwarcie, że nie jest on zadowolony ze swojej postawy na torze. Łotysz twierdził, że nie udźwignął on ciężaru w ostatnim biegu zawodów. 30-latek opowiedział, że miał on inną wizualizację na tę gonitwę.
– Jest duży niedosyt. Tak naprawdę ten remis można porównać z porażką. Nie mieliśmy szczęścia w tym dniu, mieliśmy dwa defekty. Stracone punkty na trasie, także na pewno boli ten mecz. Sam z siebie nie jestem też zadowolony z tego piętnastego biegu. Nie udźwignąłem ciężaru. Wygrałem start i dałem się ominąć. Muszę dalej pracować nad tym, żeby w tych najważniejszych momentach udźwignąć takie sytuacje. Inny obrazek miałem w głowie. Przy pełnych trybunach chciało się minąć linie mety jako pierwszy i wprowadzić stadion w euforie, ale niestety taki malutki smutek – mówił Andrzej Lebiediew.
źródło: Materiały prasowe Unii Leszno
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!