Texom Stal Rzeszów drżała o wynik do samego końca. Menedżer Paweł Piskorz nie ukrywa, że gospodarze mieli sporego pecha.
Texom Stal Rzeszów ma jeden cel – awans do 1. Ligi Żużlowej. Rzeszowski klub zasiadł na pozycji lidera 2. Ligi Żużlowej i najpewniej nie będzie chciał jej oddać do samego końca. Paweł Piskorz miał jednak spory ból głowy podczas sobotniego meczu z Ultrapur Startem Gniezno.
Menedżer mówi o pechu
Ktoś musiał rzucić urok na Texom Stal Rzeszów. Guślarz postarał się na tyle, aby zawodnicy rzeszowskiego kluby zanotowali aż trzy defekty na punktowanych pozycjach. Krystian Pieszczek jechał na podwójnym prowadzeniu, kiedy na ostatnim łuku doszło do defektu. Ucierpiało wówczas biurko w boksie zawodnika, a sam Pieszczek we wcześniejszym biegu został wykluczony po upadku na pierwszym łuku. Peter Klidemand stracił oponę w czternastej odsłonie meczu, przez co oglądaliśmy emocje do samego końca.
Paweł Piskorz nie ukrywa, że wynik meczu mógł być wyższy. – Nie wiem, co się może jeszcze wydarzyć. Chyba pożar. Gdyby nie defekty, upadek Krystiana, to – jak wyliczyliśmy wstępnie, mecz mógł zakończyć się wynikiem 53:37 – mówi menedżer dla nowiny24.com. – Na pecha nie ma jednak rady, ale liczą się trzy punkty. To jest dla nas najważniejsze.
Rzeszowianie pojadą jako wicelider do Daugavpils, gdzie zmierzą się z tamtejszym Optibet Lokomotivem. Paweł Piskorz liczy natomiast, że do tego czasu, znajdzie się egzorcysta, który zdejmie fatum z Texom Stali. – Jedziemy dalej, wszystko przed nami. Jeżeli ktoś przeczyta ten artykuł i zna jakiegoś egzorcystę, to prosimy zgłosić się do klubu. Chętnie skorzystamy z usług. Mam nadzieję, że limit pecha został już wyczerpany do końca sezonu – kończy z uśmiechem.
Co z Łęgowikiem?
Ultrapur Start Gniezno może mówić o pewnej dozie szczęścia. Gdyby nie kontuzja, z pewnością Kapcer Gomólski przywiózłby znacznie większą ilość punktów. Hubert Łęgowik przyjechał do Rzeszowa po dwóch latach reprezentowania Stali. Tomasz Fajfer uważa, że to właśnie było powodem słabszej dyspozycji polskiego seniora. – Trochę już w tym sporcie jestem i wiem, że na przykład jeżeli zawodnik jeździł w danym klubie 2-3 lata wcześniej, już nie działa, bo zmienia się nawierzchnia. Nieraz to nawet przeszkadza, bo zawodnik bazuje na tym, co było i błądzi. Tak się stało z Hubertem – uważa szkoleniowiec czerwono-czarnych.
Ultrapur Start Gniezno poczeka na kolejne spotkanie do początku sierpnia. Wówczas do Gniezna przyjedzie drużyna Nikołaja Kokina. Gnieźnianie zajmują obecnie trzecie miejsce w ligowej tabeli.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!