Minęło kilka lat od ostatniego sezonu Australijczyka w PGE Ekstralidze. Powrót do ścigania na najwyższym poziomie był szczególny.
W 2025 roku Brady Kurtz wrócił do PGE Ekstraligi po kilku latach przerwy, gdy reprezentował barwy Fogo Unii Leszno. Jego ostatnim sezonem w elicie był rok 2020. Wtedy to Australijczyk łączył już jednak jazdę dla leszczynian z jazdą dla łódzkiego Orła, do którego szybko został wypożyczony. Po pięciu sezonach jazdy na zapleczu przyszedł dla Kurtza czas by ponownie spróbować sił w PGE Ekstralidze.
Kluczowy zawodnik „Spartan”
Brady Kurtz do Betard Sparty Wrocław przyszedł z Innpro ROW Rybnik jako najlepszy zawodnik zaplecza najlepszej ligi świata. Razem z „Rekinami” w 2024 roku wygrał Metalkas 2. Ekstraligę. W glorii i chwale opuścił Rybnik by podbijać PGE Ekstraligę w klubie z dużymi ambicjami. Kurtz przychodząc do Wrocławia zastąpić miał legendę klubu – Taia Woffindena. Zrobił to w niesamowitym stylu.
Co prawda pierwsze spotkanie po powrocie na najwyższy poziom rozgrywkowy nie był optymistyczny. Podczas rywalizacji w Toruniu australijski żużlowiec nie zachwycał. Jednak z meczu na mecz wyglądało to coraz bardziej obiecująco.
Kurtz do tego stopnia błyszczał na ekstraligowych torach, że stał się liderem zespołu prowadzonego przez Dariusza Śledzia. Nawet najlepszy zawodnik PGE Ekstraligi – Artiom Łaguta przez sporą część sezonu miał gorszą średnią od klubowego kolegi z Australii. Ostatecznie Łaguta w przeciągu całego ligowego roku okazał się lepszy o 0,027 pkt/bieg.
Australijczyk w sezonie PGE Ekstraligi osiągnął średnią 2,209 pkt/bieg. W domowych meczach wykręcając ponad 2,5 pkt/bieg. Wyjazdy aż tak imponujące nie były, ale średnia 1,805 pkt/bieg i tak wygląda bardzo solidnie.
W fazie play-off Brady Kurtz nie zszedł poniżej swego poziomu. Półfinał w Toruniu, którego toru najwyraźniej australijski zawodnik nie lubi zaczął się dla niego kiepsko. Koniec końców Kurtz przebudził się w drugiej fazie zawodów i również dzięki niemu wrocławska Sparta miała jeszcze cień szansy na odwrócenie losów dwumeczu. Jego zespołowi jednak nie udało się tychże losów odmienić. Wrocławianom i Kurtzowi przyszło rywalizować o brąz.
Dwumecz z grudziądzkim GKM-em okazał się być dla „Spartan” formalnością. Kurtz w wygranym 61:29 pierwszym spotkaniu zdobył 14 punktów w 5 startach. Mecz w Grudziądzu to zdobycz porównywalna z jego wyjazdową średnią, bowiem Australijczyk zgromadził przy Hallera 9 punktów w 5 startach.
Debiut marzeń, jednak z niedosytem
Pochylając się nad 2025 rokiem w wykonaniu Kurtza nie można zapomnieć o jego wyczynie w cyklu Speedway Grand Prix. Australijczyk debiutował w rywalizacji to tytuł indywidualnego mistrza świata. Kurtz miejsce w stawce zapewnił sobie poprzez awans z Grand Prix Challenge, który rok wcześniej odbył się w czeskich Pardubicach.
Australijski zawodnik dosłownie do samej mety Grand Prix Danii w Vojens miał szansę na złoty medal. Gdyby udało mu się je zdobyć byłby pierwszym debiutantem w historii cyklu, który by tego dokonał. Na przeszkodzie stanął jednak Bartosz Zmarzlik, zdobywając swój szósty tytuł w karierze. Kurtz przegrał z Polakiem o zaledwie jeden punkt!
Kurtz przeszedł jednak do historii, a to dlatego że jako pierwszy żużlowiec w 30-letniej historii cyklu Speedway Grand Prix wygrał pięć turniejów z rzędu.
Brady KurtzAby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!