Ostatnie miesiące Patryk Wojdyło spędził po drugiej stronie półkuli. Tam mógł nie dość, że cieszyć się wysokimi temperaturami to jeszcze ścigał się na żużlu.
Wziął udział bowiem w cyklu Indywidualnych Mistrzostw Argentyny. W przekroju dwunastu rund zgromadził przy swoim nazwisku 179 punktów, co dało mu tytuł mistrza tego kraju. Jest to trzeci w historii reprezentant Polski, który osiągnął ten wyczyn. W Ameryce Południowej swoich sił próbowało wielu. Był to m.in. Jakub Jamróg, Dawid Stachyra, Adrian Gomólski, Mariusz Fierlej czy Rafał Fleger. To właśnie ta pierwsza dwójka w ubiegłych latach sięgała także po mistrzowską koronę.
Wiele ludzi nie traktuje jednak poważnie tych zawodów. O zawodnikach rodem z Argentyny mówią w kontekście amatorów. Jednak jak pokazał tegoroczny cykl, potrafią oni rywalizować na równi z tymi, którzy regularnie startują w Europie. Uwagę na to zwrócił także zawodnik ROW-u Rybnik. – Zyskałem sportowo, poznając nowe, wymagające tory i mając nieustanny kontakt z motocyklem. Wziąłem udział w dwunastu (!) turniejach, które jak wiemy trwają po kilka godzin i kończą się późną nocą. Koledzy z toru nie oddawali punktów za darmo i trzymali gaz. Uwieńczeniem tego wysiłku był tytuł Indywidualnego Międzynarodowego Mistrza Argentyny a puchar wrócił ze mną do Europy – rozpoczął.
Nie tylko żużel
Podczas pobytu tam Wojdyło miał okazję przeżyć coś niesamowitego. Wziął udział bowiem w ogromnej fecie po finale mundialu w Katarze. Reprezentacja Argentyny je wygrała, a sam kraj, który był oddalony o blisko 14 tysięcy kilometrów, oszalał z radości. Wychowanek rzeszowskiej Stali oprócz uczestnictwa w turniejach skorzystał także z fauny i flory. – Zyskałem również prywatnie. Odkryłem wspaniałe miejsca, byłem świadkiem wielkiej fety po zdobyciu przez Argentynę tytułu Mistrza Świata w piłce nożnej a przede wszystkim zawarłem nowe przyjaźnie. Wszyscy byli dla mnie otwarci i przyjaźni – mówi dalej na swoim fanpage’u.
Tak długi pobyt poza domem z pewnością był też wyzwaniem dla samego zawodnika. Skorzystał on z uprzejmości innego uczestnika mistrzostw – Christiana Zubillagi, u którego zamieszkał przez ten czas. Co ciekawe jego mechanikiem w Argentynie był Sebastián Clemente, który jeszcze przed rokiem sam rywalizował w Mistrzostwach. Jak zapowiada reprezentant Polski, nie żegna się on z krajem, z którego wywodzi się tango. – Nie mówię do widzenia, mówię do zobaczenia – zakończył.
Wojdyło nie będzie miał teraz zbyt długiego odpoczynku. Niebawem rozpoczną się wyjazdy na tor, w tym także w jego Rybniku. Później z kolei czekają go mecze sparingowe, których ROW ma co niemiara. Pierwszy z nich Wojdyłę i jego kolegów z Górnego Śląska ma mieć miejsce już za niecały miesiąc w Opolu.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!