Z Wiceprezesem WTS Warszawa Wojciechem Jankowskim rozmawialiśmy o perspektywach powrotu żużla do stolicy oraz turniejach Nice Cup.
– Arkadiusz Pietrzak: Panie Wojtku jak to się stało, że został pan prezesem WTS Warszawa?
– Wojciech Jankowski: Formalnie w KRS jestem wiceprezesem, a prezesem jest Ireneusz Kurzyński. Zajmuje się on jednak bardziej swoimi rzeczami, a sprawy związane stricte z WTS Warszawa delegował na mnie. A jak do tego doszło? No to już jest kawałek historii. Stowarzyszenie powstało 10 lat temu i na walnym zgromadzeniu została przedstawiona moja kandydatura. Całe gremium było za moją osobą, więc podjąłem się tego trudnego zadania. I tak jest do dnia dzisiejszego.
– Warkotu motocykli w Warszawie nie ma już ponad 20 lat. Jak to obecnie wygląda? Jakie są perspektywy na żużel w Warszawie?
– Stowarzyszenie, które ja reprezentuję, ma odpowiednią licencję do współzawodnictwa w sporcie żużlowym. Licencja ta jest nadawana przez PZM. Pod względem formalno-organizacyjnym my jesteśmy członkiem PZM. Zawodnicy mogą z nami podpisywać kontrakty. Mamy jako stowarzyszenie możliwość organizacji turniejów. Zgodnie z regulaminem PZM, klub spełnia wszystkie wymogi. Jedyny problem to jak wszyscy wiedzą infrastruktura. To jest jedyna trudność, która nas blokuje przed dalszymi działaniami. Pyta pan o perspektywę, więc odpowiadam – jeśli uzyskamy dostęp do stadionu Gwardii przy ulicy Racławickiej, to kwestia roku może dwóch, żeby tor przywrócić do funkcjonowania. Jeśli nie uda się tego dostępu uzyskać, to ta perspektywa znacząco się wydłuży.
– Ostatnio pan Marek Kraskiewicz mówił, że jeśli będzie żużel w Warszawie, to nie będzie to na stadionie Gwardii. Więc pytam u źródła jak pan to widzi?
– Ja to widzę zupełnie inaczej. Zgodnie z projektem miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, 7 hektarów przy ulicy Racławickiej przeznaczone są wprost na działalność sportowo-rekreacyjną. Więc nie ma żadnych przeszkód. Po prostu zgodę na zagospodarowanie tego terenu przez nas musi wyrazić instytucja, która obecnie posiada trwały zarząd nad nieruchomością należącą do Skarbu Państwa. Od 2019 roku jest to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a wcześniej była to Komenda Główna Policji.
– Widzi pan możliwość dogadania się z nimi co do tego terenu?
– W dalszym ciągu podejmujemy próby. Jest to bardzo trudny dialog. Wydaje mi się, że instytucje, które zarządzają tą nieruchomością, muszą same sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nie jest to wstydem, że od 2012 roku te 7 hektarów gruntu, które przecież należy do Skarbu Państwa, jest tak zaniedbane. Jest to duży nietakt ze strony rządzących obiektem, że ten teren jest niezbędny do utrzymania – zacytuję tutaj fragment listu, jaki otrzymaliśmy od szefa ABW „porządku konstytucyjnego w tym kraju”. Skoro oni tak nam napisali to uważam, ze w takiej sytuacji ten teren powinien chociaż jakoś wyglądać, a w tej chwili jest to 7 hektarów od wielu lat zamkniętych na kłódkę w samym sercu stolicy. Więc nawiązując do pana pytania uważam, że z każdym da się dogadać, tylko druga strona musi podjąć z nami ten dialog. Przez ostatnie 8 lat nie było nawet woli tego dialogu z drugiej strony. Będziemy jednak dalej próbowali. Dodam, że nie ma znaczenia, kto zwraca się z prośbą o spotkanie: sportowcy, politycy, samorządowcy, media. Reakcja jest zawsze taka sama.
– Waszym marzeniem jest, żeby żużel był jednak na Gwardii? Czy wchodzi w grę nowa lokalizacja?
– Ze względu na bardzo duże problemy z dokumentami planistycznymi i gospodarką przestrzenną stolicy, wynikającą z braku wolnych terenów, stadion Gwardii jest jedynym obiektem, który możemy brać pod uwagę w granicach administracyjnych miasta stołecznego Warszawy do reaktywacji sportu żużlowego. To jest moje zdanie. Inne osoby mogą mieć oczywiście inne zdanie. Żużel musi funkcjonować na obiekcie wielofunkcyjnym, a takim jest w chwili obecnej tylko stadion przy Racławickiej.
– A czy remont stadionu Gwardii nie pochłonie większych kosztów, niż jednak budowa nowego obiektu?
– Uważam, że odtworzenie toru żużlowego na Gwardii byłoby nadal tańsze, niż budowa nowego. Musimy jednak tu rozgraniczyć dwie kwestie. Chodzi o zagospodarowanie samego toru oraz całej infrastruktury z nim związanej. Dalej uważam, że Gwardia jest jedynym obiektem, który gwarantuje nam możliwość krokowego przywracania go do sportu żużlowego. Te prace musiałyby odbywać się stopniowo. Na początek oczywiście odbudowa toru. Jakby był tor, to potem infrastruktura, która z kolei pozwoliłaby nam na organizację zawodów.
– Przez ostatnie lata był pan jednym z głównych organizatorów turniejów Nice Cup. W sezonie 2024 już ich nie będzie, dlaczego?
– Wszystko się zgadza. Już to kilkukrotnie mówiłem i powtórzę. Ubiegłoroczna edycja była jubileuszową 10. i zarazem ostatnią edycją. Był to jeden z najdłuższych cykli tego typu zawodów. Turnieje były finansowane przez prywatną firmę i zdecydowanie spełniły swoją rolę. W zawodach startowało łącznie ponad 600 zawodników. Rundy odbywały się w różnych krajach. Były to zawody w różnych klasach sprzętowych. W sumie byli zawodnicy reprezentujący 12 nacji. Startowały też przecież kobiety. Firma Nice, którą mam przyjemność od prawie 15-stu lat reprezentować na rynku, nie jest przecież związana bezpośrednio biznesowo z żużlem, zrobiła mnóstwo dobrego.
– Panie Wojtku, dziękuję za rozmowę i życzę aby udało się panu przywrócić czarny sport w stolicy.
– Ja również bardzo dziękuję i pozdrawiam wszystkich kibiców.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!