Nie doszło do skutku jedno z zaplanowanych na piątkowy wieczór spotkań. Betard Sparta Wrocław miała podejmować Krono-Plast Włókniarz Częstochowę.
Spotkanie we Wrocławiu zaplanowano na godzinę 20:30 i miało być drugim meczem PGE Ekstraligi rozegranym w ramach siódmej kolejki. Miało, bo ostatecznie ten mecz do skutku nie dojdzie. Od rana do mniej więcej godziny czternastej we Wrocławiu padał deszcz.
Po tym czasie przystąpiono do działania i robiono wszystko, żeby przygotować tor. Kluczowy był fakt, że spotkanie to nie miało statusu meczu zagrożonego – to oznacza, że nie było wymogu rozkładania plandeki. Tor przyjął przez to bardzo dużo wody.
Robiono co tylko się dało, a tor ubijały… busy zawodników, które wjeżdżały od strony bramy maratońskiej. Liczono, że takie działania pomogą nawierzchnię doprowadzić do lepszego stanu. To jednak niewiele dało.
Mecz został przełożony
Prace na torze trwały, ale im bliżej początku meczu tym więcej pojawiało się pytań o to czy spotkanie w ogóle dojdzie do skutku. O godzinie 20:10 odbyła się próba toru w trybie ekstraordynaryjnym – oznacza to, że zawodnicy wyjechali na tor, ale nie jest to oficjalna próba toru. Ze strony Betard Sparty Wrocław na tor wyjechał Maciej Janowski i Artiom Łaguta. Goście natomiast do testowania nawierzchni wysłali Kacpra Worynę i Piotra Pawlickego. Już wtedy było widać, że prawdopodobieństwo rozegrania meczu było niewielkie. Jak się potem okazało, była to prawda.
Chwilę przed planowaną godziną rozpoczęcia meczu spiker, Jacek Dreczka ogłosił, że rywalizacji na torze nie zobaczymy. To oczywiście spotkało się z niezadowoleniem kibiców i gwizdami. Niepocieszeni kibice udali się do wejścia, lecz swoją złość głośno i wyraźnie komunikowali. Sędzia spotkania, Michał Sasień po tym jak zawodnicy zgłosili uwagi do stanu toru podjął decyzję, że mecz odbędzie się w innym terminie.
Nie jest znany jeszcze nowy termin spotkania. W tym momencie nie wiadomo jaki będzie nowy termin tego spotkania. Zostanie on podany w osobnym komnikacie. Kolejne spotkania siódmej kolejki zaplanowano na niedzielę, a już w kolejny piątek, 6 czerwca rozpocząć ma się runda rewanżowa.
– Z perspektywy zawodnika to wyglądało tak, że tor był bardzo ciężki. Połowa toru była naprawdę dobra, ale druga połowa bardzo przyczepna. Ciężko było w ogóle wjechać w łuk. Nie wyobrażam sobie jakby jechała cała czwórka. W pojedynkę dało się pokonywać te okrążenia, ale kto by został na zewnętrznej to miałby duży problem – powiedział Artiom Łaguta dla Eleven Sports.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!