Dawid i Wiktor Lampartowie nie mieli zbyt wielu powodów do zadowolenia po inauguracji sezonu z Orłem Łódź. Lublinianie wówczas tylko zremisowali na własnym stadionie, a oni zanotowali przeciętne występy.
Zdecydowanie inaczej powiodło się obu zawodnikom w niedzielne popołudnie. Speed Car Motor Lublin rozgromił ekipę z Gniezna 54:35. Starszy z braci zrehabilitował się za słabszy występ i zdobył 8 punktów w pięciu gonitwach. – Przed wtorkowymi zawodami w Gdańsku odebraliśmy nowy silnik. Na tamtym torze bardzo fajnie jechał, ale w Lublinie jeszcze nie jedzie tak, jak powinien. Jest jednak lepiej i myślę, że idziemy w dobrą stronę. Z każdymi zawodami powinno iść lepiej. Tor różni się w każdym meczu, ale tak naprawdę to dopiero dochodzi do siebie po zimie, więc to niczyja wina. Dobry start w spotkaniu z Gnieznem grał dużą rolę, ale jak się nie ma prędkości na dystansie, to też niewiele można zrobić. Musimy się do toru dopasować. To nasza praca i obowiązek. Kochamy wygrywać, więc trzeba się na tym skupić. – powiedział Dawid Lampart.
Wiktor w czterech biegach zdobył aż 8 oczek z trzema bonusami, więc nie dziwnego, że był bardzo zadowolony ze swojego występu. – Jestem zadowolony ze swojej jazdy. Skupiłem się na meczu i zdobyłem dobrą ilość punktów. Przed meczem z Gnieznem poprawiłem swoją jazdę, a także ustawienia w motocyklu i było już lepiej, niż przed tygodniem. Lubelski tor nie jest raczej do wyścigów i mijanek, więc ciężko było kogoś wyprzedzić. Udało się to raz Andreasowi Jonssonowi w piętnastym wyścigu, ale głównie to decydował tylko start – przyznał Wiktor.
Trzeba przyznać, że wysoka wygrana Koziołków nastraja optymistycznie w kontekście spotkania rewanżowego w Gnieźnie.
Źródło: Kurier Lubelski
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!