Dwa miesiące trwał rozbrat kapitana FOGO UNII Leszno z torami PGE Ekstraligi. Janusz Kołodziej nadal nie jest w pełni sił, jednak w Zielonej Górze zdecydował się wspomóc kolegów w walce o utrzymanie. 11 punktów i bonus to świetny wynik, biorąc pod uwagę trudną drogę, jaką Kołodziej codziennie przebywa, by móc się ścigać.
Problemy zdrowotne 40-latka rozpoczęły się w tym sezonie jeszcze na długo przed startem rozgrywek ligowych. Janusz Kołodziej upadł podczas sparingu z eBut.pl Stalą Gorzów, jednak wrócił na tor i wystąpił w inauguracyjnym spotkaniu. Później jednak znów oddał się rehabilitacji, by wsiąść na motocykl podczas meczu z NovyHotel Falubazem Zielona Góra. „Koldi” pojechał kolejny dobry mecz, ale do dziś pozostaje on ostatnim pełnym występem utytułowanego zawodnika w tym roku. W 4. kolejce upadek w Grudziądzu zakończył się poważnym urazem ramienia.
Kołodziej walczy z kontuzją
W 2024 roku Kołodziej niemniej czasu niż w garażu spędza w gabinecie fizjoterapeutycznym. Fakt, że kapitan Fogo Unii Leszno wystąpił w Zielonej Górze to powód do podziwu – jak przyznał 40-latek, nadal budzi się rano z bólem ramienia, a nadmierne ruchy wywołują ból. Gdyby nie sytuacja sportowa i kadrowa leszczynian, Kołodziej prawdopodobnie nie startowałby w Zielonej Górze. Jeden z najskuteczniejszych żużlowców zeszłego sezonu powiedział wprost – w 100% zdrowy będzie dopiero w przyszłym roku.
– Ta kontuzja jest tak ciężka i poważna, że w 100% zdrowy to będę dopiero w przyszłym sezonie. Starałem się dziś pojechać, pomimo że w mojej sytuacji zdrowotnej wcale nie musiałem. Punkty nie były najgorsze, ale zabrakło wyniku zespołu. Mamy pecha, Bartek dzień przed meczem też upadł. Rano w dniu meczu byliśmy na rehabilitacji razem – mówił po meczu w Zielonej Górze, pokazując dziennikarzom, że jeszcze kilka dni wcześniej część jego ramienia znajdowała się tam, gdzie ramię znajdować się nie powinno.
Po porażce w Zielonej Górze sytuacja jest trudna, by nie rzec beznadziejna. Kołodziej natomiast nie traci zapału. – To „chory”, a raczej trudny rok. Cały czas jedno i to samo: kontuzja i rehabilitacja. Ale my się nie poddajemy – podkreślał.
Kapitan zostaje na pokładzie?
Już po meczu w Zielonej Górze media obiegła informacja o bardzo istotnej dla całej ligi deklaracji Kołodzieja. Jeśli nie będzie ogromnych różnic między nim a prezesem Rusieckim, to 40-latek deklaruje chęć występów na zapleczu PGE Ekstraligi. Po meczu w Zielonej Górze można było zaobserwować, jak bardzo porażka dotknęła kapitana leszczyńskich „Byków”.
– Naprawdę wierzyłem, że możemy tutaj zdziałać wiele i to pomimo tego, że mecz odbywał się na terenie rywala. Pierwsza seria pokazała już, że poprzeczka wisi wysoko i nie poradziliśmy sobie z tym – mówił niepocieszony Janusz Kołodziej. Od lat wychowanek Unii Tarnów świetnie spisywał się przy W69 i choć wynik wygląda bardzo dobrze, a sam Kołodziej jechał z kontuzją, to poziom dopasowania sprzętu nie zadowalał kapitana. – Szczerze mówiąc to sam jestem w szoku. Na trasie było bardzo twardo, start niby trochę trzymał, ale wszystko działało na tym torze inaczej niż dotychczas. Chcieliśmy, jak to tylko możliwe, ale nie siadło.
Unia Leszno stoi pod ścianą i nie wszystko zależy od niej. Do tlenu podłączyć może ją zwycięstwo za trzy punkty z ZOOLeszcz GKM-em Grudziądz, jednak do odrobienia jest aż 19 punktów. Spotkanie zamknie 11. kolejkę, która odbędzie się po przerwie na Speedway of Nations. Mecz w Lesznie zaplanowano na 21 lipca o 19:15.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!