Mariusz Staszewski ponownie nie miał łatwego dnia meczowego. Deszcz, który spadł dzień przed planowanym spotkaniem opóźnił możliwość przygotowania toru, a poniżej poziomu z tego sezonu pojechał Sebastian Szostak. To złożyło się na to, że Arged Malesa Ostrów Wielkopolski do ostatniego biegu musiała drżeć o dwa punkty w starciu z H.Skrzydlewska Orłem Łódź.
Arged Malesa Ostrów Wielkopolski pokonała H.Skrzydlewska Orła Łódź, lecz po bardzo wyrównanym i ciężkim boju. Do końca nie było wiadomo kto wygra spotkanie na Stadionie Miejskim, a łodzianie byli bardzo bliscy sprawienia niespodzianki prowadząc przed biegami nominowanymi 40:38.
Szukają stabilizacji
Najsłabszy mecz w tym sezonie odjechał Sebastian Szostak, który w czterech startach na swoim koncie zapisał „tylko” trzy punkty, a za swoimi plecami przywiózł tylko jednego zawodnika gości – Daniela Kaczmarka, któremu na ostatnim okrążeniu czwartego biegu zdefektował motocykl, gdy ten jechał na pierwszym miejscu.
– Nie zawsze Sebastian Szostak będzie robił 10 punktów. To jest liga. Po seniorach widać, że przeplatają dobre mecze słabszymi, więc jemu też się może zdarzyć się taki dzień jak dzisiaj. Może niepotrzebnie robił tyle zmian w ustawieniach po tym drugim biegu, bo to wszystko stracił po błędzie. Sebastian jest w dobrej dyspozycji. Widać nawet, że jak jedzie z tyłu to nie odpuszcza walki, więc to błędy z dopasowaniem. Myślę, że wyeliminujemy to do kolejnego meczu – tłumaczy postawę swojego wychowanka Mariusz Staszewski tłumaczy podkreślając, że nawet seniorzy jak dotąd mają problem z ustabilizowaniem swojej dyspozycji przeplatając gorsze biegi lepszymi.
Od początku sezonu zawodzi Wiktor Jasiński. Wychowanek Stali Gorzów najlepsze swoje spotkanie odjechał w Krośnie, gdzie w pięciu biegach zdobył pięć „oczek”. Jedyny wygrany bieg w Metalkas 2. Ekstralidze zanotował natomiast na inaugurację sezonu w Bydgoszczy. Trener biało-czerwonych zauważa problem i razem z zawodnikiem starają się go wyeliminować. – Wiktor Jasiński musi poszukać troszkę w silnikach, bo to na tę chwilę nie sprawdza się zupełnie to co ma. Nawet jak ze startu się zabierze to potem z wyjścia nie ma tej prędkości. Rozmawialiśmy przed chwilą, jakieś tam pomysły są i będziemy walczyć, żeby go także uruchomić – zdradził szkoleniowiec Ostrovii.
Tor był podobny
Mariusz Staszewski ocenił natomiast tor, na którym przyszło się ścigać żużlowcom. Jak ocenił, był bardzo zbliżony do tego, na czym trenowali. Jedynie opady deszczu, które miały miejsce wieczorem i w nocy przed spotkaniem nieco opóźniły jego przygotowanie. NIkt jednak nie iał uwag do tego, jak przygotowano nawierzchnię na to spotkanie. – Na pewno tor był dzisiaj prawie taki, jak byśmy chcieli, bo ze względu na te nocne opady deszczu to rano musieliśmy czekać aż wyschnie i dopiero wtedy mogliśmy go przygotowywać w normalnym rytmie. Zawsze przed meczem u nas dzieją się rzeczy niepotrzebne nam i nie pomagające w przygotowaniu toru. Dzisiaj żadnych zastrzeżeń ani komisarz, ani sędzia nie mieli i pozwalali nam przygotowywać tor od momentu jego wyschnięcia, czyli na cztery godziny przed zawodami dokładnie tak, jak chcieliśmy – zdradził szkoleniowiec ostrowskiej ekipy.
Doświadczenie z PGE Ekstraligi dało się we znaki, bo w wyścigach nominowanych ostrowianie w kluczowych momentach radzą sobie znakomicie. Już kilka razy w tym sezonie przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. – Mówi się, że to indywidualności rozstrzygają w tych najważniejszych biegach wynik na na korzyść jednych czy drugich. Pamiętamy, że w zeszłym roku z Zieloną Górą całe zawody prowadziliśmy, a dwa biegi nominowane przegraliśmy 5:1, bo Falubaz miał zwyczajnie mocniejszych liderów. Mam nadzieję, że teraz my będziemy mieli tych mocniejszych liderów – spuentował Mariusz Staszewski.
Fot. Anna Kłopocka / Biuro Prasowe TŻ Ostrovia
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!