Stało się to, o czym krążyły plotki od dłuższego czasu. W czwartek oficjalnie prezes jednego klubu poinformował o sprzedaży udziałów.
Piękna, blisko dwudziestoletnia historia zdaje się dobiegać końca. Na czwartek Orzeł Łódź zwołał specjalną konferencję prasową, podczas której Witold Skrzydlewski rozwiał wszelkie wątpliwości odnośnie dalszego funkcjonowania klubu, a także i swojej przyszłości związanej ze sportem żużlowym. Oficjalnie właściciel decyduje się odejść ze środowiska, a tym samym wystawić klub na sprzedaż. Co ciekawe, oferta, którą zaproponował każdemu kolejnemu chętnemu, by przejąć wszystkie akcje wynosi symboliczną „złotówkę”.
Potencjalni zainteresowani swoje propozycje mogą składać do 30 września. Jednocześnie padło zapewnienie, że klub zostanie pozostawiony bez długów i innych zobowiązań. Jeśli po tym okresie nie znajdzie się żaden interesariusz, wtedy Klub Żużlowy Orzeł Łódź może zniknąć z żużlowej mapy speedway’a.
Przypomnijmy, że nowy podmiot powstał w 2005 roku, a do sezonu 2004 istniało jeszcze Towarzystwo Żużlowe Łódź. W latach 2002-2005 startowali w rozgrywkach ligowych, a po tym okresie przestali funkcjonować. Nowa drużyna przez lata z Witoldem Skrzydlewskim na czele, który był pomysłodawcą i założycielem KŻ Orła dbała o płynność finansową oraz każdy aspekt poza żużlowy, by potencjalni zawodnicy mieli zaufanie przy wyborze właśnie tego ośrodka.
Ostatnie sezony jednak w wykonaniu pierwszoligowca nie są jednak usłane różami. W ubiegłorocznej kampanii uplasowali się dopiero na siódmej pozycji, będąc bardzo blisko spadku. Podczas obecnego sezonu szału również nie ma, aczkolwiek podopieczni Macieja Jądera już teraz mają na swoim koncie cztery wygrane i do końca rywalizować będą o szóstą pozycję, dającą awans do fazy play-off.
Pełny list Witolda Skrzydlewskiego:
Szanowni Państwo,
Łódzki żużel, to sport z bogatą historią. Mało kto wie, że w pierwszym sezonie ligowym w najlepszej lidze występowały dwa zespoły z naszego miasta. Niestety, na przestrzeni lat, czarny sport przeżywał różne koleje losu, a kiedy w 2004 roku ówczesny klub TŻ Łódź przegrał wszystkie mecze, przepowiadano koniec żużla w Łodzi. Nawet zawodnicy, za pośrednictwem mediów, narzekali, że nie mają pieniędzy na chleb. To wtedy rodzina Skrzydlewskich podjęła decyzję o wsparciu klubu, a zgodę na jego finansowanie wyraziła Helena Skrzydlewska, najważniejsza osoba w naszej rodzinie. Nie ma co ukrywać, że jej decyzja była podyktowana usilnymi naciskami wnuczki Joanny Skrzydlewskiej. Dzięki temu pod koniec 2005 roku został zarejestrowany nowy podmiot: Klub Żużlowy Orzeł Łódź, który rok później rozpoczął występy ligowe.
Początki działalności Orła były bardzo trudne. Na przykład zawodnicy, pomni wcześniejszych doświadczeń, nie chcieli podpisywać z nami kontraktów, a pieniądze musiały być przygotowane jeszcze przed meczem. Na szczęście wszyscy szybko przekonali się, że Klub Żużlowy Orzeł Łódź nie jest kolejną wydmuszką, która nie reguluje swoich zobowiązań. Po kilku latach awansowaliśmy do 1. ligi po pasjonującym pojedynku z Lublinem. Awans ten pozwolił się nam rozwinąć pod względem organizacyjnym oraz sportowym i już w 2014 wywalczyliśmy prawo do jazdy w Ekstralidze. Jednak ostatecznie to nie Orzeł Łódź lecz GKM Grudziądz dostał taką szansę. Podobnie było w 2016 roku, kiedy z okazji skorzystali działacze Włókniarza Częstochowa, a nie nasz klub. Decyzje o oddaniu miejsca w najwyższej klasie rozgrywkowej były w pełni przemyślane. Zdawaliśmy sobie sprawę, że ówczesny stadion w żadnym stopniu nie nadaje się do najlepszej żużlowej ligi na świecie, a jego przystosowanie do restrykcyjnych wymogów jest niemożliwe. Łódzkie środowisko żużlowe doskonale wiedziało, że dalszy rozwój klubu nie jest możliwy bez nowoczesnego stadionu. Dzięki naciskom wielu ludzi, władze miasta zdecydowały się na budowę nowego domu dla łódzkiego żużla. Domu, który – co trzeba podkreślić – powstawał w wielkich bólach.
Terminy oddania inwestycji były wielokrotnie przekładane, a w pewnym momencie na placu budowy zapanowało istne pospolite ruszenie. W pracach pomagali pracownicy firmy H. Skrzydlewska, moja rodzina, kibice, sponsorzy, a nawet Państwo Molewscy, właściciele firmy, która budowała stadion. I kiedy wreszcie obiekt był gotowy na przyjęcie kibiców i rozegranie inauguracyjnych zawodów, miejscy urzędnicy, z dyrektorem Grzegorzem Kociołkiem na czele uznali, że pozwolenie na imprezę masową nie zostanie wydane, gdyż… dokumenty zostały za późno złożone. To był dla mnie dramatyczny czas – miałem do wyboru wpuścić na stadion kibiców, albo dokonać selekcji tego kto zasługuje na oglądanie zawodów. Wybrałem pierwsze rozwiązanie, a kilka dni po otwarciu obiektu do prokuratury wpłynęło zawiadomienie od miejskich urzędników…
Ostatecznie, za obronę prawa kibiców do uczestniczenia w wielkim sportowym świecie, zostałem skazany wyrokiem sądu. Warto tu zaznaczyć, że musieliśmy wyposażyć loże za własne pieniądze, płacimy najwyższe stawki za wynajem powierzchni i od ponad sześciu lat nie możemy doprosić się montażu naszego herbu na elewacji obiektu. Być może przyczyną takiej sytuacji jest fakt, że stadion żużlowy w Łodzi został zbudowany za jedyne 43 miliony złotych, a jego budowa udowodniła, że można osiągnąć coś wielkiego nie przepłacając i nie tracąc przy tym setek milionów złotych.
Od momentu powstania Klubu Żużlowego Orzeł Łódź minęło blisko dwadzieścia lat. Kiedy zaczynaliśmy, trudno było przypuszczać, że uda nam się zbudować profesjonalny klub, który jest synonimem solidności i ma okazję do występów na jednym z najnowocześniejszych stadionów żużlowych na świecie. Dzięki pomocy i zaangażowaniu wielu wyjątkowych osób, udało się! W tym okresie rodzina Skrzydlewskich wsparła klub kwotą kilkudziesięciu milionów złotych. Warto zauważyć, że nie ograniczaliśmy się jedynie do pomocy finansowej. Aktywnie uczestniczyliśmy w życiu klubu, a pracownicy firmy H. Skrzydlewska byli angażowani w jego bieżącą działalność.
Nie należy także zapominać o sponsorach, którzy przez wszystkie te lata wspomagali Orła. Szczególne podziękowania składam tym firmom, które były z nami od początku. Bez Państwa pomocy funkcjonowanie czarnego sportu w Łodzi byłoby niemożliwe. Nie sposób także zapominać o środkach, które na sport przeznaczał Urząd Miasta Łodzi oraz o funduszach jakie zostały zainwestowane w budowę nowego stadionu.
Każda historia ma jednak swój początek i koniec. Podobnie, jak wspieranie przez rodzinę Skrzydlewskich sportu żużlowego w Łodzi. W ostatnich miesiącach w Internecie można było znaleźć głosy, że Klub Żużlowy Orzeł Łódź jest źle zarządzany. Co więcej, niektórzy twierdzą, że obecność rodziny Skrzydlewskich jest powodem, że wiele firm, które mogłyby przeznaczyć na klub znaczne środki, nie robi tego. Postanowiliśmy zatem nie blokować tych inicjatyw i wyjść naprzeciw wymaganiom części środowiska. Klub Żużlowy Orzeł Łódź Spółka Akcyjna jest do przejęcia za symboliczną złotówkę, a co najistotniejsze nie ma żadnych zobowiązań, ani wobec zawodników, ani też wobec innych podmiotów. To sytuacja bez precedensu w sporcie żużlowym w Polsce. Byłoby też trudno znaleźć w ostatnich latach podobną ofertę w jakiejkolwiek innej wiodącej dyscyplinie sportowej.
Na koniec w imieniu swoim i całej rodziny Skrzydlewskich pragnę jeszcze raz podziękować tym, którzy byli z Klubem Żużlowym Orzeł Łódź na dobre i na złe. Szczególne podziękowania składam na ręce zawodników, którzy reprezentowali nasze barwy. Bez Was nie byłoby możliwe przeżywanie emocji na stadionach żużlowych. Dziękuję także pracownikom, trenerom, mechanikom oraz wszystkim osobom funkcyjnym zaangażowanym w organizację meczów. Wasze poświęcenie było niesamowite i nigdy nie zapomnę okazanej przez Was pomocy.
Sport żużlowy nie mógłby istnieć bez Polskiego Związku Motorowego, Ekstraligi Żużlowej czy Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Szczególnie warto wspomnieć pracę na rzecz rozwoju dyscypliny przez Prezesów Michała Sikorę, Andrzeja Witkowskiego oraz Wojciecha Stępniewskiego.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim sponsorom, którzy przeznaczali swoje środki na funkcjonowanie klubu. Słowa wdzięczności chcę też przekazać wszystkim przedstawicielom mediów, którzy poświęcali klubowi uwagę. Duże słowa uznania kieruję w stronę kibiców, związanych z klubem, którzy nierzadko pokonywali setki kilometrów, jadąc za swoją ukochaną drużyną.
Nie sposób wymienić wszystkich, którzy przez blisko dwadzieścia lat na różne sposoby pomagali Orłowi. Wszystkim z całego serca dziękuję. Z całą pewnością było to dla rodziny Skrzydlewskich niesamowite doświadczenie, którego nie odbierze nam nikt. Na koniec nawiążę do słów naszych krytyków, którzy twierdzą, że teraz nastaną złote czasy żużla w Łodzi. Osoby głoszące swoje śmiałe tezy mają teraz szansę, żeby się wykazać i udowodnić jak należy prowadzić klub sportowy.
Z poważaniem,
Witold Skrzydlewski
– możemy przeczytać na oficjalniej stronie Orła Łódź.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!