Podczas wieku młodzieżowca Mateusz Świdnicki imponował nie tylko sylwetką, ale także wynikami. Gdy jednak przeszedł do grona seniorów, to jego sytuacja diametralnie się zmieniła.
Wówczas zdecydował się na pozostanie w PGE Ekstralidze, co później okazało się być ogromnym błędem. W barwach Cellfast Wilków Krosno regularnie był zmieniany, a do każdego biegu przystępował jakby jechał „o życie”. Ostatecznie wystąpił w zaledwie 27 wyścigach Watahy, a jego średnia wyniosła 0.593 punktu na bieg. Nic więc dziwnego, że nie pozostał na tym szczeblu rozgrywkowym także na sezon 2024. Mimo parasola ochronnego w postaci przepisy o obowiązkowym zawodniku U24 nikt nie był bowiem zainteresowany jego usługami.
Ostatecznie znalazł jednak zatrudnienie na drugim szczeblu rozgrywkowym, a pomocną dłoń do wychowanka Włókniarza Częstochowa wyciągnęła Texom Stal Rzeszów, która wierzyła w potencjał 23-letniego zawodnika. Na treningach miał prezentować się naprawdę nieźle, lecz już podczas inauguracji Metalkas 2. Ekstraligi jego występ zakończył się na pierwszym biegu. Później szansę otrzymywał bowiem Jesper Knudsen, który pokazał, że także jest w stanie rywalizować z pozostałymi zawodnikami. Tym samym akcje reprezentanta Polski zdecydowanie spadły, a później bardzo rzadko pojawiał się w składzie „Żurawi”, a jak już miało to miejsce, to kończył bez punktu.
Świdnicki uratuje karierę?
Niedawno jednak otrzymał szansę by uratować sezon, a być może i karierę. W potrzebie znalazł się bowiem #OrzechowaOsada PSŻ Poznań, który awansował do fazy play-off. Podczas spotkania w Bydgoszczy stracili bowiem Mateusza Dula, który z uwagi na odniesioną kontuzję przedwcześnie zakończył sezon. Tym samym w ekipie Adama Skórnickiego powstała wyrwa w postaci zawodnika U24, a na domiar złego musiał to być Polak. Ostatecznie wybór padł na Mateusza Świdnickiego, dla którego jest to być, albo nie być w żużlu.
– Moim zdaniem to dla mnie ostatnie szansa. Byłbym głupi, gdybym z tego nie skorzystał, dlatego teraz podejmuję rękawicę, daję z siebie 200 proc. i wierzę, że to wróci. Jeżeli w najbliższym miesiącu, dwóch nic nie ruszy, to trzeba się poważnie zastanowić nad tym, czy jest dalej sens kontynuować tę przygodę z żużlem. Na pewno podjąłem rękawicę i będę się starał, żeby to wszystko wróciło – powiedział podczas wywiadu dla Canal+.
Zawodnik nie ukrywał, że już wcześniej w jego głowie pojawiły się myśli dotyczące zakończenia startów. Daje sobie jednak jeszcze jedną szansę, by udowodnić wszystkim krytykom, a przede wszystkim sobie, że ma szansę jeszcze coś osiągnąć. Debiut w nowych barwach wyobrażał sobie jednak zdecydowanie inaczej, gdyż podczas domowego starcia „Skorpionów” z Arged Malesą Ostrowem Wielkopolski zdobył zaledwie jeden punkcik, wywalczony na Gracjanie Szostaku. Teraz ma jednak chwilę czasu na treningi i odpowiednie przygotowanie się do fazy play-off, gdzie #OrzechowaOsada PSŻ o awans do półfinałów będzie rywalizować z Abramczyk Polonią Bydgoszcz.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!