Gdy przed sezonem porównano składy na papierze, nikt nie podejrzewał, że stale chwalona polityka wymieniania najsłabszego ogniwa przez zarząd MR GARDEN GKM-u Grudziądz, tak bardzo nie zda egzaminu w tym niecodziennym roku. Nie po to przecież sprowadzono zadziornego Nickiego Pedersena w miejsce często zawodzącego Antonio Lindbäcka, by zakończyć na odległej, siódmej lokacie.
Na początku w Częstochowie „Gołębie” przegrały 53:37. Chwilę po tym meczu Artiom Laguta powiedział: „Chcę powalczyć o medale. (…) Szkoda, że przegraliśmy to spotkanie, bo myślałem, że będzie bardziej „na styku”. Te mecze na styku jednak nie przyszły, a od połowy lipca wyniki coraz bardziej oddalały się od remisów. Można więc po fakcie powiedzieć, że to jedno zdanie młodszego z braci Łagutów opisało proroczo w pigułce GKM 2020.
Co do samego Rosjanina to swojej drużyny nigdy nie zawiódł. Dwojąc się i trojąc sprawiał, że jego punkty i walka z rywalami pozwalały grudziądzanom nie do końca spalić się ze wstydu. Nazywany przez zakochanych w nim grudziądzkich fanów „Carem” bezapelacyjnie ratował honor drużyny. Zaczynając od kompletu punktów we wspomnianym wyżej meczu dotarł finalnie zostając drugim zawodnikiem PGE Ekstraligi . Zdania w kontekście medali Artiom również nie zmienił i na koniec sezonu, rozczarowany przyznał, że potrzebna jest mu zmiana barw.
Po przeciwnej stronie skuteczności w lidze zameldowała się polska formacja grudziądzan. Krzysztof Buczkowski i Przemysław Pawlicki zajęli kolejno niechlubne 47. oraz 49. miejsce na 53 sklasyfikowanych zawodników, w tym juniorów. Skomentować: słowem – rozczarowanie… – to jak nie powiedzieć nic. Gdyby ci żużlowcy podejrzewali, że obaj w tym samym czasie, tak obniżą formę, to z pewnością w ciemno braliby wyniki i średnie z roku poprzedniego (20. oraz 22. miejsce). Co jest przyczyną? Osobistych i subiektywnych obszernych podsumowań ze strony zawodników kibice nie mieli okazji przeczytać. Można przypuszczać, że składowych było wiele, począwszy od nowej granulacji i owalu toru, której w zasadzie wszyscy musieli uczyć się od nowa. Popularny „Shamek” nie napędzał się tak jak wcześniej pod bandą, gdyż po prostu nie dawała dawnej prędkości. Wielokrotne „dętki” czy inne nawarstwiające się problemy sprzętowe również nie dodawały siły starszemu z braci Pawlickich. Nie pomogły próby odbudowania i dawane szansy przez cały sezon, również w końcówce sezonu na torze w rodzinnym Lesznie.
„Buczek”, kapitan żółto-niebieskich, doznał przed sezonem poważnej kontuzji uda, więc przedłużanie startu rozgrywek wydawało się być mu na rękę. Po niesamowicie walecznej i świetnej postawie w spotkaniu z PGG ROW-em Rybnik, inaugurującym w Grudziądzu sezon, zaczęła się równia pochyła, której przyczynę nie do końca przeciętny kibic może dostrzec. W pomeczowych wypowiedziach, zwłaszcza pod koniec sezonu dało się słyszeć rozgoryczenie i swego rodzaju wypalenie Krzysztofa jazdą w rodzinnym Grudziądzu. Słowa takie jak : „Ciężki jest żywot wychowanka w tak małym mieście” czy „Coś się kończy” były dość wymowne i świadczyły o presji, którą zawodnik odczuwał przez cały sezon, głównie ze strony miejscowych kibiców.
Polaków starano się zastąpić „covidowym przywilejem”, którym została insytucja gościa. Krystian Pieszczek, stary dobry znajomy grudziądzkich działaczy dołożył solidne punkty w Rybniku, ale drugi z gości Tobiasz Musielak w meczu domowym nie dorzucił nic. Nie zyskali więc żółto-niebiescy na tych ruchach za wiele, poza obserwacją formy tych zawodników w kontekście kolejnego sezonu.
Duński duet stanowił solidny trzon zespołu. Choć mówiąc o Nickim Pedersenie nie chce przejść przez gardło słowo lider to jednak warto się o nie pokusić. Dlaczego? Dwie trzecie spotkań skończył z wynikiem powyżej 10 „oczek” na koncie, dodatkowo to 10. zawodnik ligi. 43-latek jeździł w dyskusyjnym stylu, często nie w komitywie z kolegą z drużyny, jednak dowoził pewne punkty. Czy jego pojawienie „jeżyło” i niejednoczyło grudziądzkiego teamu? Przewijały się przez cały sezon głosy m.in. Przemysława Pawlickiego o tym, że z Nickim nie ma sensu dyskutować czy Romana Lachbauma, który zauważył, że Duńczycy rozmawiają w parku maszyn głównie ze sobą. Mówiąc o zawodnikach z kraju Hamleta warto wspomnieć, że bardzo skromny i zdystansowany Kenneth Bjerre również nie był chłopcem do bicia. Zdarzały się mecze, gdzie był większość spotkania niełapalny (mecz z ELTROX Włókniarzem Częstochową czy początek meczu we Wrocławiu), jednak pozostawał w cieniu starszego pobratymca.
Nie ma sensu pastwić się po raz kolejny nad formacją młodzieżową grudziądzkiego klubu, która została najsłabszą z tegorocznych rozgrywkach. Zgasł na swój ostatni juniorski sezon Marcin Turowski, a trener Kościecha robił roszady, zmieniał, testował, aby wreszcie w ostatnich kilku meczach dawać szansę oswojenia się z dorosłym żużlem najmłodszym wychowankom – Denisowi Zielińskiemu, Kacprowi Łobodzińskiemu czy Damianowi Lotarskiemu. Cudu jednak nie było.
Apetyty na play-off urosły w 2020 do granic możliwości. Gdyby chociaż walka o pierwszą czwórkę toczyła się do ostatnich metrów, ostatniego wyścigu, w ostatnim meczu sympatycy grudziądzkiego klubu wybaczyliby i nie zgorzknieli tak, jak to miało miejsce po tym sezonie, gdzie ambicje zostały solidnie zweryfikowane. Niestety nie o jedno czy dwa miejsca w tabeli, ale niestety o trzy i to w przygnębiającym stylu, podczas niektórych wysokich przegranych w Lublinie czy Wrocławiu. Tak też na razie maluje się przyszłość w roku 2021. Zapowiedzieli, że opuszczają klub nie tylko wspomniany wcześniej Łaguta, ale i Krzysztof Buczkowski, tak bardzo kojarzony z Grudziądzem wychowanek.
Jaki szykuje się kolejny sezon? Pozbawiony złudzeń, swoich legend i niekwestionowanego lidera MRGARDEN GKM Grudziądz może stać się łatwym kąskiem i dostarczycielem punktów dla innych ekip. Historia nie raz jednak pokazała, że z pozoru rozbite składy portafiły zbudować ciekawą drużynę i tworzyć sensacyjne dzieje.
Źródło: inf. własna
Zwrot za pierwszy zakład do 155 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!