Mariusz Staszewski nie gryzie się w język po meczu z Enea Falubazem Zielona Góra. Szkoleniowiec Arged Malesy Ostrów Wielkopolski przyznał, że jest zmęczony ostatnimi miesiącami i rozważa dymisję.
Mariusz Staszewski nie gryzł się w język po meczu z Enea Falubazem Zielona Góra. Szkoleniowiec ostrowskiego klubu odpowiadał na pytania dziennikarza wlkp24.info. Swój wywód zwieńczył rozgoryczeniem oraz oznaką bezradności.
Staszewski rozważa dymisję
Mariusz Staszewski pozostawał aktywnym żużlowcem do 2015 roku, kiedy to kariera przerwała kontuzja kręgosłupa. Wychowanek gorzowskiej Stali od 2017 roku jest szkoleniowcem Arged Malesy Ostrów Wielkopolski, z którą awansował do 1. Ligi oraz PGE Ekstraligi. Drużyna przeszła sporą przemianę pod okiem Staszewskiego, który postawił na szkolenie młodzieżowców. Zaczęło się od trio Sebastian Szostak, Jakub Krawczyk i Kacper Grzelak.
Tegoroczny sezon jest wyjątkowo trudny dla ostrowskiego ośrodka. Arged Malesa zgromadziła sześć punktów, zajmując obecnie przedostatnie miejsce w tabeli 1. Ligi Żużlowej. Mariusz Staszewski dał upust emocjom po sporej porażce z Enea Falubazem Zielona Góra. – Kim miałem jechać? Oli miał dobrą końcówkę zawodów to w końcówce jechał. Wszyscy jechali w kratę. No to kim? Trzeba czekać, aż coś komuś podpasuje. Tu udało się Oliemu, a w przypadku Musielaka były dwa wykluczenia. Jedynym zawodnikiem do jazdy dzisiaj był Berntzon – mówił po zawodach szkoleniowiec ostrowskiego klubu, podkreślając niezbyt spore pole do popisu taktycznego.
Mariusz Staszewski przyznał również, że jest zmęczony całą sytuacją i zasugerował, że może on zakończyć swoją przygodę z klubem. – Jestem też tym wszystkim bardzo zmęczony i bardzo mocno rozważam swoją dymisję. Mam już naprawdę dosyć – dodaje rozgoryczony trener.
Torowe perypetie
Szkoleniowiec poruszył również temat toru. Jak sam przyznaje, nie ma pojęcia, w jakim kierunku go układać. Należy mieć na uwadze, że trzy mecze Arged Malesy z ROW-em Rybnik, H.Skrzydlewska Orłem Łódź oraz InvestHousePlus PSŻ Ponzań rozgrywane były na trudnych torach. Staszewski rozkłada ręce w bezradności. – Pytam się – co mamy zrobić z torem? Pytałem się dzisiaj przed meczem, czy chcemy, aby ten tor był bardziej przyczepny czy taki, jaki był na treningu. Po zawodach pytam się, czy mam coś zmienić z torem. Nie, zostawiamy. Mam zrobić tor, aby wszystkim pasował i nasi wygrywali, ale nie wiem, jaki to jest – mówi. – To nie jest tak, że musimy poukładać kamyczki w tym samym miejscu, żeby to zazębiło się. Jeździmy większość czasu latem. Jeździmy na torach twardych, przyczepnych. Wiemy jak on reaguje na wodę i wszelkiego rodzaju bodźce. Trzeba gdzieś tam te wnioski wyciągać. Nie można bazować na ostatnim treningu, ale można się tłumaczyć.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!