Cały czas pojawiają się głosy, że żużel umiera. Są to oczywiście zdania wypowiadane na wyrost, lecz warto przyjrzeć się problemowi, kiedy nie jest za późno. Jak do tego nie doprowadzić? Jednym ze sposobów może być struktura klubów partnerskich.
Dzisiaj przyjrzymy się problemowi, który dotyka również naszej ukochanej dyscypliny. Świat oferuje coraz więcej różnorakiej rozrywki. Ludzie mają ogromny wybór jak spędzać swój wolny czas, którego notabene również nie mają dużo. To sprawia, że żużel, wyłączając Polskę, generuje stosunkowo małe zainteresowanie. Stadiony w Wielkiej Brytanii czy Szwecji może nie świecą pustkami, lecz z pewnością mogłoby gromadzić na spotkaniach ligowych więcej osób. Jeszcze poważniejszy problem jest w Danii, gdzie tak naprawdę tylko runda cyklu Grand Prix rozgrywana w Vojens generuje spore zainteresowanie. Co dalej? Niemcy, Włosi, Słowacy, Słoweńcy czy Węgrzy nie mogą liczyć na ligi z prawdziwego zdarzenia, co z pewnością powoduje u kibiców mniejsze zainteresowanie, które ogranicza się do kilku imprez w trakcie roku. Czesi co prawda posiadają swoja ligę, lecz nie jest ona zbyt rozbudowana i także generuje znikome zainteresowanie. Jak to zmienić?
Na ratunek dyscyplinie
Problem oczywiście jest złożony i trudny do naprawy. Przede wszystkim potrzebne są finanse na promocję sportu żużlowego wśród osób, które o tej dyscyplinie nigdy nie słyszały bądź nie uczestniczyły w zawodach na żywo. Kolejnym czynnikiem jest poziom organizacji imprez oraz poziom sportowy. Aktualnie wśród zawodników można powiedzieć, że występuje „Polish Dream”. Cała światowa czołówka startuje w PGE Ekstralidze bądź Metalkas 2. Speedway Ekstralidze. Na trybunach możemy ujrzeć tłumy kibiców, a sponsorzy chętnie inwestują w rozwój pobliskich klubów. To sprawia, ze jesteśmy aktualnie światową kolebką żużla, tak jak kiedyś była nią Wielka Brytania. Powinniśmy jednak zadbać również o rozwój dyscypliny w innych państwach, ponieważ już niedługo możemy zostać sami w sporcie żużlowym. Powstanie żużlowej ligi mistrzów lub ligi narodów z pewnością napędziłoby jeszcze bardziej zainteresowanie czarnym sportem także w Polsce. To jednak są wizje oddalone bardzo daleko od rzeczywistości i pozostają w sferze marzeń. Zejdźmy zatem na ziemię i poszukajmy rozwiązań możliwych do zrealizowania.
Jedną z takich opcji na pobudzenie zagranicznych ośrodków mogą być kluby partnerskie. Dla polskich klubów oznaczałoby to wejście na nowy rynek i możliwość ekspozycji sponsorów w innym kraju. Taki ośrodek mógłby służyć również jako „baza wypadowa” podczas przygotowań do sezonu. Dodatkowe starty dla młodzieżowców lub seniorów na obcych, rzadko uczęszczanych torach czy rozwój swojej szkółki żużlowych w innym państwie. W przeszłości takie przypadki miały już miejsce i poniżej opiszemy kilka z nich.
Falubaz Zielona Góra i Speedway Team Wolfslake
W 2013 roku zielonogórscy działacze nawiązali współpracę z klubem spod Berlina. Wolfslake miał problemy organizacyjne. Nie zamierzali zgłaszać się do rozgrywek niemieckiej Bundesligi. Przedstawiciele obu klubów spotkali się i owocem rozmów było zgłoszenie do ligowych rozgrywek w Niemczech drużyny pod nazwą Wolfslake Falubaz Berlin. Działacze niemieckiego klubu przyznawali, ze jest to dla nich olbrzymia szansa na rozwój.
– Wspólna drużyna ze Stelmetem Falubazem to dla nas wielka sprawa. Zielonogórski zespół jest jednym z najlepszych na świecie. My naszymi działaniami chcemy dążyć właśnie do światowej czołówki. Dzięki współpracy z polskim klubem, mamy okazję podpatrzeć wzorce organizacyjne, które od lat sprawdzają się i przynoszą wymierne korzyści – mówił na początku 2013 roku prezes niemieckiego klubu – Jurgen Ehmke.
Rozwój na wielu poziomach
– Rozważając pomysł startów w lidze niemieckiej okazało się, że pod każdym względem jest to dla nas korzystne. Najważniejsze jest fakt dodatkowych startów dla naszych zawodników. Kamil Adamczewski, Remigiusz Perzyński czy Alex Zgardziński będą mogli pościgać się w rozgrywkach ligowych, co dla zawodników w ich wieku jest niezwykle ważne. Okazje do zaprezentowania się niemieckiej publiczności dostaną także tacy zawodnicy jak Piotr Protasiewicz czy Patryk Dudek. Dla żużlowców często udział w zawodach jest lepszy niż trening, więc my damy naszym zawodnikom możliwość dodatkowych startów – przyznawał Rafał Dobrucki, trener Falubazu Zielona Góra
– Aspekt marketingowy był również ważnym argumentem. Współpraca z Wolfslake Berlin daje nam możliwość otworzenia się na rynek niemiecki, który żużlowo ma w sobie sporo niewykorzystanego potencjału. Kibice z Niemiec już wcześniej często odwiedzali zielonogórski stadion podczas spotkań ligowych, a mamy nadzieję, że teraz będą to robić jeszcze liczniej. To samo ma funkcjonować w drugą stronę. Liczymy, że kibice z Zielonej Góry skorzystają z okazji i wybiorą się na pojedynki Wolfslake Falubaz Berlin – wyjaśniał Marcin Grygier z zielonogórskiego klubu.
Wolfslake Falubaz startował w niemieckiej Bundeslidze w latach 2013-2016. W inauguracyjnym sezonie weszli do finału, lecz przegrali w nim z Landshut Devils. Wicemistrzostwo jednak i tak było sporym osiągnięciem. Rok później Wolfslake Falubaz wywalczył brązowy medal. Później było nieco gorzej. 2016 był ostatnim sezonem, w którym ta ekipa wystartowała w rozgrywkach. Co prawda młodzieżowcy zielonogórskiej ekipy jeździli jeszcze na turnieje towarzyskie rozgrywane na obiekcie w Wolfslake, ale było to zaledwie pozostałością po umowie partnerskiej.
Tak prezentowały się programy na mecze Wolfslake Falubazu, które przygotowywane były przez zielonogórzan. Sprawiały one frajdę niemieckim fanom, gdyż po rozłożeniu programu, można było zamienić go w plakat. Na każdym z nich znajdowała się sylwetka innego żużlowca Falubazu Zielona Góra (fot. Damian Kuczyński)
Start Gniezno i SC Interteam Liberec
Drugim przykładem współpracy polskiego ośrodka z zagranicznym może być Start Gniezno i czeski Liberec. Ekipa z pierwszej stolicy Polski w 2021 roku wystartowała w tamtejszej Extralidze. Wszystko zaczęło się od Błażeja Skrzeszewskiego, który był menadżerem ekipy z Liberca w 2020 roku – drugim sezonie SC Interteam Liberec w rozgrywkach ligowych.
– Bardzo się cieszę z tego powodu. To jest też cześć i pamięć w stosunku do Antoniego Kaspera. Myślę, że ta współpraca nie zakończy się tylko na jednym roku, a będzie trwała dłużej. Chcemy pokazać się w czeskiej extralidze z jak najlepszej strony i powalczyć o medale. Mam nadzieję, że obie strony będą z tej współpracy zadowolone – komentował w kwietniu 2021 roku Rafael Wojciechowski – ówczesny menadżer gnieźnieńskiej ekipy za pośrednictwem mediów społecznościowych klubu. – Chcemy promować naszych sponsorów i miasto Gniezno na czeskim rynku. Cieszymy się z możliwości dodatkowych startów dla juniorów, którzy będą mogli się dalej rozwijać i poznawać nowe tory. Znajdzie się tam również miejsce dla seniorów, którzy nie będą startować w innych ligach zagranicznych – dodał.
– Sytuacja w Czechach jest dużo gorsza niż w Polsce. Czesi jednak chcą się podnieść z żużlowej zapaści i równać do najlepszej ligi świata. To właśnie dlatego ta współpraca doszła do skutku – krótko skomentował wtedy zgłoszenie Startu Gniezno Liberec do rozgrywek menadżer tej drużyny – Błażej Skrzeszewski.
Skończyło się na dwóch sezonach
Finalnie drużyna Startu w czeskich rozgrywkach zajęła drugie miejsce. W ostatniej rundzie rozegranej w Pradze ulegli tamtejszej Markecie. Złote krążki powędrowały jednak do ekipy z Pardubic. Wicemistrzostwo dla ekipy z Gniezna, a zarazem Liberca zdobyli m.in. Adrian Gała, Marcin Nowak, Kevin Fajfer, Oskar Fajfer i Mikołaj Czapla. W sezonie 2022 Start Gniezno Liberec również wystartował w Czechach. W tamtym sezonie jednak nie mógł już korzystać z zawodników, z którymi nie podpisali kontraktu w lidze polskiej. Odbiło się to na wynikach. Finalnie Start Gniezno Liberec zajął ostatnią pozycję w tabeli, a na swoim koncie zapisali łącznie tylko 5 „oczek”. Był to zdecydowanie najsłabszy wynik w extralidze. Niestety był to ostatni sezon współpracy pomiędzy tymi ośrodkami. Było to spowodowane z pewnością tym, że Start Gniezno spadł do najniższej ligi w Polsce i nie zdołał szybko się z niej wygrzebać. Ekipa z Liberca w 2023 roku wystartowała w czeskiej extralidze pod przywództwem Błażeja Skrzeszewskiego, ale nie była już w żaden sposób związana z polskim klubem.
Drużyna Startu Gniezno w 2023 roku
Włókniarz Częstochowa i AK Březolupy
Ekipa spod Jasnej Góry, choć nieoficjalnie i w dużo mniejszym stopniu niż w dwóch poprzednio opisywanych przypadkach, ale także takie współprace ma na swoim koncie. Mowa dokładnie o latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku i ośrodkach AK Březolupy z Czechosłowacji oraz Baszkiria Ufa, czyli najbardziej utytułowany klub z ówczesnego Związku Radzieckiego. W niedawno opublikowanym podcaście przez klubowe media biało–zielonych z udziałem Józefa Kafla – byłego zawodnika Włókniarza a obecnie trenera młodzieży poruszono temat tych współprac. My skupimy się na tej pierwszej.
– W przypadku Czechosłowacji narodziło się to dzięki Robertowi Nawrockiemu ze Świętochłowic. On dał nam kontakt. Najpierw ja tam jeździłem na pojedyncze zawody, a później praktycznie całą drużyną oni przyjeżdżali do Częstochowy, a my do nich. Wspólnie organizowaliśmy mecze oraz treningi. Ta inicjatywa była bardzo fajna, pożyteczna i rozwijająca – wspomina Jóżef Kafel w podcaście „LWYgadane”.
Co ciekawe, kontakt z czeską ekipą wciąż jest aktualny. W zeszłym sezonie osoba z Březolup odwiedziła Częstochowę i trenerowi młodzieży Włókniarza wręczyła książkę o historii żużla ośrodka z Moraw. – Wciąż mam kontakt z tamtymi, byłymi zawodnikami. Widzieliśmy się w zeszłym sezonie. Byli w Częstochowie na mini torze. Myślę, że nawiążemy z nimi ponownie taki kontakt jak był kiedyś i będziemy mieli fajną „bazę wypadową” na wspólne treningi – przyznał pełny nadziei 66-latek.
Aktualnie AK Březolupy nie ścigają się w czeskich rozgrywkach ligowych, a na 410 metrowym torze odbywają się jedynie treningi oraz zawody Flat Tracka. Być może zacieśnienie współpracy z Włókniarzem pozwoli im w przyszłości powrócić do ligowych rozgrywek i nawiązać do drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy to ekipa z Moraw regularnie zdobywała medale Drużynowych Mistrzostw Czech.
Józef Kafel za czasów trenowania mini żużlowców UKS Rędziny
To odpowiednia droga rozwoju?
Jak pokazuje historia, w pierwszych latach takich współprac była ona bardzo owocna. Medale Wolfslake Falubazu czy Startu Gniezno Liberec w zagranicznych ligach pokazywały, że pomysły okazywały się skuteczne z poziomu sportowego. W następnych latach jednak bywało coraz gorzej. Mniejsze zaangażowanie w projekt? Brak finansów? Wewnętrzne konflikty? Z pewnością w takich współpracach jest sporo potencjału. Może być to jeden z rozwojów sportu żużlowego w krajach o mniejszym zainteresowaniu i możliwościach finansowych.
Dla przykładu weźmy pod uwagę wszystkie szesnaście klubów występujące w PGE Ekstralidze i Metalkas 2. Speedway Ekstralidze. Gdyby każdy z tych ośrodków miał partnerskie drużyny rozsiane po całej Europie, z pewnością pobudziłoby to i dałoby szansę małym ośrodkom. Norwegia, Finlandia, Słowenia, Austria, Włochy, Rumunia, Węgry czy Holandia to tylko kilka państw, w których żużel istnieje, lecz ma bardzo trudno, aby przebić bariery finansowe i rozwijać się w nowych ośrodkach lub funkcjonować tam, gdzie kiedyś radził sobie nieźle. Polscy zawodnicy mogliby rozwijać swoje umiejętności na nowych torach. Poznawać kolejne tajniki sportu żużlowego, a młodzi zawodnicy z tamtych państw realnie mogliby czerpać z wiedzy polskich specjalistów. W przyszłości natomiast mogliby zrealizować wspomniany wcześniej „Polish Dream”. Rozwój takich państw otworzyłoby również wrota przed rozbudowaniem systemu zawodów międzynarodowych, które są kluczowe w popularyzacji dyscypliny. Polskie rozgrywki zyskałyby natomiast kolejnych utalentowanych zawodników i finalnie poziom zawodów żużlowych wciąż mógłby się podnosić. Nie wiemy jaka przyszłość czeka naszą ukochaną dyscyplinę. Warto jednak pochylić się nad problemem kurczącej się geografii żużla zanim będzie za późno.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!