Trzynaście punktów z bonusem u dwóch zawodników to za mało, by myśleć o korzystnym, zwycięskim rezultacie w Częstochowie. Wrocławianom i tak wydaje się, że udało się wyciągnąć maksimum z tego, co mogli osiągnąć.
Zarówno Janowski jak i Drabik swoje zrobili, zdobywając wspomniane 13 punktów z bonusem. Gościom zabrakło Tai'a Woffindena, który gdyby wywalczył o trzy punkty więcej, mielibyśmy wynik niemalże na styku lub nawet remisowy. Kompletnie zawiodła druga linia, w której trio Lebiediew – Milik – Fricke zdobyła ledwie osiem punktów. Wywalczenie jednak w Częstochowie 41 punktów przed rewanżem, może na pewno dawać wrocławianom nadzieje na uzyskanie u siebie trzech ligowych punktów.
– Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy na bardzo trudny teren. Na pewno nieco pogubiliśmy punkty, bowiem zarówno Vaclav (Milik) jak i Andrzej (Lebiediew) mają pewne problemy. Zabrakło nam jeszcze jednego punktującego zawodnika, który pozbierałby więcej punktów. Uważam jednak, że to nie jest zły wynik, choć liczyliśmy na powalczenie o zwycięstwo – powiedział po meczu kapitan Betard Sparty Wrocław – Maciej Janowski.
„Magic” indywidualnie mógł być zadowolony ze swojego występu. Przy jego nazwisku nie zapisaliśmy żadnego zera, a także i dwie trójki. Ponadto warto zaznaczyć, że drużynowo Betard Sparta na SGP Arenie Częstochowa wygrała cztery biegi, a w trzech z nich udział brał Maciej Janowski. Doświadczony senior dwukrotnie przyczynił się do wyniku 5:1 na korzyść swojej ekipy (bieg 6 z Vaclavem Milikiem i wyścig 14 z Maksymem Drabikem) oraz raz do rezultatu 4:2, gdy w jedenastej gonitwie dnia wraz z „Torresem” pokonali Zagara i Musielaka, który dał radę wrocławski duet przedzielić – Było w niedzielę fajne widowisko, gratulujemy gospodarzom bo byli naprawdę szybcy – dodał uczestnik cyklu Grand Prix.
źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!