W piątkowy wieczór odbył się pierwszy z finałów 1. Ligi Żużlowej. W nim ROW Rybnik musiał uznać wyższość Falubazu, a jednym z ich liderów był Patryk Wojdyło.
24-latek zdobył 14 punktów i obok Brady’ego Kurtza był najskuteczniejszym zawodnikiem gospodarzy. Tym samym wrócił on na odpowiednie tory po spotkaniu w Bydgoszczy, gdzie po raz kolejny okazało się, że tamtejszy owal nie będzie chyba nigdy należeć do jego ulubionych. Wówczas zdobył tylko trzy punkty i był to jego drugi najlepszy wynik w karierze jeśli chodzi o stadion przy ulicy Sportowej 2.
– W Bydgoszczy mamy cały delikatne problemy jeszcze z przełożeniem, ale już myślę, że wiemy, o co chodzi. Jestem zadowolony ze spotkania w Rybniku. Wiadomo, chciało się lepiej pojechać, ale jest to już wynik powtarzalny, więc to bardzo cieszy – powiedział Patryk Wojdyło po zakończeniu niedzielnego spotkania.
Strata kolejnego lidera nie wpłynęła na morale drużyny
W przeddzień meczu z Enea Falubazem Zielona Góra ROW stracił kolejnego ze swoich liderów. Do grona kontuzjowanych dołączył bowiem Jan Kvěch. Czech upadł na treningu przed krajowym czempionatem i doznał skomplikowanego złamania kości śródręcza w lewej ręce. To jednak nie obniżyło morali w drużynie i chociaż zamieszanie w parku maszyn było spore, to gospodarze godnie zakończyli sezon przed swoją publicznością.
– Wiedzieliśmy, o co jedziemy. Mieliśmy świadomość, że będzie teraz jeszcze ciężej, ale jakoś daliśmy sobie radę. W parku maszyn było zamieszanie, wiadomo cały czas zmiany. Ale myślę, że patrząc na to, że jechaliśmy w trójkę, to zrobiliśmy dobry wynik – dodał.
Ostatecznie w pierwszym spotkaniu finałowym ROW Rybnik zdobył czterdzieści punktów. To pokazuje, że nawet przy większym wsparciu Mateja Žagara byliby w stanie wygrać, jadąc w osłabieniu. Po raz kolejny jednak zabrakło punktów przede wszystkim młodzieżowców. Chociaż w podstawowym składzie widzieliśmy aż czterech wychowanków, to zdobyli oni łącznie trzy punkty, nie pokonując na torze ani jednego rywala.
– Myślę, że mecz można było wygrać. Jakby jeszcze juniorzy coś dorzucili, to zawsze by było zdecydowanie łatwiej – zaznaczył w rozmowie z naszym portalem.
Sezon ligowy Patryk Wojdyło podobnie jak i reszta finalistów z 1. i 2. Ligi zakończy w przyszłą niedzielę. Wychowanek Stali Rzeszów jest jednak znany z tego, że najchętniej to by nie zsiadał z motocykla. Dlatego też już zapowiada, że wystartuje w różnych turniejach towarzyskich. W Zielonej Górze jednak też wraz z całym zespołem będzie próbować powalczyć i pokazać się z jak najlepszej strony.
– Ja zdecydowanie wolę jeździć. Wolę praktycznie nie siadać z motocykla. Do Zielonej Góry jedziemy pojechać jak najlepszy mecz. Wiadomo, że Falubaz u siebie jest bardzo mocny i będziemy robić tak, żeby pokazać się z dobrej strony. Myślę jednak, że nie będziemy na tym meczu kończyć sezonu – kontynuował.
Jaka przyszłość zawodnika ROW-u?
Tegoroczne rozgrywki są dla wychowanka klubu z Rzeszowa zdecydowanie bardziej udane. Wielokrotnie pokazywał, że jest w stanie wziąć na swoje barki odpowiedzialność za wynik całego zespołu. Nic więc dziwnego, że nawet gdy straci miano zawodnika U24, to otrzymuje zainteresowanie z innych zespołów. Gdzie zatem w przyszłym sezonie wystartuje Patryk Wojdyło?
– Zobaczymy. Czas pokaże. Trzeba usiąść na spokojnie i pomyśleć. Rozmowy są i co najważniejsze jest zainteresowanie – powiedział.
Chwilę później jednak zapytany o przedłużenie kontraktu z ROW-em Rybnik nie był zbyt skory do odpowiedzi. Wygląda bowiem na to, że to klub z Górnego Śląska nie jest zainteresowany przedłużeniem współpracy z ciągle rozwijającym się zawodnikiem. Dodał też, że to jeśli chodzi o starty w zielono-czarnym kewlarze, to nie ma żadnych minusów.
– Pomidor. Tutaj bym przemilczał to pytanie. Wszystko mi w Rybniku pasuje. Kibice są cudowni i tor mi odpowiada coraz bardziej, więc nie mam minusów. Prezes? Trzeba się po prostu przyzwyczaić – zakończył z uśmiechem na ustach.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!