Grigorij Łaguta polaryzuje społeczność żużlową od lat. Podobnie jest i tym razem, gdyż na swoje media społecznościowe wrzucił film, który spotkał się z podzielonymi opiniami.
Tym razem nie chodzi jednak o słowa wobec inwazji Rosji na Ukrainę czy zachowaniu innych. „Grisza” w ostatnich dniach ponownie pojawił się w Polsce i zapewne nikt by się nie dowiedział, gdyby nie film zamieszczony na Instagramie. Widać na nim, że w radiu gra właśnie lubelska edycja Radia Eska. Co prawda samego zawodnika nie widać na nagraniu, lecz nie to budzi największe poruszenie wśród kibiców. Na desce rozdzielczej widać bowiem prędkość, z jaką pędzi Rosjanin oraz ograniczenie, które obowiązuje na danym odcinku.
W szczytowym momencie jadąc swoim BMW M5 CS osiąga on 300 kilometrów na godzinę! W tym miejscu natomiast nałożono ograniczenie prędkości wynoszące „zaledwie” 120km/h. Zatem przekroczył on dopuszczalną wartość o 180km/h! Gdyby na swojej drodze spotkał i został zatrzymany przez patrol policji, to nie uchroniłby się przed poważnym mandatem. Byłoby to co najmniej 2500 złotych oraz nałożenie 15 punktów karnych. Dodatkowo z zamieszczonego filmu można wywnioskować, że używał do nagrania telefonu komórkowego, co w połączeniu z taką prędkością jest niemal proszeniem się o tragedię.
Zachowanie te spotkało się z kilkoma typami zachowań ze strony kibiców. Jedni są pod wrażeniem osiągniętego wyniku na polskich drogach, drudzy natomiast w dość szorstkich słowach wypowiadają się na temat nieodpowiedzialnego zachowania ze strony zawodnika. Oczywiście pojawiły się także wyzwiska czy groźby skierowane w stronę „Griszy”. Ten jednak dotychczas nie odpowiedział. Sam film zbiera jednak dość dużą popularność na profilu, w porównaniu z ostatnimi statystykami innych postów, które możemy znaleźć u Łaguty.
Nie pierwszy raz polaryzuje kibiców
W dotychczasowej karierze Grigorija Łaguty nie brakowało kontrowersji. Już w 2014 roku zasłynął z odmówienia startu we Włókniarzu Częstochowa. Wówczas miał zasugerować w ramach zaległości kupno luksusowego samochodu. Przed kilkoma laty ponownie było o nim głośno. W 2017 roku w jego organizmie wykryto meldonium, czyli zabronioną substancję. Bronić wszelkimi sposobami starał się Krzysztof Mrozek, lecz ostatecznie Rosjanin został zawieszony, a przez odjęcie jego punktów ROW Rybnik spadł na zaplecze PGE Ekstraligi.
W ramach rekompensaty po powrocie miał w dalszym ciągu ścigać się na Górnym Śląsku. Tak się jednak nie stało, a skorzystał na tym Motor Lublin, któremu pomógł w utrzymaniu się wśród najlepszych. Tam otrzymał status gwiazdy, a w sezonie 2021 został wybrany nawet kapitanem „Koziołków”. Tamto zachowanie rozwścieczyło wówczas prezesa rybniczan, który na specjalnym spotkaniu z kibicami nazwał zawodnika „perfidną ruską świnią”. Za te słowa sam omal nie wpadł w poważne tarapaty, lecz ostatecznie skończyło się na przeprosinach. Blisko skandalu było także tuż po jego powrocie. Mistrz Europy z 2011 roku został oskarżony o oszustwo. Podczas jednego z meczów z jego udziałem po starcie przy silniku pojawił się ogień. Temat jednak szybko ucichł, a sytuacja nie powtórzyła się więcej razy.
Przed rokiem ponownie było głośno o Łagucie. Po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę popierał politykę swojego kraju i Władimira Putina. To właśnie z powodu manewrów zbrojnych on i jego rodacy zostali zawieszeni w całym europejskim żużlu. Jedynym miejscem, gdzie w dalszym ciągu może się ścigać jak wcześniej, jest liga rosyjska. Z powodu swoich poglądów jeszcze przed decyzją o zawieszeniu z zawodnikiem rozstał się Dariusz Sajdak. Przypomnijmy, że jest to mechanik, który współpracował z największymi tuzami żużla w historii. W nadchodzącym sezonie ten będzie pomagać natomiast Oskarowi Fajferowi.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!