Kilka milimetrów w jedną bądź w drugą stronę mogło sprawić, że straciłby władzę w nogach. Tymczasem on wrócił do zdrowia, wrócił do treningów, a teraz – wrócił na tor. Mateusz Durkowiak z AKŻ-u Rawicz w piątek kręcił pierwsze kółka od ubiegłorocznego urazu kręgosłupa.
Fatalne zawody z cyklu Kaczmarek Electric Speedway Cup odbyły się niemal idealnie rok temu – 16 czerwca 2019. Na wyjściu z ostatniego łuku leszczyńskiego toru Mateusz Durkowiak stracił panowanie nad motocyklem i z impetem uderzył w bandę. Dodatkowo w leżący pojazd uderzył inny zawodnik, Przemysław Nowak. U Nowaka doszło do otwartego złamania uda, a u Durkowiaka – do złamania kręgosłupa i zbicia płuca.
– Lekarze zaraz po wypadku powiedzieli, że miałem więcej szczęścia, niż wszyscy obecni w szpitalu razem wzięci. A brakowało raptem kilku milimetrów do rdzenia – opisywał Durkowiak w zimowej rozmowie z naszym korespondentem.
Zawodnik AKŻ-u Rawicz szybko robił kolejne postępy w rehabilitacji i już w lutym zapowiadał powrót na tor. Temat co prawda opóźnił się przez pandemię koronawirusa, ale Durkowiak ostatecznie dopiął swego. W piątek 12 czerwca, czyli 362 dni po urazie, po raz pierwszy wyjechał na tor żużlowy w Lginiu. Jego przejazd można zobaczyć na filmie przygotowanym przez rawicki klub. Udostępniamy go poniżej.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!