Pojedynek pomiędzy Stelmet Falubazem Zielona Góra, a MrGarden GKM-em Grudziądz trzymał w napięciu do ostatnich metrów. Gospodarze wygrali w meczu trzeciej kolejki PGE Ekstraligi 46:44. Obie drużyny były usatysfakcjonowane po zakończonym spotkaniu - miejscowi z dwóch dużych punktów w tabeli, a goście z szansy na punkt bonusowy.
– Było wiadomo, że będzie to wyrównany pojedynek podobnych drużyn. Szczerze mówiąc, mogliśmy się pokusić o zwycięstwo. Trochę nam brakuje punktów Lindbäcka. Jak wróci do swojej formy, będziemy jeszcze w stanie sprawiać niespodzianki – utrzymuje Robert Kempiński.
Przełomowym momentem był bez wątpienia bieg trzynasty. Wówczas pod taśmą stanęli najlepsi tego dnia zawodnicy, w tym niepokonany Krzysztof Buczkowski i piekielnie szybki Artiom Łaguta. Miejscowym kibicom zadrżały serca. Każdy wynik był możliwy. Jednakże, po przegranym starcie grudziądzanie przywieźli zaledwie punkt. – Coś tam nie zagrało w tym biegu. Położyłbym wszystkie pieniądze na stole, że nie przegramy go 5:1. Widzimy jednak, jak żużel jest nieprzewidywalny. Czasem trzeba mieć szczęście. W tym biegu zielonogórzanie byli po prostu lepsi – ocenia trener MrGarden GKM Grudziądz.
Pomimo sześciopunktowej straty po trzynastym wyścigu, "Kempes" postawił w nominowanych na Bjerre. Duńczyk ostatecznie spłacił kredyt zaufania i pozwolił sztabowi grudziądzan odetchnąć z ulgą. Czy trener kierował się przeczuciem i efektem rozmów z zawodnikiem? – Nie, to był efekt oglądania i znajomości żużla. Jeżeli Bjerre przyjeżdża na prowadzeniu w swoim ostatnim biegu przed nominowanymi, to za co miał być ukarany? Dlaczego nie miał dalej jechać w zawodach? Mieliśmy skrzywdzić Kennetha i postawić na zawodników, którzy przegrali swój ostatni bieg? Widziałem styl w jakim odjechał ten wyścig i widać było, ze się dobrze dopasował – wyjaśnia trener gości.
– Ja wiem, że wszyscy są mądrzy po biegu czy po zawodach. Faktycznie, gdyby Bjerre nie pojechał w czternastym biegu, to domyślam się, co by się później działo. Tutaj trzeba podejmować szybko decyzje. Nie ma czasu na zastanawianie się. Podjęliśmy finalnie dobra decyzje. Troszkę się jednak sugerowałem stanem zdrowia Artioma. Konsultowałem się i nieco już odczuwał trud tego meczu. On może jeździć wszystko, ale w jakimś procencie czuł skutki tej kontuzji. Zastanawiałem się, kto powinien pojechać w tych biegach i z jakiego pola. Czy Buczkowski czy Łaguta w biegu czternastym? Kenneth był jednak nie do ruszenia. Mogliśmy skorzystać z podwójnej taktycznej. Tylko wówczas, gdyby któryś z liderów zawiódł, to otrzymałbym później pytanie dlaczego Bjerre nie pojechał i został wycofany. Każdy kij ma dwa końce – kontynuuje analizę Robert Kempiński.
Gościom ewidentnie pomógł fakt, iż z uwagi na zagrożony status spotkania, tor był przed nim mocno ubijany. Zgoła inne wrażenie odniósł jednak trener gości. – Ja uważam, że gdyby było przyczepnie, to moja drużyna mogłaby pojechać jeszcze lepiej. Naprawdę nasz zespół jest bardzo silny. Można powiedzieć, że mamy jeszcze sporo tak zwanych dziur. Uważam, że Przemka Pawlickiego stać na więcej nić pięć punktów na wyjeździe. Antonio też potrafi i jest świetnym zawodnikiem. Jeśli oni dołączą i ustabilizują sprzęt, to będziemy jeszcze silniejsi. Uważam, że drużyna się rozkręca i będzie tylko lepiej – komentuje dyspozycję swoich zawodników Robert Kempiński.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!