Awans Falubazu Zielona Góra jest już bliski. „Myszka Miki” przed rewanżem ma 10 punktów zaliczki z pierwszego spotkania w Rybniku.
Są bezbłędni
W tym sezonie zielonogórzanie są nie do powstrzymania. Na przestrzeni całych rozgrywek nie przegrali jeszcze ani razu i można powiedzieć, że idą na rekord w kwestii liczby zwycięstw w lidze. Co prawda było kilka spotkań, w których „Myszka Miki” mogła czuć zagrożenie ze strony rywali (mecz w Poznaniu, Bydgoszczy czy półfinał w Ostrowie), ale doświadczenie brało górę i Falubaz wychodził z trudnych sytuacji obronną ręką. Pierwsze spotkanie finałowe w Rybniku rozstrzygnęło się na korzyść podopiecznych Marka Mroza i Tomasza Szymankiewicza, więc awans do Ekstraligi jest obecnie na wyciągnięcie ręki.
– Taki mamy sezon, że wszystkie mecze finałowe rozstrzygnęły się szybko. W dwóch przypadkach za sprawą kontuzji. Nie znaczy to jednak, że Falubaz będzie się cieszył mniej. Im kamień spadnie z serca, bo choć byli faworytem, to niczego nie mogli być pewni. Przez dużą część sezonu pewnie towarzyszył im niepokój, co to będzie. Teraz tylko kataklizm może im odebrać awans. Kontuzje rywala działają oczywiście na ich korzyść – mówi Sławomir Kryjom w rozmowie z polskizuzel.pl.
ROW próbował walczyć we dwójkę
Rybniczanie stawiali się rywalom, lecz ciężko jest nawiązać równorzędną rywalizację, gdy w zespole na poziomie prezentuje się jedynie dwójka zawodników. Kapitalnie podczas pierwszego z finałów 1. Ligi wyglądali Brady Kurtz i Patryk Wojdyło. Australijczyk zapisał na swoje konto 18 punktów, zaś Polak 14, a przypomnijmy, że obaj startowali aż siedmiokrotnie. Nie ma co ukrywać, że to spotkanie i tak zapowiadało się na piekielne trudne, biorąc pod uwagę, że ROW musiał (i to samo czeka ich w Zielonej Górze) radzić sobie bez Patricka Hansena oraz Jana Kvěcha. Dla podopiecznych Antoniego Skupienia awans do finału i tak jest ogromnym sukcesem, patrząc, jaką pierwszą część sezonu miały „Rekiny”.
– Žagar nie zrobił więcej, bo rywal na to nie pozwolił. Jakby był ktoś słabszy, to pewnie przywiózłby te dziesięć, czy jedenaście punktów. Dlatego ja bym się Falubazu nie czepiał. A ROW należy docenić za to, że się postawił. Ta drużyna przeszła metamorfozę. Początek był kiepski, ale uporządkowali sprawy kadrowe i weszli do finału. Typowano, że tam będzie ktoś z duetu Arged Malesa, Abramczyk Polonia, ale to ROW sobie ten finał wywalczył. I szkoda, że tak pechowo się układa końcówka ligi dla tej drużyny – uważa menadżer Landshut Devils.
Kto mógłby zostać?
Zbliża się koniec sezonu, a wraz z tym i początek transferów. Niektórzy już od dłuższego prowadzą negocjacje, inni, ogłaszają prekontrakty. Jeśli o kadrę Falubazu na przyszły rok to tutaj obecnie klub milczy, ale w kuluarach mówi się, że z zespołem łączeni są między innymi Piotr Pawlicki, Jarosław Hampel czy Oskar Hurysz. Z kolei szansę w Ekstralidze otrzymają zapewne ponadto Przemysław Pawlicki i Rasmus Jensen. A komu Sławomir Kryjom dałby możliwość pokazania się w najwyższej klasie rozgrywkowej?
– Na pewno Buczkowskiemu. Jest deficyt seniorów w Ekstralidze i to jest miejsce dla Buczkowskiego. Ciekawym zawodnikiem jest też Rasmus Jensen. Zalicza kolejny bardzo dobry sezon. Pokazał się w finale Drużynowego Pucharu Świata. Powinien zostać. Przemek Pawlicki, to też jest marka, więc pewnie dostanie szansę – kończy.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!