Oskar Fajfer, Norbert Krakowiak, Daniel Kaczmarek, Maksymilian Bogdanowicz – w każdym sezonie za rządów Ilony i Przemysława Termińskich toruńska drużyna ligowa korzystała z juniorów „z zewnątrz”. Teraz wśród kandydatów do składu jest Kamil Marciniec. A co z wychowankami?
Prezes i właściciel Klubu Sportowego Toruń odpowiadali na pytania kibiców podczas facebookowego wideoczatu. Zainteresowanie kibiców budziły przede wszystkim kwestie organizacji sezonu 2020, ale wiele było też wątków dotyczących minionych pięciu lat. Wśród nich znalazła się kwestia juniorów. Od czasu Pawła Przedpełskiego, którego talent rozbłysnął jeszcze za czasów Romana Karkosika w 2013 roku, żaden młody torunianin nie osiąga porównywalnych sukcesów w macierzystych barwach. W składzie pojawiają się za to kolejni juniorzy pozyskani z zewnątrz.
– Wychowanków trzeba mieć, ale trzeba ich najpierw wychować. Z mojego postrzegania rzeczywistości, w Toruniu do sportu żużlowego nie garną się rzesze tak jak do piłki nożnej czy koszykówki. Musi tu być też potężne zaangażowanie rodziców, chęci i możliwości dania dzieciakom szansy. My tę szansę dajemy, w tej chwili trenujących jest około dwudziestu, dwudziestu pięciu – odpowiedziała prezes Klubu Sportowego Toruń, Ilona Termińska. – Natomiast jest to proces długotrwały. My przejmując klub, sekcji juniorskiej właściwie nie mieliśmy i nie mieliśmy wyboru, kto pojedzie w meczu. Trzeba było kontraktować.
Szczególnie nietrafiony okazał się transfer na sezon 2019. Maksymilian Bogdanowicz okazał się najgorszym sklasyfikowanym żużlowcem PGE Ekstraligi, zdobywając przez cały rok ledwie 7 punktów i 1 bonus. Przemysław Termiński nie uważa, żeby taki ruch mógł być wobec klubu zarzutem. Jego zdaniem fakt, że akurat ten junior nie sprawdził się w PGE Ekstralidze, to w pewnym stopniu także kwestia loterii, a za przykład podaje Wiktora Trofimowa z Motoru Lublin.
– Dyskusja o kontraktowaniu juniorów jest o tyle jałowa, że jak rozumiem, to pytanie jest podszyte zakontraktowaniem kolegi Bogdanowicza, który faktycznie się nie sprawdził. Ale zwracam uwagę, że w tym samym okresie, gdybyśmy mieli więcej szczęścia albo inne przemyślenia, mogliśmy zakontraktować kolegę Trofimowa, który jest dzisiaj świetnym juniorem, i wszyscy by nas wychwalali, jaki doskonały transfer juniorski zrobiliśmy. Ten nasz może nie był do końca udany, ale tak jest w sporcie. Raz wychodzi, raz nie wychodzi.
Wątek młodzieżowców pojawił się także w innej kwestii, którą poruszyła prezes Ilona Termińska. – Co dla mnie było największym zaskoczeniem po przejęciu klubu, chyba ja już byłam jego prezesem, to negocjacje z juniorami i wartość, na jaką wyceniają swoje podpisy. Właściwie dzieciaki, które przed sobą mają karierę, ale nie jest ona jeszcze do końca pewna. Pamiętam, że podczas którychś negocjacji się zapytałam, czy kontrakt za tę cenę to jest do końca wieku juniorskiego albo chociaż na dwa–trzy lata. Dowiedziałam się, że to jest kwota za podpis na rok. To był dla mnie szok, bo ta kwota znacznie przewyższała kontrakty zawodowe naszych seniorów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!