Prawa Murphy`ego to zbiór popularnych, w przeważającej części humorystycznych powiedzeń, sprowadzających się do założenia, że rzeczy pójdą tak źle, jak to tylko możliwe. Wydaje się, że niektóre z nich doskonale znajdują swoje odbicie w obecnej sytuacji Get Well Toruń.
Jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, podczas treningu kontuzji nabawił się jeden z filarów drużyny Rune Holta. Upadek pozbawił zawodnika możliwości brania udziału w sparingach i tym samym odpowiedniego oraz kompletnego przygotowania do sezonu. Norweg z polskim paszportem wrócił dopiero podczas przegranego meczu z forBET Włókniarzem Częstochowa. Jego jazda była jednak mocno asekuracyjna i potrzeba jeszcze trochę czasu, aby Rune był w pełni przygotowany do rywalizacji z najlepszymi. A tego czasu Get Well nie ma za wiele… Zespół przegrał trzy kolejne mecze i zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli.
Bardzo mocno podczas absencji Holty, absorbowany był Jack Holder. W zeszłym roku doskonale wypełniał rolę zawodnika rezerwowego, zdobywając wiele cennych punktów. Podobnie miało być i w tym sezonie, a tymczasem Jack kompletnie zawiódł podczas meczów w Zielonej Górze i u siebie przeciwko Fogo Unii Leszno. Przyczyn słabej dyspozycji u zawodnika upatruje się w kłopotach sprzętowych. Niestety dla kibiców toruńskiej drużyny jego los podzielił starszy brat Chris. Kompletnie zawiódł w dwóch pierwszych kolejkach i dopiero na miarę swoich możliwości australijscy bracia pojechali przeciwko drużynie Marka Cieślaka.
Bez zarzutów prezentowała się dotychczas tylko dwójka żużlowców z Grodu Kopernika. Jason Doyle oraz Niels Kristian Iversen. Obaj prezentowali wysoką formę i mieli prowadzić toruńskie „Anioły” do fazy play-off. Na kolejne nieszczęście dla teamu Jacka Frątczaka, lider Jason Doyle bardzo pechowo i przedwcześnie ukończył ostatni mecz przeciw częstochowskim „Lwom” łamiąc sobie żebro, a Duńczyk na próbie toru zatarł swój najlepszy silnik i nie był w stanie nawiązać już rywalizacji z innymi zawodnikami, notując swój najsłabszy występ.
Kurtynę milczenia należy spuścić nad juniorami Get Well. Są oni na dzisiaj najsłabszą parą w Ekstralidze. Nie stanowią żadnej wartości dodanej i są jedynie tłem dla innych zawodników młodego pokolenia. Nie można im odmówić woli walki, ale prezentują poziom daleko odbiegający od ekstraligowego. Nowy nabytek torunian Norbert Kościuch na razie całkowicie zaprzecza swoim zapowiedziom, że jest gotowy na starty w najwyższej klasie rozgrywkowej. Słabo wychodzi spod taśmy i potem nie jest już w stanie dogonić rywali.
Motoarena przestała być handicapem dla swojej drużyny. Miejscowi żużlowcy przegrywają większość startów i czasem sprawiają wrażenie, jakby przyjechali na mecz wyjazdowy. Krzysztof Cegielski, podsumowując ostatnie mecze w wykonaniu podopiecznych Jacka Frątczaka stwierdził: – Obserwując drużyny, które przyjeżdżają do Torunia, odnoszę wrażenie, że czują się jak u siebie w domu. Lepiej niż gospodarze startują, szybciej odnajdują odpowiednie przełożenia oraz ścieżki na torze. Jest jakiś niezdiagnozowany kłopot w Toruniu.
Trudno się z tą tezą nie zgodzić. Klub, który ma medalowe aspiracje i jest bardzo stabilny finansowo, znajduje się nad przepaścią do I ligi. Wielu obserwatorów speedwaya zgodnie twierdzi, że ekipa Jacka Frątczaka to zlepek zawodników, nietworzących drużyny, wokół której panuje coraz gorsza atmosfera. A widoków na lepszą przyszłość nie ma. O ile ostatni mecz w wykonaniu braci Holderów może być traktowany jako światełko w tunelu, to – w myśl kolejnego powiedzenia Murphy’ego, oby nie było ono tylko reflektorami nadjeżdżającego pociągu.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!