W piątek 22 maja o 20:00 na YouTube i Facebooku odbyła się premiera wideo z 5. edycji quizu wiedzy o sporcie – „Sportowy kozak”. Organizowane przez LegendySportu.pl zmagania ekspertów z kibicami jak zwykle toczyły się na żywo online. My objęliśmy patronat nad tym wydarzeniem, gdyż tematyką odcinka był cykl Grand Prix na żużlu. Najlepsi uczestnicy zgarnęli sporo ciekawych nagród, w tym bon na 100 zł do sklepu pamiatki-kibica.pl ufundowany przez nasz serwis oraz Media Sport.
W zabawie tym razem wzięło udział niemal czterdziestu uczestników, z czego ośmiu zaproszonych ekspertów. Speedwaynews.pl reprezentowali Grzegorz Starzec i Konrad Cinkowski. „W którym sezonie tytuł IMŚ wywalczył zawodnik polskiego klubu spoza najwyższej klasy rozgrywkowej?”, „Nie mam w dorobku medalu IMŚ. Debiutowałem w GP jako junior. Pierwszy turniej GP wygrałem, będąc już po trzydziestce. Jak się nazywam?”, „Jakie miasto nigdy nie zorganizowało finałowej rundy cyklu Grand Prix?” – to tylko kilka z 21 pytań, z którymi trzeba było się zmierzyć.
Kto okazał się najlepszy i ile zdobył punktów? Tego się można dowiedzieć z poniższej relacji wideo z quizu, którą poprowadzili Ziemowit Ochapski i Joanna Krystyna Radosz. Zachęcamy do odpowiadania na pytania wspólnie z uczestnikami. Uwaga, dalsza część tekstu zawiera informacje na temat wyników, więc jeśli nie chcesz popsuć sobie zabawy, to przeczytaj ją dopiero po obejrzeniu wideo. (TUTAJ)
Tym razem do zwycięstwa wystarczyło 1478 punktów. Tyle ich zgromadził Piotr Bohuszko, występujący pod pseudonimem „piotrekSL”. Drugie miejsce zajął „Guru”, czyli Rafał Gurgurewicz (1372 pkt.), trzeci był Tomasz Płóciniak a.k.a. „tomason” (1349 pkt.), a na czwartej lokacie zameldował się Paweł Chatłas ukryty pod nickiem „Paweu” (1340 pkt.). W taki oto sposób po raz pierwszy w historii „Sportowego kozaka” na podium nie znalazł się żaden zawodnik z grona zaproszonych ekspertów. Nie znaczy to oczywiście, że zwycięzców nie należy nazywać ekspertami. Triumfowali po prostu eksperci „w cywilu”.
Spośród zaproszonych gości najlepiej spisał się tymczasem Konrad J. Gaweł (Awangarda Żużlowa), który z dorobkiem 1260 pkt. zajął piąte miejsce, a niewiele mu ustępował Maciej Markowski (Eleven Sports), sklasyfikowany ostatecznie na ósmej pozycji. Wicemistrz pierwszej edycji „Sportowego kozaka” i mistrz czwartej, Dawid Franek (Magazyn Żużel i SportowyFanatyk.pl), tym razem był dziesiąty.
Po zakończeniu quizu tradycyjnie udało się przepytać kilku uczestników.
Gratuluję rewelacyjnego występu. Jak wrażenia? Które pytanie Cię zaskoczyło?
Piotr Bohuszko (1. miejsce): Dziękuję bardzo. Nie spodziewałem się takiego wyniku, bo wiem jak dużą wiedzę posiadają startujący w quizie dziennikarze i kibice. Mimo, że interesuję się żużlem z dawnych lat, to jednak siłą rzeczy więcej wiem o latach, gdy zawody oglądałem już na żywo. Stąd pewnie dużo dobrych odpowiedzi. Najbardziej zaskoczyły mnie pytania, na które ostatecznie nie udało mi się odpowiedzieć. Trudne było pytanie o braci w jednym turnieju GP, bo ten mniej utytułowany mógł przecież wystąpić jako rezerwowy. Nie wiedziałem również, że Jason Crump urodził się w Anglii oraz nie doceniłem naszych zawodników w GP i nie doliczyłem się tego, że nasz kraj ma najwięcej medali w tym cyklu.
Rafał Gurgurewicz (2. miejsce): Dziękuję! To była świetna i emocjonująca zabawa, czas upłynął niezwykle szybko. Najwięcej zamieszania w mojej głowie wzbudzały pytania oznaczone kaskiem, kiedy to trzeba było dopasować odpowiedniego żużlowca do opisu. Były podchwytliwe i straciłem na nich punkty, za co jestem trochę zły na siebie.
Tomasz Płóciniak (3. miejsce): Dziękuje za gratulacje. Udało mi się w końcu zaistnieć w super zabawie, bo poprzednie quizy nie były udane w moim wykonaniu. Pytania były bardzo ciekawe i zarazem podchwytliwe. Najwięcej problemów sprawiło mi pytanie dotyczące kraju, który zdobył najwięcej medali w SGP i niestety postawiłem na Danię, która to zdobyła najwięcej medali, ale w całej historii IMŚ.
Paweł Chatłas (4. miejsce): Dziękuję za prowadzenie tak fajnego quizu. Pytania bardzo mi się podobały, z mojej perspektywy były na wyważonym poziomie, ale mimo to udzieliłem aż sześciu błędnych odpowiedzi. Przez własną nieuwagę wybrałem niewłaściwą przeglądarkę w telefonie, co sprawiło, że musiałem odświeżać slajdy ręcznie i każde pytanie widziałem dopiero po ok. dziesięciu sekundach. To mogło mieć znaczenie na finiszu quizu, ale nie szukając wymówek, osiągnąłem całkiem dobry wynik. Które pytanie zaskoczyło mnie najbardziej? Chyba ostatnie, do którego kompletnie nie mogłem znaleźć koncepcji odpowiedzi. Trochę podchwytliwe było też panie o zawodników, którzy kolejny sezon po zdobyciu IMŚ kończyli poza miejscem gwarantującym udział w następnym cyklu. Trafiłem Woffindena, ale myślałem bardziej o czasach po jego pierwszym tytule niż o 2019 roku. A o fakcie, że Rickardsson nie dokończył sezonu 2006, kompletnie zapomniałem.
Konrad J. Gaweł (5. miejsce): Może zabrzmię trochę jak Kamil Stoch, ale nie jestem zadowolony ze swojego występu. Zrobiłem kilka bardzo głupich błędów. Mimo wszystko jednak dzięki za gratulacje. Zdecydowanie zaskoczyło mnie pytanie o zawodników, którzy nie reprezentowali kraju urodzenia. Griszę pamiętałem, natomiast drugi jeździec, który mi przyszedł mi do głowy, to Tai, a okazało się, że chodziło o Crumpa, co też było logiczne, bo przecież jego ojciec jeździł na Wyspach.
Maciej Markowski (8. miejsce): Występ nie był rewelacyjny, ale dziękuję. Mogło być lepiej. Wrażenia pozytywne, bo to kolejny test mojej wiedzy żużlowej. Zaskoczyło mnie kilka pytań, a dałem się złapać na pierwszym, gdzie zmieniłem odpowiedź z Chorwata na Włocha, bo nie kojarzyłem stałego uczestnika ani z Chorwacji, ani z Włoch. Ale pewnie musiał być gdzieś Armando Castagna.
Wnioskuję, że żużel to jedna z Twoich ulubionych dyscyplin. W jaki sposób się zainteresowałeś speedwayem i kiedy to było?
Piotr Bohuszko: Żużel to mój numer jeden spośród wszystkich dyscyplin sportu. Interesuję się nim w zasadzie od zawsze. Wiele osób z mojej rodziny było i nadal jest kibicami żużla oraz Stali Gorzów. Pasją zarazili mnie przede wszystkim tata i wujek, którzy bywali też na stadionach poza Gorzowem, a za Tomaszem Gollobem pojechali aż do Vojens na ostatni jednodniowy finał indywidualnych mistrzostw świata. Pierwsze moje wspomnienia dotyczące żużla to rok 1999 i zwycięstwo Piotra Palucha nad Tonym Rickardssonem w meczu Stali z Wybrzeżem Gdańsk oraz pechowy upadek Tomasza Golloba w Złotym Kasku.
Rafał Gurgurewicz: Żużel to moja ulubiona dyscyplina, ale nie mogło być inaczej, bo urodziłem się i wychowałem w Grudziądzu. Mój pierwszy kontakt ze speedwayem to druga połowa lat dziewięćdziesiątych. Na mecze GKM-u zabierał mnie wtedy dziadek. Ponadto słuchałem wielu relacji żużlowych w lokalnym radiu PiK.
Tomasz Płóciniak: Żużlem zacząłem się interesować w latach dziewięćdziesiątych. Na początku słuchanie transmisji radiowych z meczów, zbieranie wycinek z gazet oraz rysowanie i wypełnianie programów. Trochę to śmieszne, ale tak właśnie było. Pierwsze zawody, na których byłem, to Memoriał Alfreda Smoczyka w roku 1996. I tak to się zaczęło.
Paweł Chatłas: Żużlem zacząłem interesować się w młodym wieku, na pewno jeszcze wtedy nie chodziłem do podstawówki. O ile mnie pamięć nie myli, pierwszy mecz ligowy, na który świadomie poszedłem, to spotkanie Stali Gorzów z Polonią Bydgoszcz w 1996 roku, wygrane nieznacznie przez żółto-niebieskich. Wtedy połknąłem bakcyla i prosiłem tatę, by częściej zabierał mnie na mecze. Pamiętam, że miałem wszystkie wydania „Tygodnika Żużlowego” z 1997 roku. Wtedy jeszcze nie umiałem dobrze czytać, więc pomijałem relacje z zawodów i ograniczałem się do sprawdzania wyników.
Konrad J. Gaweł: Żużlem zainteresowałem się przez mojego tatę, który kupował mi miniaturki żużlowców. Oczywiście organizowałem tymi figurkami zawody. Przynosił też „Tygodnik Żużlowy”, gdzie na początku oglądałem tylko zdjęcia. Przede wszystkim jednak tata nagrywał na VHS zawody, głównie GP, które było wtedy retransmitowane na TVP, a ja ubierałem kask rowerowy i na kanapie wyginałem się razem z Nielsenem, Rickardssonem, Gollobem i pozostałą czołówką lat dziewięćdziesiątych. Stąd też zafascynowałem się historią żużla. Tata również mógł z tego korzyść, bo można powiedzieć, że dziecka niemal nie było w domu. Z kolei z babcią i mamą grałem kartami z wizerunkiem żużlowców, wydanymi w 1992 roku. Mam jej do dziś, chociaż są trochę zniszczone.
Maciej Markowski: Rzeczywiście, żużel to sport, którym interesuje się najbardziej, jest moim ulubionym. Pasjonuję się tym i zajmuję od lat. Na stadion zabrał mnie ojciec z bratem, lecz sam nie wiem kiedy to było i co najgorsze, oni też tego nie pamiętają. Wydaje się, że mógł być to sezon 1999. Miałem trzy latka.
Który turniej cyklu Grand Prix utkwił Ci najbardziej w pamięci i dlaczego?
Piotr Bohuszko: Ciężko jest mi wskazać jeden konkretny turniej. Na pewno w pamięci pozostają zawody zakończone pięknymi zwycięstwami Polaków – Bydgoszcz 2007 i akcja Tomasz Golloba w finale, zwycięskie szarże w finałach w Malilli Jarka Hampela i Bartka Zmarzlika oraz pierwsze wygrane GP Krzysztofa Kasprzaka w Bydgoszczy. Jak wielu innym kibicom, podobają mi się zawody, w których wiele dzieje się na torze. Tak było choćby w 2013 roku w Bydgoszczy oraz w ubiegłbym roku we Wrocławiu.
Rafał Gurgurewicz: Ciężko wskazać jeden, bo z różnych względów mam w głowie kilka szczególnych turniejów. Jednym z nich jest Grand Prix w Bydgoszczy z 2010 roku, kiedy mogłem na własne oczy zobaczyć Tomasza Golloba odbierającego złoty medal IMŚ. Długo wspominane będą również zeszłoroczne zawody we Wrocławiu, gdzie zaserwowaną nam cudowną, żużlową ucztę.
Tomasz Płóciniak: Pierwsze Grand Prix, które obejrzałem na żywo. Były to zawody na praskiej Markecie w 2001 roku. Bardzo podobała mi się atmosfera wokół zawodów – było bardzo dużo polskich kibiców. Turniej był bardzo ciekawy, odbywał się systemem tzw. eliminatorów. Choć Tomek Gollob dotarł do finału, to niestety nie usłyszeliśmy wówczas Mazurka Dąbrowskiego.
Paweł Chatłas: Trudno powiedzieć, który turniej, bo nie mam zbyt dobrej pamięci do wydarzeń. Z lat, kiedy do zapisania mojego wieku wystarczyła jedna cyfra, pamiętam pogoń Tomasza Golloba za Jimmym Nilsenem w finałowym biegu we Wrocławiu w 1999 roku. Później, z pierwszej dekady XXI wieku, praktycznie nic nie tkwi mi w pamięci. Dopiero z ostatnich lat pamiętam dramatyczną walkę Holdera z Pedersenem o tytuł IMŚ w 2012 roku, pierwsze podium czy pierwsze zwycięstwo Bartka Zmarzlika w rundach gorzowskich oraz zeszłoroczną rundę we Wrocławiu, gdzie liczbą wyprzedzeń w wyścigach można by obdarować rundy GP na kilka najbliższych lat.
Konrad J. Gaweł: Najbardziej utkwił mi w pamięci turniej z Pragi z 2001 roku. Był to pierwszy turniej, na którym byłem. Na tamte czasy była to spora wycieczka dla ośmiolatka. Po raz pierwszy zobaczyłem wtedy gwiazdy speedwaya: Rickardssona, Golloba, Hamilla, który wygrał ten turniej, Crumpa czy Lorama. Wtedy wszystkich tych żużlowców znałem tylko z telewizji. W drugoligowym Tarnowie można było w tamtym czasie pomarzyć o takich nazwiskach, a dla dziecka było to coś jak ujrzenie na żywo bohaterów z kreskówki. Jako wspomnienie z dzieciństwa to też GP w Londynie 1995 przez wspomniane wcześniej nagrania VHS.
Maciej Markowski: Sztokholm 2014. Komplet punktów Jarka Hampela, który w tamtym czasie nie był w wybornej formie, a do tego był to mój debiut w roli dziennikarza/korespondenta.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!