Za nami pierwsza kolejka PGE Ekstraligi w sezonie 2019. Kibice obejrzeli już dwa pojedynki z wyraźnymi zwycięzcami oraz dwa wyrównane starcia. Po ligowych spotkaniach „zadebiutował” również nowy przepis, mówiący o pomeczowej „współpracy” zawodników z dziennikarzami.
Wyjaśnię powoli o co chodzi. W przerwie między sezonami mówiło się o tym, że od roku 2019, w rozgrywkach o Drużynowe Mistrzostwo Polski, ma zostać wprowadzona regulacja, nakazująca zawodnikom nieopuszczanie parku maszyn i dostępność dla dziennikarzy. Czas na umożliwienie pracy przedstawicielom mediów miał wynosić 30 minut. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali, czy wspomniane plany znajdą odzwierciedlenie w zapisach. Ostatecznie zasadę tę wprowadzono w regulaminie.
Sam od początku uważałem ten przepis za niepotrzebny i wielokrotnie w prywatnych rozmowach o tym mówiłem. Ponieważ daleko mi do nakładania na siebie naklejki z napisem „ekspert” i nie jestem żadną żużlową „alfą i omegą”, uważałem, że nie jest to powód do wyrażania swojej opinii na forum bardziej publicznym. Według mnie nie brakowało tego przepisu do niczyjego szczęścia, a uprzednio każdy z dziennikarzy mógł brać udział w pomeczowych konferencjach i jak chciał, to bez problemu porozmawiał z kilkoma zawodnikami. Wiadomo, że niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z żużlowcami, którzy mocniej stronili od mediów, niemniej jednak – przy dwóch siedmio-, czy nawet ośmioosobowych drużynach, wybór rozmówców był szeroki.
Cały pomysł wprowadzenia zasady, o której mowa, miał na celu „poprawienie wizerunku rozgrywek”. Od razu jednak musieliśmy sobie wyobrazić sytuację, w której zawodnicy „zniewoleni” w parkingu, muszą przebywać tam 30 minut i biernie czekać aż „stadko” dziennikarzy ich „dopadnie” i zada stertę wyczerpujących pytań. Co jednak, gdy komuś mecz nie wyszedł i po jednym słabszym starcie musiał się spakować? Czy wówczas z uśmiechem od ucha do ucha ma on odpowiadać radośnie każdemu z zainteresowanych? Jak ma zachować się lider, na którego stawiano, po meczu w którym zawiódł oczekiwania, głównie swoje? Pójdę dalej – zawodnik po upadku został dopuszczony do jazdy, jednak cały czas zmagał się z dolegliwościami i chciałby jak najszybciej udać się w stronę zasłużonego odpoczynku. Czy jest jakoś uwarunkowane to, że może, czy musi zacisnąć zęby i koniecznie porozmawiać? Czy tak miałby wyglądać ten na siłę „poprawiany wizerunek”? Znacznie surowiej na ten temat wypowiedziała się w ubiegłym roku moja redakcyjna Koleżanka, Joanna w jednym ze swoich felietonów. Całość mogą Państwo przeczytać TUTAJ. Gdy w zeszłym sezonie Jason Doyle, po przegranym meczu w Tarnowie, nie chciał rozmawiać i powiedziałem o tym komuś, usłyszałem tylko: „gdybyś miał to nagrane, można przesłać do Ekstraligi i wlepią mu karę”… Odpowiedziałem, że musiałem się pomylić i przesłyszeć, bo jestem chyba ostatnią osobą, która zrobiłaby coś takiego („doniosła” na zawodnika).
Skoro jednak daleko mi do mianowania się „ekspertem”, co zatem skłoniło mnie do poświęcenia kilkudziesięciu minut na stworzenie tekstu i dosyć odważne umieszczenie go w zakładce „felietony”? Start PGE Ekstraligi i wprowadzenie wspomnianego przepisu w życie. A dokładniej mail, jaki dostałem z jednego z Klubów (przypadkowy – dotyczący konferencji), przy okazji podkreślający zapisy, które znalazły się w Regulaminie Organizacyjnym Drużynowych Mistrzostw Polski. Po raz kolejny jesteśmy świadkami stworzenia regulacji, które – gdy się im bliżej przyjrzymy (co nie jest wcale trudne) – mocno ze sobą kolidują. I tutaj przyszedł czas na zacytowanie kilku punktów Artykułu 7. RO DMP:
Punkt 3. – Zawodnicy nie uczestniczący w konferencji prasowej na potrzeby TV mają pozostawać do dyspozycji mediów w boksie zawodniczym w parku maszyn lub w Mix Zone przez okres co najmniej 30 minut po zakończeniu ostatniego biegu ubrani w kevlar lub stój klubowy. Zawodnicy po meczu mogą udać się na stadion, aby podziękować kibicom za doping. Podziękowanie nie może być dłuższe niż 10 minut, a po tym czasie zawodnicy wracają do boksów w parku maszyn lub do Mix Zony i pozostają do dyspozycji mediów, o czym mowa w zdaniu pierwszym. Nie ma obowiązku organizowania pomeczowej konferencji prasowej przez Klub.
Punkt 6. – Fotoreporterzy i prasa mają wstęp do parku maszyn po zawodach w momencie, gdy motocykle zostały zwolnione przez sędziego zawodów lub komisarza technicznego, które następuje nie wcześniej niż po 15 minutach od zakończenia ostatniego biegu. (pisownia punktów oryginalna)
Wartym podkreślenia jest fakt, iż cały Artykuł 7. zawiera łącznie 6 punktów i mieści się na jednej stronie, a wszystko można znaleźć we wspomnianym Regulaminie Organizacyjnym DMP, umieszczonym na oficjalnej stronie Polskiego Związku Motorowego. W treści tej możemy zatem przeczytać, że zawodnicy, nieuczestniczący w konferencji, mają obowiązek pozostawania do dyspozycji dziennikarzy przez co najmniej 30 minut (można nawet przerwać wywiad po tym czasie) po zakończeniu ostatniego biegu. Nieco niżej widnieje natomiast informacja, że dziennikarze mogą wejść do parku maszyn nie wcześniej niż 15 minut po finałowym wyścigu spotkania. Nie trzeba być geniuszem matematycznym, żeby zauważyć, że coś tu nie gra, prawda? Skoro przedstawiciele mediów mogą wejść do parku maszyn dopiero po kwadransie (a może i później, ale to zostawimy) od decydującego biegu, to tak naprawdę z definicji mają już tylko połowę czasu, o którym tak głośno mówiono i rozprawiano przed wprowadzeniem tego przepisu. Jeśli natomiast przyjrzymy się dokładniej punktowi trzeciemu, to możemy dojść do jeszcze większego paradoksu. Otóż zawodnicy mają prawo udać się na stadion, w celu podziękowania kibicom za doping (nie dłużej niż 10 minut). A czy ten regulamin zabrania im zrobić to dokładnie kwadrans po zakończeniu ostatniego biegu? Możemy zatem założyć scenariusz, że drużyny (gospodarze i goście) zbierają się i czekają w parkingu, aż minie 15 minut, a następnie udają się do swoich fanów. Wówczas dostęp do parku maszyn jest dozwolony dla dziennikarzy, jednak nikogo oni tam nie zastają, ponieważ wszyscy są z kibicami. Po 10 minutach zawodnicy wracają, a ile minęło ich już od ostatniego biegu? Co najmniej 25. W tym momencie dziennikarze mogą w teorii rozmawiać z nimi już tylko 5 minut, bo tak to jest wytłuszczone w regulaminie.
Oczywiście zaraz może ktoś zarzucić, że jest to czepianie się. Zawodnicy mogą wyjść do swoich kibiców krótko po ostatnim biegu, zwłaszcza dlatego, że spora część nie będzie na nich czekać 15 minut. Co jednak z „kwadransem oczekiwania” mediów (jeśli będzie to przestrzegane)? Nie można go nie doliczać, ponieważ wówczas zawodnicy, którzy ryzykowali przed chwilą swoje zdrowia i życia na torze, musieliby – zamiast pakować się do domów lub w trasę na kolejne zawody – poświęcić po każdym meczu 45 minut na wierne lub bierne oczekiwanie na przedstawicieli prasy. Kolejny raz wprowadzono zatem zapisy, które – gdy je skrzętnie połączymy – mogą okazać się absurdalne.
Jaki jest cel tego tekstu? Czy namawiam zawodników, aby skrupulatnie wykorzystywali te dwie furtki, ograniczające ich „przymus” kontaktu z mediami nawet do tylko 5 minut? Czy nie szkodziłbym wtedy również sam sobie, ponieważ wówczas mniejsza ilość zebranego materiału będzie docierała na łamy naszego portalu? Przekaz jest zdecydowanie inny. Po raz kolejny wprowadzono coś, co mocno ze sobą koliduje w dwóch, bliskich dla siebie punktach. W polskim żużlu zbyt często przyjmuje się zasadę „wszystko o Was bez Was”, zamiast tej bardziej słusznej – „nic o nas bez nas”. Regulaminy dotyczące pracy dziennikarzy i fotografów tworzone są bez konsultacji z nimi. A nawet jeśli takie mają miejsce, to z ustalonych założeń finalnie zostają tylko strzępy. Regulaminy dotyczące zawodników, nierzadko nie są w ogóle omawiane z samymi zainteresowanymi. We wszystkim można znaleźć złoty środek, ale do niego najlepiej idzie się razem, a nie osobno. Tymczasem z roku na rok dostajemy coraz to nowsze przepisy – oczywiście wszystkie wprowadzone „dla dobra dyscypliny”.
Może po kilku kolejkach ligowych powinno się przeprowadzić ankietę wśród zawodników, co sądzą o tym pomyśle? Tylko należy pamiętać, aby zmieścić się w regulaminowych 30 minutach (a może 15 lub nawet 5), bo inaczej z materiału nici. Obawiam się, że już teraz wynik wspomnianej sondy mógłbym przewidzieć z bardzo małym marginesem błędu. Od wielu lat – przy konkretnych zapisach – powtarzam, że trudno będzie wymyślić coś „lepszego”. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że co sezon materiału na podobne teksty nie będę musiał długo szukać. On sam pojawi się w kolejnych wersjach kolejnych regulaminów…
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!