Gdy kończyłem swój wstęp pod koniec grudnia, zapowiedziałem „kolejne części w styczniu”. Nastąpił zatem poślizg, jednak tak czasami bywa, zwłaszcza, gdy ponad pół miesiąca jest się na urlopie. „Żużlowym” zresztą, ale dziś nie o tym. Na początek opowiem o marcowej wizycie w Gdańsku.