Niedzielny wypadek Nickiego Pedersena i Piotra Pawlickiego zmroził krew w żyłach każdego, kto śledził mecz w Grudziądzu. Ucierpieli obaj zawodnicy, ale dużo więcej pecha miał Nicki Pedersen.
Nicki Pedersen może mówić o ogromnym pechu. Duńczyk kilka tygodni temu zaliczył paskudny wypadek podczas meczu ligi duńskiej w Slangerup. Trzykrotny mistrz świata doznał uszkodzenia płuc i złamania żeber, a wszyscy zastanawiali się, ile potrwa absencja lidera ZOOLeszcz GKM-u Grudziądz i Holsted Tigers. Pedersen wrócił nadspodziewanie szybko i już w drugim występie po kontuzji znów brał udział w karambolu, jednak tym razem konsekwencje wykluczą go z jazdy na dłużej.
–> Pawlicki ze złamaniem wyrostka barkowego łopatki <–
Pechowe było starcie GKM-u i Fogo Unii Leszno. Na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia trzeciego wyścigu pod Pedersena ostro wszedł Piotr Pawlicki. Duńczyk nie zapanował nad motocyklem i odprostowanym motocyklem uderzył w dmuchaną bandę. – Szybko poczułem, że coś jest nie tak z moim biodrem i z nogą, bo nie mogłem się odwrócić. Potem nie mogłem też usiąść noszach. Po prostu leżałem na brzuchu i nie mogłem ruszyć nogami, coś nie działało – wyjaśnia Pedersen w rozmowie z duńskim portalem bt.dk.
Koszmar Duńczyka
Okazało się, że w nogę Duńczyka wbił się jeden z elementów motocykla. – Mój napinacz łańcucha, który wystaje poza motocykl, ma długość 8-10 centymetrów. Po wypadku tkwił na kilka centymetrów w mojej nodze. Czułem nieznośny ból i byłem przytwierdzony do motocykla – mówi Nicki Pedersen, który uważa, że wypadek mógł się skończyć dużo gorzej. – Myślę, że i tak miałem trochę szczęścia. Nie ucierpiała szyja i głowa, można było się ze mną skontaktować – dodaje „Power”.
Pedersen na razie nie może opuścić grudziądzkiego szpitala. Lider GKM-u czeka na transport do Odense, gdzie przejdzie zabieg. – Muszę być przetransportowany samolotem, ponieważ nie wolno mi jechać samochodem. Nie mogę też leżeć przez dziesięć godzin w samochodzie lub karetce – tłumaczy Nicki Pedersen.
Pedersen cały czas dobrej myśli
Trzykrotny mistrz świata ma 45 lat i po upadku pojawiły się głosy o zakończeniu kariery przez „Powera”. Czy sam zawodnik myśli o zakończeniu kariery? – Myślę i nie myślę. Otaczają mnie naprawdę świetni specjaliści. Mój lekarz powiedział, że jeśli jesteś w naprawdę dobrej formie, tak jak ja, i masz tendencję do szybkiego powrotu do zdrowia, to możesz wrócić. Muszę być pozytywnie nastawiony – kończy doświadczony żużlowiec.
źródło: bt.dk
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!