Grupa Azoty Unia Tarnów w niedzielę dopisała do ligowej tabeli w PGE Ekstralidze pierwsze, ważne punkty. Paweł Baran, po wygranym spotkaniu z Falubazem, był dumny ze swoich zawodników.
Szkoleniowiec „Jaskółek” miał prawo przeżywać nerwowe chwile podczas niedzielnej potyczki z zielonogórzanami. Po słabszym starcie, gospodarzom udało się zniwelować straty i nawet wyjść na 6-punktowe prowadzenie. W kolejnej fazie to goście wyrównali i o wszystkim zadecydował ostatni wyścig, w którym para Perdersen – Bjerre uporała się, walcząc z Michaelem Jepsenem Jensenem oraz Grzegorzem Zengotą.
– Zawodnicy jadą tylko pięć biegów, ja piętnaście. Tak, jak po meczu powiedział Grzesiu Zengota – fajnie, że udało nam się przygotować tor. Moim toromistrzom wspaniałym, za co dziękuję, ponieważ jeszcze we wtorek były bardzo duże obawy, czy w ogóle w środę objedziemy trening, bo była mocna plastelina, przede wszystkim na pierwszym łuku. Stanęliśmy jednak na wysokości zadania, nawet piątkowy deszcz, na szczęście nam nie storpedował planów, bo wszystko, co chcieliśmy zrobić w piątek, zrobiliśmy w sobotę. Dziękuję chłopakom, każdemu z osobna – nie będę ich wymieniał, bo szkoda czasu. Jestem wdzięczny drużynie, za to, że walczyli i można powiedzieć, że w tym spotkaniu były dwa powroty. My wróciliśmy z dalekiej podróży, po prostu początek nam trochę odjechał, potem musieliśmy gonić. Odrobiliśmy sześć punktów, zyskaliśmy przewagę, potem Falubaz doprowadził do remisu. To jest Ekstraliga i podejrzewam, że tak każde mecze będą wyglądały. Chłopaki jednak pokazali charakter. Na pewno z meczu na mecz – ja też wiem o tym – oni będą się rozpędzać, bo o ile Nicki kapitalnie się wstrzelił w te zawody z wyczuciem naszego toru, o tyle Peter Kildemand na pewno potrzebuje jazdy na nim. To był jego trzeci wyjazd na owal w Mościcach w tym roku, także, połapał się fajnie i pojechał. Dziękuję jeszcze raz wszystkim, Grupie Azoty, bez których nie byłoby nas tutaj dzisiaj – mówił, na gorąco komentując przebieg inauguracyjnego spotkania, Paweł Baran.
Przedsezonowe opinie „ekspertów” sugerują szybkie opuszczenie grona ekstraligowców przez drużynę z Tarnowa. W niedzielę jednak „Jaskółki” zrobiły pierwszy krok, aby jednak zaprzeczyć tym sugestiom. Teraz kolej na wyjazdowy pojedynek w częstochowskimi „Lwami”. – To jest dopiero pierwszy mecz, a sezon będzie bardzo długi. Ja już kiedyś powiedziałem na temat prognoz i nie będę mówił. Będziemy po prostu chcieli to na torze sobie udowodnić i zapracować na to, bo nikt nam tego nie da. Zrobimy wszystko, żeby napsuć każdemu krwi, przede wszystkim u nas, ale i nie tylko, bo to jest sport. Na pewno jedziemy do Częstochowy nie „odbębnić” piętnastu biegów, tylko walczyć, a co los przyniesie, to będziemy się martwić już w piątek – zaznaczył.
Beniaminek zwycięsko rozpoczął sezon ligowy 2018. Pełna fotorelacja z tego spotkania TUTAJ.
Po dwóch słabszych biegach Artura Mroczki wszystko wskazywało na to, że w kolejnym może zastąpić go rezerwowy Wiktor Kułakow. Paweł Baran zaufał jednemu ze swoich ubiegłorocznych liderów, który ostatecznie na swoim koncie zapisał dwa punkty, wywalczone na rywalach. – Oczywiście, że korciło, aby użyć rezerwy, po słabszych dwóch biegach Artura Mroczki, ale widziałem też, że startował on z „10” i miał dwa razy zewnętrzne pole. O ile pierwszy start przegrał, o tyle w drugim dobrze wyszedł, tylko chyba Piotrek Protasiewicz trochę poszerzył, tam wypchnął Artura i musiał on „nawijać”. Rozmawiamy z zawodnikami w parkingu. Mam do nich zaufanie, nieraz im to udowadniałem. Porozmawiałem z Arturem, powiedział, że będzie dobrze i tak było. Gdzieś w głowie była rezerwa taktyczna, ale na szczęście przed biegiem, o którym myślałem w tym kontekście, chłopaki wybyli mi to z głowy. Nie miałem możliwości. Rożne są myśli, jeszcze gdy trwa mecz, to bardzo szybko się on zaczyna, a jeszcze szybciej kończy. To były moje pierwsze zawody w tym sezonie, stresowałem się, jak wszyscy. Myślę, że nie będzie łatwiej, ale jak uda nam się rozpędzać, to trochę będziemy z tym wszystkim bardziej „obyci” – dodał.
W pierwszym spotkaniu sezonu 2018 widocznym mankamentem były słabsze wyjścia spod taśmy, w wykonaniu gospodarzy. W kolejnych meczach, zwłaszcza na własnym stadionie, powinno wyglądać to już lepiej, a jednym z powodów takiego obrotu sprawy może być krótki czas przygotowania do ligowej rywalizacji. – My w tym meczu byliśmy czwarty raz u siebie na torze. Nie było ani jednego sparingu, aby mówić o „pracy przy maszynie startowej”. Musi się sezon rozpocząć i tyle. Co tu dużo mówić. Ciężko zacząć, jeszcze przy takiej zimie. Musimy się rozpędzać i to wszystko – podkreślił na koniec trener Grupa Azoty Unii Tarnów, Paweł Baran.
źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!