W meczu 7. rundy PGE Ekstraligi, w którym Fogo Unia Leszno pokonała Grupa Azoty Unię Tarnów 55:35, z pewnością lepiej chciał zaprezentować się Patryk Rolnicki. Junior „Jaskółek” na swoim koncie zapisał dwa punkty w pięciu startach.
Pomimo wysokiej porażki na koniec spotkania, trzeba przyznać, że goście stawili czoła wyżej notowanym gospodarzom i zwłaszcza w początkowej fazie toczyli z nimi wyrównaną walkę. – Wynik mówi niby sam za siebie, ale szczerze mówiąc, z tego, co obserwowałem przebieg zawodów, to postawiliśmy się Unii Leszno i prowadziliśmy biegi. Wiemy jednak, że oni są lepiej spasowani u siebie. Dodatkowo to jest Unia Leszno, która „leje” teraz wszystkich po kolei. Są dopasowani i szybcy. To, co nadrobiliśmy na starcie, ciężko było po prostu dowieźć do mety – mówił Patryk Rolnicki, opisując wyjazdowy pojedynek w Lesznie.
Przy słabej zdobyczy punktowej, nasz rozmówca dobrze prezentował się jednak na starcie. Z jazdą na dystansie było już niestety nieco gorzej. – Wszystko było w miarę ok od startu, do wejścia w drugi łuk. Później rywale odjeżdżali. Tak naprawdę nie miałem już co zrobić. Wydaje mi się, że nie jechałem jakoś „graślato”, czy popełniałem za dużo błędów, tylko po prostu nie potrafiłem się spasować do tej nawierzchni. Cały czas żonglowaliśmy zębatkami – w górę, w dół, również z zapłonem. Nie przyniosło to jednak żadnych efektów i dlatego może być tylko lepiej – dodał, mówiąc o swojej postawie.
Na leszczyński owal i jego przygotowanie niejednokrotnie kierowano słowa krytyki. Tym razem nawierzchnia była odpowiednia i zawodnicy nie mieli żadnych kłopotów z jadą na nim. – Tor był ogólnie dobry, lekko pod koło, ale nic się z nim takiego dziwnego nie działo. Chłopaki mogli się pościgać, bo ja za dużo się nie ścigałem. Tor był w porządku, zatem przygotowanie go przez gospodarzy oceniam na plus.
Dwa tygodnie przerwy przed rundą rewanżową to okres przygotowania do pojedynku z leszczyńskimi „Bykami” na własnym obiekcie. Czas ten należy właściwie przepracować i można pokusić się o niespodziankę. – U siebie będzie to na pewno inaczej wyglądało. Wiadomo, że w Tarnowie jest inny tor i tam my jesteśmy dopasowani. Mam nadzieję, że wygramy – zaznaczył z nadzieją.
Pomimo przerwy w rozgrywkach ligowych w Polsce, Rolnicki nie stracił kontaktu z motocyklem, nie tylko w czasie treningów. W ubiegłym tygodniu brał on udział w Turniejach Zaplecza Kadry Juniorów i ćwierćfinale Indywidualnych Mistrzostw Polski. W tym czeka go rywalizacja w ramach Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów, jazdy zatem nie brakuje. – Przerwa jest po prostu w polskiej lidze. Chłopaki jeździli w Szwecji, ja mam „młodzieżówki” i eliminacje. Cały czas jest kontakt z motocyklami. Myślę, że to, iż jest to dłuższa przerwa, da lepszy efekt, ponieważ będziemy mieć więcej treningów na swoim torze i bardziej przyłożymy się do tego meczu i do naszego dopasowania – stwierdził.
Na koniec zapytaliśmy tarnowskiego zawodnika o korekty w sprzęcie. W pierwszych ligowych spotkaniach sezonu pojawiały się bowiem problemy i często, niekiedy w ważnych momentach, miewał awarie. – Siedzieliśmy z mechanikiem i z tatą całe dnie i noce, aby doprowadzić ten sprzęt do tego, żeby nie było tych defektów. Wymieniliśmy połowę motocykli. Efekt jest taki, że defektów już nie ma, nie zrywają się łańcuszki, prądy się nie palą i nic się nie dzieje. Trzeba jeszcze popracować nad sobą, swoją jazdą i tym, żeby lepiej dopasowywać się do torów i powalczyć z przeciwnikami – podkreślił na koniec rozmowy, Patryk Rolnicki.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!