Niedzielne spotkanie 8. kolejki PGE Ekstraligi nie potoczyło się po myśli gospodarzy z Torunia. Pomimo tego, że przez większość spotkania prowadzili, a w głowach kibiców i zawodników tliła się iskra nadziei o punkcie bonusowym, przegrali spotkanie różnicą dwóch punktów, zostając po tym meczu z niczym.
Plusem dla Torunian mógł być występ Patryka Dudka, który zdaje się wracać do formy. Jednak on sam twierdzi, że ostatnie spotkania na domowym torze nie należy do tych, z kategorii złych. – Ostatnie mecze na toruńskim torze nie były najgorsze, więc tutaj, na domowym torze, mam w miarę wszystko poukładane. Widzę pewny plusy po tym spotkaniu.
Nawiązać do najlepszych lat
W parkingu zielonogórzanina pojawiła się wielka postać speedwaya, Dariusz Sajdak. Budzi to nadzieje wśród kibiców z Torunia, że Patryk Dudek wreszcie nawiąże do swoich najlepszych występów i razem z Emilem Sajfutdinowem i Robertem Lambertem będzie stanowił o sile Aniołów. –Działamy. Nie są to jednak diametralne zmiany w moim parkingu. Czekamy. Zobaczymy, jak to wszystko się rozwinie, bo ciężko wyciągać wnioski po zaledwie dwóch imprezach.
Kibice wydają się dość cierpliwi w stosunku do Dudka. Po spotkaniu w Grudziądzu, w którym udało mu się wywalczyć zaledwie jeden punkt, po stadionie rozległy się gromkie okrzyki: Patryk Dudek! –Ale później było co innego. Jednak większości kibiców chciałbym podziękować, ponieważ czuję ogromne wsparcie.
Zwycięstwo wypuszczone z rąk
W 10. biegu żużlowcom z Torunia udało się wyjść na ośmiopunktowe prowadzenie. Jednym z kreatorów tego wyniku był właśnie Patryk Dudek, który zdobył w nim 3 punkty. Jednak 11. oraz 13. bieg sprowadziły gospodarzy na ziemie. Dwie, podwójne wygrane gości doprowadziły do remisu, a biegi nominowane przechyliły szalę na korzyść częstochowskich Lwów. – Ja nie za bardzo skupiałem się na wyniku drużyny. W swojej głowie toczę swoje zawody, razem z chłopakami z mojego teamu. Patrząc na końcowy wyniku, punkty bardzo by się nam przydały w tabeli, była szansa na bonus, a nie zdobyliśmy żadnego punktu. Szkoda, że ten mecz potoczył się w ten sposób. To też pokazuje klasę zawodników z Częstochowy. Odczytali ten tor w taki sposób, że dzięki rezerwom taktycznym udało im się nas dogonić, a nawet i przegonić.
„Czuję się okey”
W 12. biegu na wyjściu z pierwszego łuku upadł Kacper Halkiewicz, a tuż za nim Patryk Dudek. Obaj na szczęścia szybko wstali z toru. W tym samym miejscu upadłe wcześniej Kajetan Kupiec, a w biegu 13. Robert Lambert –Czuję się w miarę okey. Coś się dzieje, ale jest raczej dobrze. Tor był taki… dla mnie normalny. Z takimi obcuję, więc nie miałem z tym problemu. Trzeba było uważać, zwłaszcza z wypuszczaniem motocykla. Trzeba było się pilnować. Były na torze takie miejsca, gdzie wiadomo, że jak się tam wjedzie, może pociągnąć. Myślę, że to był powód „akcji freestyloweych”, że chłopaki jechali gdzieś tam na jednym kole.
Duzers zdaje się widzieć w tym meczu pewne pozytywy. Jednak trudno jest ich szukać w całym obozie toruńskim. Drużyna miała wynik w swoich rękach, jednak nie zdołała doprowadzić go do końca. Czekają ich jeszcze domowe spotkania z Lesznem i Krosnem oraz dwa wyjazdy do Wrocławia i Gorzowa. Niedługo okaże się, czy Dudkowi uda się utrzymać formę ze spotkania z Częstochową, oraz czy Torunianie zdołają „dorzucić” jeszcze jakieś punkty do ligowej tabeli.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!