Za nami 5. Runda cyklu Grand Prix. W Gorzowie rządzili przedstawiciele miejscowego klubu, a tuż poza podium zakończył zmagania Patryk Dudek. Czy czuje niedosyt po wcześniejszym triumfie w Teterow? Zapraszamy do przeczytania komentarza z jego strony.
Warunki torowe na „Jancarzu” zweryfikowała nieco krótka ulewa, która nadeszła nad stadion wraz z rozpoczęciem prezentacji uczestników. Na torze pojawiło się trochę wody, lecz w momencie ustania opadów, sędzia Latosiński zaprosił od razu zawodników pod taśmę wyścigu pierwszego. Z początku żużlowcy zmagali się z warunkami, jednak finalnie nie okazało się to wcale tak straszne. Patryk Dudek radził sobie na mokrym torze i zwieńczył sobotni wieczór awansem do gonitwy finałowej.
Błąd w najważniejszym biegu
Obserwując Dudka, można było odnieść wrażenie, że wraz z upływem zawodów, jego jazda na gorzowskim owalu była bardziej pewna. Rzeczywiście tak było. Po zanotowaniu „trójki” w półfinale mógł stawiany być w roli faworyta wyścigu numer 23 i podtrzymania passy z niemieckiego Teterow. Jak przyznał po zawodach, dokonał wtedy ryzyka, które okazało się zbędne.
– Ogólnie rzecz ujmując, jestem zadowolony z zawodów, bo awansowałem do finału. Zaryzykowałem w tym najważniejszym wyścigu, bo po starcie zostałem z tyłu po jeździe na krawężniku. Liczyłem, że ta mokra nawierzchnia po ulewie okaże się przyczepna, zwłaszcza że nikt do tej pory tamtędy nie jechał. Miałem nadzieję, że wyciągnie mnie to do przodu, jednak wiem, że okazało się to błędem. Teraz, po tym doświadczeniu, starałbym się wynosić bardziej szeroko, podążając za Andersem Thomsenem. Wtedy byłaby szansa, że Martin Vaculik który nieco „krążył” po starcie z czwartego pola, gdzieś tam dostałby szprycą, a ja lepiej bym na tym wyszedł.
Skąd taka decyzja?
Teraz można się zastanawiać, czy postawienie na podobne rozegranie wyścigu, jak w półfinale, dałoby Dudkowi lepszy efekt. Prawdopodobnie tak. Jednak jest to w tym momencie już tylko „gdybanie”.
– Z moich wniosków wygląda to tak: dzięki temu, że jechałem w tym pierwszym półfinale, ta nawierzchnia była jeszcze nasypana w koleinie i jednocześnie dość mocno ubita przez traktory. Ja to dobrze wykorzystałem. Patrząc jednak na późniejszy bieg Bartka, on już tak dobrze nie wyjechał z czwartego pola. Zastanawiałem się później dlatego nad wyborem drugiego pola na finał. Liczyłem jednak, że przy równym starcie z pierwszego, będę mógł dyktować warunki na pierwszym wirażu. Cóż, źle go rozegrałem i dlatego zostałem w tzw. „kredzie”. Życie – stwierdził „Duzers”.
– Każdy robi błędy w życiu. Tak wyszło. Wnioski są zawsze po zakończeniu zawodów. Teraz mogę się cieszyć jedynie, że dotarłem do finału. Jest na pewno jakiś progres, jeśli chodzi o wyniki sportowe i oby tak dalej – dodał z optymizmem.
Nie taki diabeł straszny, jak go malują?
Jak wiemy, zawodnicy wyrażali swoje niezadowolenie z racji jazdy na mokrym torze w Gorzowie. Część z nich uważała, że warunki nie są odpowiednie do bezpiecznej jazdy. Zarządzono jednak, że zawody odbędą się zgodnie z harmonogramem, a później okazało się, że wcale aż tak niebezpiecznie nie było. Jakie jest zdanie Patryka Dudka w tej kwestii?
– Zależy dla kogo. Myślę, że wystarczy zapytać zawodników, którzy jechali w pierwszych dwóch biegach. Byli cali umorusani. Ja uważam, że powinno się poczekać chociaż te dziesięć minut, bo deszcz przestał padać. Sprzęt, którym dysponuje gorzowski toromistrz, spokojnie byłby w stanie zgarnąć tę mokrą nawierzchnię. Wtedy pierwsza seria startów odbyłaby się w – można powiedzieć – normalnych warunkach. Ci, którzy w inauguracyjnej serii przyjeżdżali do mety ostatni, to na pewno nie byli zadowoleni. Trochę zamieszania było, nie da się ukryć – spuentował ósmy na ten moment zawodnik cyklu FIM Speedway Grand Prix.
Zwrot za pierwszy zakład do 110 PLN z kodem SPEEDWAYNEWS -> sprawdź szczegóły!
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!