ZOOLeszcz GKM Grudziądz był bliski wywiezienia trzech dużych punktów z Leszna. Gościom zabrakło przede wszystkim punktów Przemysława Pawlickiego. Janusz Ślączka przyznaje, że jego podopieczny nie może znaleźć prędkości w motocyklach.
Grudziądzanie w Lesznie pokazali się z bardzo dobrej strony. Po dwóch wyścigach prowadzili ośmioma punktami i wprowadzili w osłupienie kibiców na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. W kolejnych wyścigach gospodarze przebudzili się i zdołali wygrać 47:43, jednak bonus powędrował na konto ZOOLESZCZ GKM-u. Janusz Ślączka po meczu mimo wszystko był zadowolony z rezultatu.
Menadżer zespołu z Grudziądza był usatysfakcjonowany postawą swoich zawodników. Choć GKM roztrwonił wyraźną przewagę, to zrealizował plan minimum Janusza Ślączki. – Udało się chociaż osiągnąć punkt bonusowy. W PGE Ekstralidze nie ma lekko, Unia też chciała zgarnąć komplet, a my obroniliśmy przynajmniej zaliczkę z pierwszego meczu. Cieszymy się z tego – mówił po meczu szkoleniowiec.
Jedynym zawodnikiem, do którego Ślączka mógł mieć zastrzeżenia, był Przemysław Pawlicki. Kapitan zespołu po udanym początku notuje wahania formy. – Przemek cały czas ciężko pracuje i trudno odmówić mu woli walki, ale nie może znaleźć w swoich motocyklach odpowiedniej prędkości. To jest główna przyczyna wyników – tłumaczył swojego zawodnika menadżer.
Programy podczas meczu w Lesznie były bardzo mocno kreślone. Oba zespoły korzystały z zastępstw zawodnika, jednak menadżer grudziądzan jest do tego wariantu dużo lepiej przygotowany. Jak radzi sobie z ZZ-ką? – Większość decyzji podejmujemy na bieżąco. Plan w głowie przed zawodami jest taki, żeby powiedzieć zawodnikom, kiedy pojadą. Później reagujemy po danej serii startów – przyznał Ślączka. – Do wyjazdu na tor zawsze przygotowani są też juniorzy – dodał menadżer GKM-u.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!