W ostatnim roku Hansa Andersena nie mogliśmy widzieć na polskich torach. W listopadowym oknie transferowym podpisał jednak kontrakt i zadebiutował w minioną niedzielę.
Zawody w Opolu szczególnie w pierwszej części przebiegały po jego myśli. Później jednak przyszła awaria sprzętu, która spowodowała duży ból w klatce piersiowej zawodnika. Ostatecznie był liderem drużyny prowadzonej przez Macieja Jądera, a przy swoim nazwisku zapisał osiem punktów.
Rafał Drabiniok (SpeedwayNews.pl): Cześć Hans! Na początek jak się czujesz, bo w trakcie jednego z biegów położyłeś się na torze i przez kilka minut się z niego nie podnosiłeś.
Hans Andersen (Metalika Recycling Kolejarz Rawicz): Cześć, bolą mnie przysłowiowe cztery litery. Ogólnie jednak jest w porządku. Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś takiego. Eksplodowała mi tylnia opona i dostałem. Nie wiem, co się stało, ale bolało. Niestety czasem tak się zdarza.
Nie chciał wracać do Polski
RD: Wróćmy teraz do początku. Miło widzieć Cię z powrotem na polskich torach. Co takiego się stało, że po roku przerwy widzimy Hansa w plastronie z „Niedźwiadkiem”?
HA: Maciek (dop. red. Jąder) pracował dla mnie przez osiem lat. Zadzwonił do mnie po zakończeniu minionego sezonu z ofertą startów w Kolejarzu. Ja jednak mu odpowiedziałem, że tak naprawdę nie chce się już ścigać w waszym kraju. Wtedy jednak dopowiedział, że wszystko jest już gotowe, a ja muszę tylko przyjechać na mecz i się ścigać. Klub ma dobry sprzęt, a to był mój dopiero trzeci raz na tych motocyklach. Zdobyłem kilka punktów, ale potrzebowałbym trochę więcej czasu, gdyż nie znam tych silników. Dlatego za każdym razem gdy na nich jadę, dowiaduje się czegoś nowego. Miło jest wrócić do Polski, mimo przegranej. Myślę, że nasi fani nadal są szczęśliwi i zrobili dobre show w Opolu.
RD: Opole było twoim drugim klubem w Polsce. Pamiętasz cokolwiek z tego czasu?
HA: Coś tam pamiętam. Niestety nie mam w głowie czy jechałem tu w meczu domowym. Może to było raz, ale na pewno jechałem w Łodzi. Po tym meczu nie ścigałem sie już w Opolu, bo klub miał pewne problemy. Ale tak, Kolejarz był moim drugim zespołem w Polsce. Kilka tych klubów zwiedziłem i zawsze miło jest wrócić. Jednak dwa lata temu jak przyjechałem do Opola wraz z drużyną Lokomotivu Daugavpils to nie pamiętałem tego miejsca. Wszystko jest jednak tutaj w porządku.
Idzie w ślady Nichollsa
RD: Jak ostatnio zauważyłem, skomentowałeś w duńskiej telewizji inauguracyjną rundę cyklu Grand Prix. Co zatem jest trudniejsze, komentarz na żywo czy sama jazda na motocyklu?
HA: To dwie zupełnie różne sprawy. Bezpieczniej jest komentować Grand Prix, w którym wiesz, co może się stać. Wiadomo, czasem są niespodzianki, po których spada się z krzesła. Podoba mi się to. Pracowałem z duńską telewizją już od wielu lat, a w ostatnim sezonie komentowałem cykl SEC i mistrzostwa Danii. Kiedy pojawiła się też możliwość, by na żywo komentować. cykl o Mistrzostwo Świata to na początku było dość zabawnie. Teraz myślę o tym w inny sposób. Prawdopodobnie i tak bym to oglądał, więc czuje się z tym dobrze.
Nicki Pedersen to dobry wybór
RD: W Gorican nie poszło zarówno Leonowi Madsenowi, jak i Andersowi Thomsenowi. Zdołają jednak odwrócić losy i wrócić do walki o najwyższe cele?
HA: To będzie trudne. W Chorwacji zawodnicy mieli dość ciężkie warunki, a pierwsza runda cyklu zawsze jest bardzo ważna. Dodatkowo chłopacy mogą się stresować i wczoraj z jakiegoś powodu zdecydowanie im nie poszło. Wiesz, zostało jeszcze dziewięć rund, by odwrówić losy cyklu. Ale jeśli chcesz zdobyć tytuł Mistrza Świata, to już wiesz, że będzie bardzo ciężko, bo Bartek Zmarzlik ma już 20 punktów.
RD: Z zawodnikami obecny był też Nicki Pedersen. Wy kiedyś nie byliście w najlepszych stosunkach. Teraz uważasz, że federacja zrobiła dobry ruch, wybierając go na menadżera kadry?
HA: Tak, to zdecydowanie świetny ruch. Nicki wciąż się ściga, a kiedy to robi, zawsze daje z siebie 100%, a z tym idą wyniki. Ma duże doświadczenie i wiedzę, które może przekazać swoim następcom. Zawsze jednak bycie trenerem kadry jest dużym wyzwaniem. Kiedy jednak spojrzymy na lipcowy Drużynowy Puchar Świata we Wrocławiu, to nic nie wiemy. Nicki może być w drużynie, bo jak spojrzymy na listę średnich w Ekstralidze, to jest on najlepszym duńskim zawodnikiem.
Niczego nie planuje i trzyma kciuki
RD: Wraz z Pedersenem mieliście się też ścigać dla Peterborough Panters. Tam jednak jego przygoda zakończyła się na pierwszym biegu, w którym zanotował upadek.
HA: Tak, to było strasznie niefortunne. Samo przyjście Nickiego było dobre nie tylko dla Peterborough, ale też dla całego brytyjskiego speedwaya, który oprócz niego ma Emila Sajfutdinowa, który wrócił do ścigania. Już na tym pierwszym spotkaniu mogliśmy zauważyć na stadionie dużo kibiców, którzy przyszli też ze względu na tę dwójkę. Niestety upadł już w pierwszym biegu i straciliśmy go. Miał jednak różne powody, dla których nie mógł kontynuować jazdy na Wyspach. Naprawdę szkoda tej decyzji, bo nie mógł doczekać się powrotu. Koniec końców, jednak robisz to co jest dla ciebie najlepsze.
RD: Tegoroczny sezon jest ostatnim dla Panters. Ty startujesz tam od lat i jesteś jedną z legend klubu. Masz pomysł co dalej?
HA: Nie. W tej chwili próbujemy wszystkiego, aby zespół w dalszym ciągu funkcjonował. To jednak bardzo trudne, a ostatnie wydarzenia tylko to potwierdzają. W Wielkiej Brytanii nie jest łatwo prowadzić klub, a niedawno dowiedzieliśmy się, że dla Wolverhampton to też ostatni sezon na Monmore Green. Mam nadzieję, że wszystko uda się poukładać i ostateczne decyzje będą inne. Jedyne jednak co mogę zrobić to trzymać kciuki za wszystko co najlepsze dla obu zespołów.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!