W niedzielnym pojedynku, pomiędzy Grupa Azoty Unią Tarnów, a Falubazem Zielona Góra swój debiut w barwach „Jaskółek” zaliczył Nicki Pedersen. Wypadł on okazale, ponieważ Duńczyk na swoim koncie zapisał 13 punktów.
Z pewnością w głowach kibiców mogły pojawiać się wątpliwości na temat formy trzykrotnego Indywidualnego Mistrza Świata. Zawodnik z powodu groźnego upadku, który miał miejsce wiosną ubiegłego roku w lidze duńskiej, pauzował niemal rok. Ostatecznie sam zainteresowany chyba rozwiał wszelkie wątpliwości i swoją postawą udowodnił, że ma jeszcze sporo do zaoferowania.
Niedzielne starcie z zielonogórzanami rozpoczął on jednak od porażki ze swoim rodakiem, Michaelem Jepsenem Jensenem. W kolejnych biegach prezentował się już znacznie lepiej, czego dowodem były zwycięstwa biegowe nad Piotrem Protasiewiczem i Grzegorzem Zengotą. Tego ostatniego w 10. wyścigu wyprzedził po bardzo ambitnej walce na dystansie. „Zengi” wprawdzie odrobił lekcje z tej potyczki, gdyż „Power” drugi punkt w meczu stracił właśnie na korzyść jednego z liderów gości, w 13. biegu. Trzeci pojedynek tych zawodników na torze padł jednak znowu łupem Duńczyka, który wraz z Kennethem Bjerre w ostatniej odsłonie dnia, zapewnił zwycięstwo tarnowskim „Jaskółkom”.
– Bardzo ważne jest to, że wygraliśmy na „domowym” torze. W ostatnim tygodniu pracowaliśmy ciężko z trenerami, włodarzami i resztą zespołu, aby mieć dobry własny tor oraz aby uzyskać tak dobre ustawienia, jak to tylko możliwe. Mogę powiedzieć, że był to trudny pojedynek. Daliśmy z siebie wszystko, wygraliśmy na samym końcu. Nie sądzę, że kibice mogliby chcieć czegoś więcej – ostatni bieg był decydujący. To były pierwsze zawody, po moim wielkim wypadku w ubiegłym roku. Był to dobry powrót w moim wykonaniu – mówił po niedzielnym meczu, trzykrotny najlepszy żużlowiec świata.
Nie da się ukryć, że kibice z Tarnowa w przeszłości nie darzyli Pedersena sympatią, pamiętając jego niektóre, mniej przychylne dla nich zachowania na torze. Wszystko wskazuje jednak na to, iż obie strony są już przygotowane do nowej roli i fani przekonują się do reprezentanta Kraju Hamleta, o czym świadczyć może jego ciepłe przyjęcie przez tarnowską publiczność.
– Jednego dnia jest się bohaterem, następnym razem zerem (śmiech). Cieszę się bardzo, że jest, jak jest. W zimie pracowałem nad sobą bardzo ciężko, podobnie było ze sprzętem. Do tej pory czuję się komfortowo, jeśli chodzi o moje ściganie, dziękuję zatem tunerowi Ryszardowi Kowalskiemu za przygotowanie silników – podkreślił.
Decydujące rozdanie niedzielnego pojedynku z Falubazem należało do dwóch Duńczyków. Niemniej jednak, startujący przy krawężniku nowy nabytek tarnowskiej drużyny miał początkowo zamiar jechać nieco inaczej. Ostatecznie w parze z Kennethem Bjerre wygrali podwójnie, sprawiając ogromną radość kibicom „Jaskółek”.
– Nie jestem aż tak doświadczony, żeby wiedzieć, gdzie wszyscy zawodnicy chcą jechać. Według planu zamierzałem być przy wewnętrznej, ale wówczas nieco się to pogmatwało przy wjeździe w pierwszy wiraż. Odjechałem zatem trochę od białej linii, jednak nie chciałem wyjechać za szeroko. Nie miałem zamiaru nikogo wypchnąć. Kenneth był natomiast na tyle bystry, aby tam wjechać. Właściwie wtedy on nieco mnie spowolnił. Czasami ma się plan, jednak niekiedy ten rezerwowy również działa – zakończył Nicki Pedersen, który poprowadził Grupa Azoty Unię Tarnów do zwycięstwa na inaugurację rozgrywek PGE Ekstraligi.
Źródło: własne
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!