W najbliższą niedzielę do Torunia walczyć o kolejne ligowe punkty przyjedzie forBET Włókniarz Częstochowa. Po raz pierwszy w karierze przeciwko swojej macierzystej drużynie na toruńskim owalu przyjdzie pojechać Adrianowi Miedzińskiemu.
Listopad 2017 na pewno nie był łatwy dla Adriana Miedzińskiego, który po raz pierwszy w karierze parafował kontrakt w innej drużynie, niż ta toruńska. Wszyscy zastanawiali się, jak będzie prezentował się w pojedynkach forBET Włókniarza z Get Well Toruń. W Częstochowie „Miedziak” wyglądał na niesamowicie skupionego, a na torze było widać wolę walki. Dziesięć punktów z dwoma bonusami to jego rezultat, poza tym w czternastym biegu mijając Jasona Doyle’a i Rune Holtę przypieczętował triumf „Lwów” i wprawił stadion w euforię, a cały stadion zaczął skandować imię i nazwisko żużlowca. Ten cieszył się wraz z fanami ze zwycięstwa, a po meczu nie zapomniał także podziękować za sportowy doping przyjezdnym. – Dołożyłem jakąś cząstkę do tego wyniku, zrobionego przez całą drużynę. Zależało mi na tym, aby w tym czternastym biegu, gdy poszła podwójna rezerwa taktyczna ze strony gości, przypieczętować zwycięstwo. Goście czuli się bardzo dobrze na naszym torze, ale udało się i po minięciu mety tylko spojrzałem do góry czy na tablicy wyników mamy to 45 punktów. Na pewno jednak nie czuję się żadnym bohaterem – powiedział po meczu Miedziński.
Teraz przyjdzie mu założyć biało-zielony kombinezon na toruńskim stadionie. O niechęci kibiców obu klubów do siebie wiele pisać nie trzeba, wszyscy wiedzą jakie są stosunki na linii toruńsko-częstochowskiej. Zawodnicy jednak o tym nie myślą, koncentrują się na swoich wyścigach i na tym, by dojeżdżać do mety na pierwszym miejscu, ewentualnie na drugim, ale za plecami swojego partnera. Jak sam przyznaje, kluczem do sukcesu są nie tylko szybkie motocykle, ale i… – Koncentracja. Starałem się nie uciekać myślami i utrzymywać ją na poziomie, nie dać się rozkojarzyć czymkolwiek. Wydaje mi się, że to jedna z najtrudniejszych rzeczy, tym bardziej, gdy wyjeżdżasz na tor, potem masz nieco przerwy, znowu wyjazd na tor i kolejna przerwa. Łatwo popełnić błąd, by się rozkojarzyć. A sprzęt jest taki teraz, że decydują niuanse – dodaje były reprezentant Polski.
Motoarena każdego roku gości imprezy rangi światowej. Przygotowanie toru na takie imprezy, a na mecze ligowe z pewnością się różni, tak, by to gospodarzom w PGE Ekstralidze jeździło się lepiej, a goście by przy okazji Speedway Best Pairs czy Grand Prix nie mieli zbyt wielu okazji do zapoznania się ze ścieżkami i późniejszego wyciągania wniosków. Zawsze, gdy w drużynie pojawia się zawodnik dobrze znający daną geometrię, pojawiają się wśród kibiców głosy, że mógłby swoim kolegom podpowiedzieć jak jechać, by ich zespół wygrał. – Nawierzchnia się trochę zmieniła w Toruniu, a gdyby wyznacznikiem był fakt, że dany zawodnik na jakimś torze spędził wiele lat i robi tam znakomity wynik to… ja tam trenowałem cały czas i co, powinienem robić komplety. Wiele rzeczy ma wpływ na rezultat, a Motoarena jakąś wielką tajemnicą dla zawodników też nie jest – słusznie zauważa nasz rozmówca.
źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!