Sam Masters w poprzednim sezonie doskonale spisywał się na torach 2. Ligi Żużlowej. Po udanych występach, dostał szansę na jazdę na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Jak do tej pory wystąpił w siedmiu meczach Speed Car Motoru Lublin i legitymuje się średnią biegopunktową 1,655.
Nie są to rewelacyjne występy. Obcokrajowiec beniaminka uważa dokładnie tak samo. – Dotychczasowa część sezonu nie jest dla mnie zbyt udana. Rozpocząłem rok ze złamaną nogą, więc miałem dość utrudnione wejście w sezon. Na szczęście, powoli docieram do momentu, w którym chciałem się znaleźć od początku rozgrywek. Obecnie jestem dość mocno zapracowany i nie narzekam na brak startów. W lidze szwedzkiej idzie mi całkiem nieźle, a w Anglii powoli jest coraz lepiej. Jeśli chodzi o klub z Lublina, to wszyscy z nim związani mają wiele powodów do zadowolenia. Nasza drużyna jest jak dotąd niepokonana w lidze, z czego możemy być dumni. Moje występy? Wymagam od siebie więcej, ale wiem dlaczego dotychczas nie pokazywałem się w stu procentach tak, jakbym tego chciał. Jednak na szczęście widać symptomy poprawy. Mam nadzieję, że na koniec sezonu będę mógł generalnie ocenić ten żużlowy rok jako pozytywny, zarówno pod względem drużynowym, jak i indywidualnym – powiedział Sam Masters.
Koziołki jako beniaminek zdominowały rundę zasadniczą. Lublinianie w dziesięciu kolejkach tylko raz zremisowali, a resztę spotkań rozstrzygnęli na swoją korzyść. Ten fakt dla "Kangura" nie jest niespodzianką. – Nie mogę powiedzieć, że czuje zaskoczenie. Pamiętam, że kiedy zobaczyłem tę drużynę na papierze na długo przed startem sezonu to od razu pomyślałem, że dyrektor sportowy Jakub Kępa oraz trener Dariusz Śledź stworzyli bardzo ciekawy i dobrze zbilansowany zespół. Walka w lidze trwa i skupmy się na niej. Mamy jeszcze sporo meczów przed sobą, ale jak dotąd wszystko działa bardzo dobrze i zależy nam na utrzymaniu takiego stanu rzeczy – dodał.
W składzie ekipy z Lublina jest spora konkurencja o miejsce w składzie. Zawodnicy jadą pod presją i widać, że przekłada się to na dobre wyniki. – Rywalizacja o miejsce w składzie to nie jest zła rzecz, wręcz przeciwnie. Wiadomo, że każdy z zawodników chciałby występować we wszystkich spotkaniach. Jednak, z perspektywy klubu i trenera, to dobrze, że jest kilku żużlowców, z których można wybrać najbardziej optymalny skład. Poza tym, walka o miejsce w składzie zawsze dodaje trochę pozytywnej adrenaliny i motywacji. Awans? Jesteśmy liderem tabeli, którego nikt nie pokonał, więc nie można powiedzieć inaczej. Ale na pewno nie należy teraz spoczywać na laurach, tylko dalej ciężko pracować – zakończył.
Źródło: motorlublin.com.pl
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!