Sam Masters uratował remis dla Startu Gniezno podczas ostatniego meczu w Pile. Australijczyk jest zły na swój defekt. Przyznał, że jedna ścieżka to za mało, aby świetnie oglądało się żużlowe starcie.
Sam Masters nie ma łatwego początku w drużynie Startu Gniezno. Australijczyk wpierw zdobył 8 punktów z dwoma bonusami w Daugavpils, aby potem przywieźć ich dziewięć w Pile. W tym ostatnim meczu, Skipper Wolverhampton Wolves uratował remis, a zarazem punkt dla gnieźnian.
Masters i jego defekt
W trzynastym biegu zawodów Masters zanotował defekt. Zdarzenie miało miejsce na pierwszym łuku. Ostatecznie Tim Sørensen przyjechał na pierwszym miejscu, a w kolejnym biegu zadecydował o powrocie do remisu, niwelując stratę do Enea Polonii Piła. Samuel, w rozmowie z portalem sportowegniezno.pl, przyznaje, że czuje sportową złość. – Cholernie mi szkoda, bo mogliśmy się cieszyć po tym biegu, ale niestety zaliczyłem defekt. Nie chcę nawet teraz o nim mówić, bo było to takie gó…o, które zdarza się w najmniej oczekiwanym momencie. Powinniśmy ten mecz bez dwóch zdań wygrać – komentuje.
Jedna ścieżka to za mało
Skipper Wolverhampton Wolves przyzwyczaił kibiców do swojej popisowej jazdy. Jego ikoniczne mijanki na Armadale Stadium przeszły do historii, porywając za sobą rzesze fanów. Masters słynie z dobrej jazdy na dystansie, często wymijając przeciwników w imponującym stylu. Jak się okazało, tor w Pile posiadał tylko jedną ścieżkę. Zawodnicy ścigali się przy krawężniku, co nudziło byłego żużlowca Edinburgh Monarchs. – Tor nie był zły, był lepszy niż tutaj byłem ostatnio, choć tylko jedną linią można było jechać, a to nie jest dobre dla widowiska. Pod tym względem dla mnie było nudno, bo liczył się krawężnik i nic więcej. Ja liczyłem tutaj na więcej. Powinienem więcej punktów dorzucić i wtedy byśmy wygrali – kończy.
Obolały, ale nieco szczęśliwy
Swoje trzy grosze dorzucił Tim Sørensen. Duński żużlowiec formacji U24 został ustawiony pod numerem piątym. Jego dobra jazda, szczególnie w końcówce spotkania, pozwoliła gnieźnianom myśleć o remisie. Jak wiadomo, brał on udział w wypadku podczas jednego z meczów w Speedway Ligaen. Mowa tutaj konkretnie o starciu Sønderjylland Elite Speedway z Region Varde Elitesport. – Ten tydzień był dla mnie bardzo trudny. Zacząłem od wypadku w środę na zawodach w Danii i już wtedy nie czułem się dobrze. Dziś także upadłem, choć pod koniec zawodów znaleźliśmy świetne ustawienia. Udowodniłem sobie, że potrafię się skutecznie ścigać nawet z problemem, chociaż mam ciągle nad czym pracować – przyznaje.
– Jest spory progress, to mnie osobiście cieszy, ale dziś problemem był dla mnie ból z którym musiałem jeździć. Nie jestem w stanie wyleczyć się w tak krótkim czasie i dziś (tj. walczyłem z bolącym ciałem, choć podkreślę, że gdybym nie był w 100% pewnym, to nie wsiadłbym na motocykl. Wczoraj na szczęście trochę popracowaliśmy z fizjoterapeutą, bo inaczej byłby kłopot. Teraz muszę jednak trochę odpocząć, zregenerować się i wrócić na kolejne zawody gotowym – kończy duński zawodnik Startu Gniezno.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!