Stal przegrała w Częstochowie 50:40. W dwumeczu padł remis, co oznacza, że gorzowianie wracają bez punktów. Ze swojej dyspozycji może być jednak zadowolony Martin Vaculík.
Kłopoty podopiecznych Stanisława Chomskiego rozpoczęły się wraz z wycofaniem się z meczu Andersa Thomsena. Duńczyk nie był w stanie kontynuować zawodów z powodu odnowionej kontuzji barku. Pomimo świetnej postawy Martina Vaculíka i Bartosza Zmarzlika, gorzowianie wracają nawet bez punktu bonusowego. – Z indywidualnego występu mogę być zadowolony, ale drużyna niestety przegrała. Co gorsze, Anders ponownie ma problemy zdrowotne. Odezwała się poprzednia kontuzja i życzę mu przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie z nim dobrze. Taki jest sport. Czasem się wygrywa, czasem przegrywa. Nie przyjechaliśmy dzisiaj na teren słabej drużyny. Włókniarz pokazywał już w tym sezonie moc na własnym stadionie. Mają naprawdę dobrych zawodników i dzisiaj to się potwierdziło – skomentował niedzielne spotkanie Słowak.
Wypadek przy pracy.
Porażka w Częstochowie nie wpływa na zajmowaną pozycję w tabeli Stali Gorzów. Żółto-niebiescy pozostają na drugiej lokacie, lecz do pierwszego Motoru Lublin tracą już 8 „oczek”. Z pewnością gorzowscy kibice liczyli, że z Częstochowy uda się wywieźć chociaż punkt bonusowy. – W życiu sportowca czasami taki dzień nadejdzie. Ważne, aby z popełnionych dzisiaj błędów wyciągnąć wnioski i zgarnąć profity w najważniejszej fazie sezonu. Mamy nadzieję, że tak właśnie się stanie – wyjaśnił 32-latek.
Kluczowym momentem meczu było wycofanie się Thomsena z dalszej rywalizacji. Duńczyk w trzeciej gonitwie, w parze z Bartoszem Zmarzlikiem, bardzo pewnie wygrał w stosunku 5:1. Niestety dla triumfatora sobotniej rundy Grand Prix był to jedyny wyścig na częstochowskim torze w niedzielny wieczór. – Anders cały czas zaciska zęby po upadku w Danii. Ciągle nie jest w stuprocentowej sprawności i dzisiaj już po pierwszym wyścigu niestety odezwała się ta kontuzja na tyle, że nie mógł kontynuować zawodów. To była dla nas bardzo dużo strata – przyznał Vaculík.
Kolejnym spotkaniem w rozkładzie Moje Bermudy Stali będzie ponownie mecz wyjazdowy. Tym razem podopieczni Stanisława Chomskiego udadzą się do Torunia. Wydaje się, że to również będzie duże wyzwanie, aby wygrać na tamtejszej Motoarenie. Plusem gorzowian będzie jednak znajomość toru, ponieważ zawodnicy znają go bardzo dobrze między innymi z zawodów o Indywidualne Mistrzostwo Świata. – Zgadza się. Dobrze znamy tamten obiekt i cieszymy się na myśl o wyjeździe do Torunia. Już za tydzień powalczymy tam o zwycięstwo – dodał najlepszy zawodnik Stali w meczu w Częstochowie.
Wsparcie rodaków.
Na trybunach Areny zielona-energia.com pojawiła się spora grupa kibiców ze Słowacką flagą. Tuż po zakończeniu piętnastego wyścigu, w którym Martin triumfował, podnieśli ją wysoko w górę, a Słowak był uradowany, że rodacy wspierali go w ligowym spotkaniu. – Dokładnie tak. Była dzisiaj grupa około dwudziestu, a i może i więcej, kibiców ze Słowacji, którzy po drodze z wczorajszej rundy Grand Prix rozgrywanej w Gorzowie zatrzymali się tutaj na mecz ligowy. Takie obrazki zawsze bardzo cieszą. Dziękuję im serdecznie za doping – zakończył Vaculík.
Źródło: inf. własna
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!