Maciej Janowski w ubiegłym roku wywalczył swój pierwszy w karierze medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Kapitan Betard Sparty Wrocław ani myśli jednak spocząć na laurach i zapowiada walkę o kolejne krążki. Jak co roku, celem na sezon 2022 jest tytuł mistrzowski. „Magic” do walki przystępuje jednak nieco spokojniejszy.
Jeśli mielibyśmy wskazać najszczęśliwszego zawodnika po Grand Prix Polski w Toruniu, to byłby to chyba Maciej Janowski. 31-latek był jednym z żużlowców, którzy walczyli o miejsce na najniższym stopniu podium. Ścisk był wręcz nieprawdopodobny, a w tym wszystkim to wychowanek Sparty Wrocław zachował najwięcej zimnej krwi i zapewnił sobie pierwszy medal FIM SGP w karierze. Ulga? Z całą pewnością, o czym świadczyła reakcja Janowskiego.
Walka o złoto
29 kwietnia odbędzie się pierwsza runda nowego sezonu. Przez lata „Magic” dobrze zaczynał cykl, jednak z czasem forma gasła. Niezmiennie jednak jego oczy zwrócone są ku tytułowi. – Celem nr 1 jest złoty medal. Z takim nastawieniem startuję do każdego sezonu. Czy moje podejście się zmieni? Odpowiem, że nie. Jedynie jestem doświadczony o poprzedni rok. Pełna mobilizacja i zaangażowanie, żeby walczyć o złoto – podkreśla Maciej Janowski.
Reprezentant Polski w cyklu był od lat, jednak na pierwszy krążek musiał długo zaczekać. Przypomnijmy, że w czasach juniorskich sięgał po mistrzostwo świata. Medal w cyklu SGP zrzuci nieco ciężaru z barków 31-latka. – Może to, co się zmieni, to że podejście będzie spokojniejsze. Ten brązowy medal niekoniecznie dużo zmienia, bo to nie było moje docelowe miejsce, na którym chciałem zakończyć cykl. Wyzwanie dalej jest aktualne i nie zmieniło się – mówi Janowski.
Odliczanie do Warszawy
Tegoroczne zmagania w cyklu FIM SGP będą składać się z 10 turniejów. Do pierwszego pozostały niewiele ponad 2 miesiące, lecz Donji Kraljevec będzie tylko przystawką przed największym turniejem w sezonie. 13 maja odbędzie się Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym. Choć to już siódma edycja, biało-czerwoni jeszcze nie zdołali zwyciężyć i zaśpiewać „Mazurka Dąbrowskiego”. – My, Polacy, jeździmy „w domu”, ale wszyscy mają jednak równe szanse, bo to tymczasowy tor – zaznacza Maciej Janowski.
Dotychczas nadwiślański obiekt gromadził na trybunach komplet publiczności i był bez cienia wątpliwości najbardziej wyjątkową imprezą żużlową w roku. – To jest to największa runda w kalendarzu i każdy jest zmotywowany na 150 procent, żeby stanąć na najwyższym stopniu podium. Liczy się dyspozycja dnia i spokój oraz koncentrację do samego końca, co wydaje się trudne do osiągnięcia przy 60 tysiącach ludzi – tłumaczy „Magic”, który w stolicy dwa razy zajmował drugie miejsce. Przed rokiem odpadł w półfinale.
źródło: inf. prasowa
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!