Coraz większymi krokami zbliża się szósta runda cyklu FIM Speedway Grand Prix w tym sezonie. 13 sierpnia światowa elita powalczy o kolejne punkty w sezonie na torze w Cardiff. Maciej Janowski przyznaje, że brakowało mu rund na ogromnych stadionach.
Kalendarz cyklu FIM Speedway Grand Prix jest w tym roku mocno różnorodny. Zawodnicy walczą o złoty medal IMŚ zarówno na tradycyjnych i mniejszych obiektach jak Teterow czy Vojens, ale również ogromnych stadionach w Warszawie i Cardiff. SGP wraca na takie obiekty po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa. Maciej Janowski cieszy się z powrotu na kapitalne areny.
– Covid strasznie namieszał. Ścigaliśmy się w FIM SGP, ale czegoś brakowało bez turniejów na takich wielkich stadionach – mówi w rozmowie z fimspeedway.com Maciej Janowski. – Dla mnie jako zawodnika, imprezy w Cardiff czy Warszawie są czymś wyjątkowym. Ściganie przed ogromnymi rzeszami fanów sprawia, że codziennie chce mi się wstawać, trenować i chodzić na siłownię – zapewnia popularny „Magic”.
W tym roku w Warszawie Janowski pożegnał się z turniejem po fazie półfinałowej. Okazja do lepszego wyniku w blasku stadionowych reflektorów będzie na Millenium Stadium w Cardiff. – Chciałoby się do tego turnieju podchodzić jak do każdego innego, ale to oczywiste, że chcesz wygrać jako Polak – wyjaśnia 32-latek.
Polak nie podejmuje się wskazania rundy, która ma w sobie więcej klimatu czy wyjątkowości. Cardiff jest w kalendarzu od lat, natomiast Warszawa na dobre zadomowiła się w cyklu SGP. – Nie próbuję porównywać tych rund. Stadiony są zupełnie inne i w obu jest coś magicznego. Lubię oba turnieje – zaznacza Maciej Janowski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!