Wiktor Lampart wrócił w dobrym stylu. Jego For Nature Solutions KS Apator Toruń wygrał z Cellfast Wilkami Krosno 58:32, a zawodnik z pozycji u24 dorzucił do tego dorobku 6 punktów i dwa bonusy. Po meczu szczerze opowiedział o kontuzji i stykowej sytuacji z Andrzejem Lebiediewem
Trzeba przyznać, że Lampart wrócił do ścigania w PGE Ekstralidze w niezłym stylu. 6+2 to akceptowalny wynik, choć trzeba od razu dodać, że w piątkowy wieczór Cellfast Wilki Krosno nie były równorzędnym rywalem dla Apatora. Rezultat 22-latka mógł być jeszcze lepszy, ale podczas biegu nr 9, na drugim łuku trzeciego okrążenia, wychowanek rzeszowskiej Stali upadł po zdecydowanym ataku Andrzeja Lebiediewa. Polak prowadził przez większą część biegu, ale sędzia Paweł Słupski uznał, że Łotysz nie był sprawcą wypadku i wykluczył Lamparta.
– Nie przestraszyłem się. Andrzej wjechał, ja się odsunąłem, a tam akurat były dziury, pociągnęło mój motocykl. Ciężko jest mi stwierdzić, ale moim zdaniem Lebiediew ewidentnie mnie wypchnął i równie dobrze mogłem się nie odsunąć i po prostu by we mnie wjechał i zostałby wykluczony. Odruchowo się odsunąłem i niestety dla mnie, to ja zostałem wykluczony – skomentował na gorąco Wiktor Lampart.
Wiktor Lampart o kontuzji
Zawodnik FNS Apatora był względnie zadowolony ze swojego dorobku punktowego, który zanotował w piątkowy wieczór. Podkreślił, że nie odczuwa już bólu po kontuzji, której nabawił się pod koniec czerwca bieżącego roku.
– Stało się to na rowerze, chciałem ominąć przeszkodę, przycisnąłem za mocno hamulec i przy większej prędkości spadłem mocno na rękę. Niestety dla mnie, skończyło się to kontuzją. Mogło być gorzej. Na szczęście nie wyszło tak, jak początkowo przewidywali lekarze – podkreślił Lampart.
Zastępujący w dwóch meczach Lamparta Nicolai Heiselberg spisał się przyzwoicie i niektórzy spekulowali, że Duńczyk może na dobre wygryźć Polaka ze składu „Aniołów”. Stało się jednak inaczej i po meczu z Wilkami wiadomo, że sztab szkoleniowy Apatora podjął dobrą decyzję o kolejnej szansie dla wychowanka Stali Rzeszów.
W czerwcu gruchnęła informacja o zakończeniu współpracy Wiktora Lamparta z menedżerem Rafałem Trojanowskim. Zawodnik jeszcze raz zaznaczył, że panowie mieli różne wizje. 22-latek nie zgadzał się z sugestiami Trojanowskiego. Dochodziło do kłótni przed meczami, a Lampart uważał, że uwagi 47-latka są przesadzone. Czarę goryczy przelała sytuacje, które miały miejsce przed wyjazdowym meczem w Grudziądzu. – W czwartek o godzinie 15 powiedział, że nie jedzie. Podziękowałem mu, ja sobie na coś takiego nie pozwolę. W sumie tyle – zakończył Lampart.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!