W niedzielny wieczór na antenie Eleven Sports 1 wyemitowany został specjalny odcinek magazynu „Eleven Call Live”. Gościem Anity Mazur był prezes Stowarzyszenia Żużlowców „Metanol”, Krzysztof Cegielski. Motywem przewodnim rozmowy były oczywiście ostatnie doniesienia odnośnie porozumień w PGE Ekstralidze.
Pierwszy wariant dotyczący przepisów finansowych brzmiał, że zawodnicy dostaną 125 tysięcy złotych za złożenie podpisów pod stosownymi dokumentami oraz 2,2 tysiąca złotych za każdy zdobyty punkt. Krzysztof Cegielski nie ukrywa, że nie była to opcja do zaakceptowania. „Cegła” przyznał również, co go zasmuciło podczas tych wszystkich rozmów. – Ja zawsze twierdzę, że to, jakie kwoty są proponowane, nie ma znaczenia. Jeśli będzie trzeba jeździć za złotówkę, to będziemy jeździć za złotówkę i nie ma co się obrażać na obecną sytuację, ponieważ pamiętamy czasy, kiedy nie było żadnych pieniędzy w żużlu i też się nim emocjonowaliśmy i jeździliśmy. Problem polega na tym, że inwestycje przebiegały w czasach normalnego funkcjonowania. Te środki w bardzo dużej ilości zostały zainwestowane, a nie ma już takich zawodników w PGE Ekstralidze, którzy oszczędzają i nie wydają pieniędzy – powiedział Cegielski.
– Ta propozycja padła podczas długiej rozmowy o różnych rzeczach organizacyjnych. I była to propozycja trudna do dyskusji, nie do przyjęcia. Najtrudniejsze czy najsmutniejsze było to, że kluby nie zaproponowały nic w zamian – tniemy tuż przy samej ziemi, a nie proponujemy żadnego pakietu osłonowego, na przykład: „damy wam oponę” czy „zatrudnimy mechanika, by utrzymać miejsca pracy”. My zaproponowaliśmy szereg różnych rozwiązań i skończyliśmy na tej kwocie, o której mówiliśmy. Dla mnie najważniejszym przesłaniem tych rozmów było to, aby uchronić juniorów, którzy w okolicach tych kwot się utrzymują lub mają nawet mniejsze kwoty, więc nie stracą nic. Do tego jest szereg zawodników, którzy stracą niewiele, ewentualnie nieco na punktówce, ale na przygotowaniu do sezonu nikomu pieniędzy nie będą musieli oddawać. Oczywiście mniej zadowoleni są zawodnicy, którzy są w klubach na kontraktach „z innej planety” i więcej od siebie muszą dać, jeśli chodzi o indywidualne rozmowy – dodał.
Anita Mazur zapytała Krzysztofa Cegielskiego, czy zawodnikom bardziej zależało na kwocie ustalonej za podpis pod kontraktem, czy za gratyfikacje finansowe za zdobyte punkty. – Myślę, że bardziej zależało na tym, aby spróbować uzyskać czy odzyskać pieniądze poświęcone na sprzęt. Inwestycje zostały poczynione, sprzęt zakupiony i faktury trzeba zapłacić. To już się stało wcześniej i to jest najważniejsze, a później można planować inaczej. Można z kosztami schodzić. W wielu przypadkach nie będzie to możliwe, aby odzyskać całość tych kwot.
Wychowanek Stali Gorzów nie ukrywa lekkiego zadowolenia sytuacją z Lublina i choć oficjalnie jego „działalność” w temacie sezonu 2020 dobiegła końca, to jego telefon wciąż grzeje się do czerwoności. – Jeśli w Lublinie już udało się dojść do porozumienia, być może prezes Jakub Kępa rozmawiał ze swoimi zawodnikami znacznie wcześniej. A niektórzy tak jakby w ogóle nie rozmawiali z zawodnikami i nadal są problemy z kontaktami. Ja nie gwarantuję, że wszyscy zawodnicy przystąpią do sezonu w klubach, w których mieli jeździć. Mam takie sygnały i co prawda oficjalnie swoją rolę w tym temacie zakończyłem, jednak cały czas dzwonią do mnie zawodnicy z całego świata i pytają o różne rozwiązania czy sytuacje prawne – jak to rozwiązać, jak inni do tego podchodzą. Rozmowy są kontynuowane, na innym szczeblu i innej atmosferze, ale nadal są bardzo trudne.
W chwili obecnej przesądzony jest start PGE Ekstraligi, a wciąż nie wiadomo, co z eWinner 1. Ligą Żużlową oraz przede wszystkim 2. Ligą Żużlową. Tamte kluby nadal nie znalazły rozwiązania, które wszystkim z nich pozwoliłoby przetrwać bez ponoszenia poważnych strat. W efekcie rozgrywki ruszą najwcześniej w połowie lipca, ale konkretów jeszcze brakuje. – Im niższa liga, tym większy problem. Wczoraj (w sobotę – dop. red.) z Przewodniczącym GKSŻ – Piotrem Szymańskim rozmawialiśmy o tej kwestii i od poniedziałku zaczynają się poważne rozmowy. Przede wszystkim o tym, ile drużyn będzie chciało przystąpić do rozgrywek. Jest kilka pomysłów. Będę starał się, aby zawodników to jak najmniej kosztowało, zwłaszcza by w klubach z mniejszymi zasobnościami te cięcia były jak najmniejsze. Możemy się spodziewać, że jeśli nie uda się rozegrać sezonu, albo te stawki w drugiej lidze będą bardzo niskie, to wielu zawodników może nie przetrwać – zakończył Krzysztof Cegielski.
Aby nie przegapić najciekawszych artykułów kliknij obserwuj speedwaynews.pl na Google News
Obserwuj nas!